Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Sienkiewicz
Tytuł Wiadomości bieżące, rozbiory i wrażenia literacko-artystyczne 1880
Pochodzenie Gazeta Polska 1880, nr 285
Publicystyka Tom V
Wydawca Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Gebethner i Wolff
Data powstania 22 grudnia 1880
Data wyd. 1937
Druk Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór artykułów z rocznika 1880
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


416.

Pamiętniki kwestarza, Ignacego Chodźki. Z ilustracjami Andriollego. Wydanie Gebethnera i Wolffa.
Jest to jedno z najozdobniejszych wydań, jakie wyszły z księgarni Gebethnera i Wolffa — pod względem też formatu, oprawy, papieru i druku dorównywa przednim zagranicznym. Tego rodzaju książki zbyt piękne są, by miały leżeć lub stać w szafach bibliotecznych, stanowią natomiast celną ozdobę stołów w salonach. Co do samych Pamiętników, te, kiedyś tak popularne, mniej są znane nowszemu pokoleniu, dlatego nowe wydanie ich jest bardzo na czasie. Niektórzy chcą w nich widzieć literackie arcydzieło w rodzaju Pamiątek Soplicy, naszem jednak zdaniem Pamiętniki kwestarza nie mogą stanąć obok Pamiątek Soplicy. Ten sam w nich świat, ale mniej barwny, mniej charakterystyczny i bledszy. Postacie nie tchną taką prawdą swego czasu. Wesoły kwestarz, opowiadając swoje przygody, jest wprawdzie żywym i naturalnym, jeździ po dworkach i pałacach magnackich, poznaje mnóstwo ludzi, ale też ślizga się cokolwiek po wierzchu stosunków i charakterów. Postacie, które opisuje, są niezawodnie dziećmi swego czasu, nie są jednak typami. Najlepszym epizodem z całej książki jest opowiadanie o awanturze i gwałtownej śmierci Wołodkiewicza, za którego duszę Radziwiłł później tyle czynił, że jak sam mówi w Pamiątkach Soplicy, „można by cały czyściec opróżnić“. W ogóle Pamiętniki kwestarza są wyborne, ale gdy o Pamiątkach Soplicy można by prawie przysiąc, że są pamiętnikiem współczesnym — utwór Chodźki jest wprawdzie dziełem bardzo dobrem, ale dziełem więcej literackiem. Nie dorównywa też ono i pod względem artystycznym książce Rzewuskiego, która jest znakomitym wyrazem tworzenia czysto przedmiotowego. Swoją drogą Pamiętniki, jako rzecz odpowiadająca do wysokiego stopnia ogólnemu smakowi polskich czytelników, prawdopodobnie nie przeżyją się nigdy.
Świetne wydanie ich gebethnerowskie ozdobione jest dwunastoma rycinami Andriollego, odbitemi w sposób fotograficzny. Mimo talentu, który, jak z każdej pracy tego rysownika, tak i z Pamiętników widocznym jest wszędzie, ryciny te ustępują ilustracjom Andriollego do Maryi, do Starej baśni lub do dramatów Słowackiego, których ilustracje, jakkolwiek dokonywane z pewnem zaniedbaniem, mają często wartość niepowszednich pomysłów. Ten świat kwestarzowski, wesoły, rubaszny, dobroduszny i pełen prostoty, nie odpowiada ołówkowi Andriollego, kochającemu się w liniach dramatycznie powikłanych, w ciałach pokrzywionych przez kurcze lub muskularne wysiłki. W ogóle Andriollemu we wszystkiem, co robi, brak spokoju, co przetłumaczone na język rysunkowy, znaczy: brak linii prostych. Przy tem nastrój jego jest idealny, kwestarzowski zaś świat musi być przepełniony rubasznym realizmem. Ta nieodpowiedniość pociągnęła może za sobą brak przejęcia się przedmiotem, a brak przejęcia się inne liczne wady, nawet techniczne. Pojedynek między Swiebodą a szambelanem jest pełen ruchu, trzecia za to rycina, przedstawiająca Ławrynowicza golącego wąsy, jest zgoła mierną. Szlachcic siedzi za daleko od stołu, co jest wadą czysto techniczną. W czwartej rycinie koń pod panem Chomińskim stąpa jakoby na pożyczonych, za cienkich i za wysokich dla siebie nogach, a duła w zaprzęgu bernardyńskim, która powinna sterczeć nad karkiem konia, sterczy nad głową kwestarza, siedzącego przecie na tylnem siedzeniu. To znowu wada perspektywy. Najlepszy ze wszystkich i w ogóle bardzo piękny jest rysunek przedstawiający rozstrzelanie Wołodkiewicza. Rysunek przypomina Grottgera i robi ogromne wrażenie. Ten szereg żołnierzy pod ścianą z nastawionemi karabinami, szlachcic klęczący przy przeciwległym murze i ksiądz przy nim przejmują jakąś zgrozą dramatyczną. Ale to właśnie przedmiot odpowiadał usposobieniu artysty. Inne ryciny nie dochodzą tej miary. Pijana wdowa witająca kwestarza jest całkiem pospolitą; woźnica zaś przechodzący w następnej rycinie przez strumień — nie wiadomo dlaczego karłem.
W ogóle ryciny nie są wcale złe. Jak na wydawnictwo książkowe — nawet bardzo dobre, ale nie są odznaczające się, my zaś wyglądamy spod ołówka Andriollego rzeczy zawsze niepospolitych, i dlatego właśnie nie radzi byśmy, aby ilustrator tak utalentowany poprzestawał na sławie już zdobytej.
Wolimy zatem braki napotykane tu i owdzie przypisać nieodpowiedniości przedmiotu. Według nas, najlepszym ilustratorem takiego świata, o jakim prawią Pamiętniki kwestarza, byłby Juliusz Kossak. Ma on wprawdzie niektóre swe cechy rutyniczne, które przeszły prawie w manierę np. w rysowaniu koni i ich pewnych poz, ale za to ma w rysunku pewien zamach i jakąś staropolską werwę, na której w tego rodzaju rzeczach ogromnie zależy. Odczuwa zaś dawny świat szlachecki tak, jak nikt inny.
W każdym razie, wydanie takie, jakiem są Pamiętniki kwestarza, jest świetnym okazem typografii polskiej i stanowi niepomierną zasługę pp. Gebethnera i Wolffa. Spodziewamy się też od nich kolejnego, również ozdobnego wydawnictwa i wielu innych arcydzieł literatury polskiej, którym tem więcej się to należy, im bardziej przewyższają Pamiętniki kwestarza.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Sienkiewicz.