Wesołe opowiadania wesołego chłopca/Poświęcenie szkoły

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Seweryn Udziela
Tytuł Wesołe opowiadania wesołego chłopca
Pochodzenie Bibljoteka „Orlego Lotu“
Wydawca Księgarnia Geograficzna „Orbis“
Data wyd. 1934
Druk Tłocznia Geograficzna „Orbis“
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Poświęcenie szkoły.

Było to w roku 1874.
Aha! Widzicie, że już chodzę do szkoły, kiedy zaczynam opowiadanie jak uczony profesor, albo jak stary kronikarz.
Ale bo też to było wydarzenie wielkie, ważne, bo w tym roku miasto Tarnów oddało do użytku szkołom męskim nowy, wielki budynek murowany, dwupiętrowy.
Nie myślcie, że mnie ten budynek co obchodził, nie! Ale miało być poświęcenie szkoły, wielka parada, i to chciałem widzieć, bo nigdy nie byłem przy poświęceniu szkoły i nie wiem, jak to szkołę poświęcają. Czy może tak, jak na wielkanoc babki, placki, jaja, kiełbasy i szynki? Czasem w domu, jak ksiądz umaczał kropidło i chlusnął potem po plackach i tortach, to matka aż ręce załamywała, bo cukry i lukry rozpuszczały się w okamgnieniu.
Ażeby tak dobrze zlać całą szkołę, to musiałaby przyjechać straż ogniowa z sikawkami, aby dopomóc księdzu zlewać i poświęcać szkołę. Muszę to przecież zobaczyć, bo taka historja nie prędko się zdarzy. Nie mogłem się też doczekać dnia wyznaczonego na to poświęcenie.
Wreszcie nadeszło to święto. Pogoda dopisała i tłumy ludu zaczęły się gromadzić około szkoły. Zapewne chciały zobaczyć, jak to będą zlewać szkołę przy poświęceniu. Rozglądałem się pilnie za strażą ogniową, ale nie przyjechała; sikawki musiały się rozeschnąć, bo to kilka dni przedtem były upały. Tymczasem słychać było zdaleka śpiewy nabożne i nadeszła procesja z chorągwiami, z księdzem biskupem na czele, który sam chciał szkołę poświęcać.
Razem z procesją wszedłem do budynku, przepychałem się wszędzie, aby być blisko biskupa i widzieć wszystko dobrze. Biskup z księżmi i klerykami wśród śpiewów wyszedł na pierwsze piętro i wszedł do wielkiej sali, ubranej zielenią, kwiatami i dywanami. Pod jedną ścianą stał na stopniach duży stół okryty suknem zielonem. Biskup obszedł salę dookoła, przed każdą ścianą odmawiał modlitwy i kropił ją wodą, potem wyszedł z całym orszakiem, przeszedł korytarz z końca w koniec, modlił się i święcił, a następnie zszedł niżej, na parter.
Nie wszyscy obecni w wielkiej sali wyszli z tą procesją. Ja także zostałem. Czekamy, co będzie dalej? To czekanie trwało jakoś długo, publiczność zaczęła się niepokoić. Ja nawet uszczypnąłem jakiegoś chłopca, który stał obok, bo cóż miałem robić. Był to jakiś grubianin, bo odwzajemnił się mi szturchańcem w bok. I bylibyśmy się poczubili na dobre, gdy wtem wyszedł na stopień jakiś pan starszy, średniego wzrostu, dobrze siwiejący, w czarnem ubraniu; stanął za stołem i głośno powiedział: — W tem miejscu, gdzie dzisiaj stoi miasto Tarnów, rosła dawniej tarnina...
Teraz przystąpił do niego inny jakiś pan, coś mu szepnął do ucha, a wtedy mowca zszedł ze stopnia i w sali zrobiło się cicho. Czekamy, co to dalej będzie, ale nic nie było. Czekanie dłuży się nam wszystkim widocznie i mowcy także, który chciał uroczystość zagaić, to też wyszedł znowu na stopień, stanął za stołem i przemówił:
— W tem miejscu, gdzie dzisiaj stoi miasto Tarnów, rosła dawniej tarnina...
Znowu z drugiej strony przystąpił do niego jakiś pan inny i coś mu szepnął do ucha. I znowu mowca zeszedł ze stopnia i na sali było cicho.
Wreszcie usłyszeliśmy zbliżające się śpiewy i modlitwy, a cała procesja weszła do sali; to ksiądz biskup poświęcił już parter, pierwsze i drugie piętro budynku, wreszcie uroczystość pragnął zakończyć w sali. Stanął przed owem podniesieniem ze stołem i w krótkich słowach życzył miastu, aby ta szkoła wychowała mu mądrych i zacnych obywateli.
Wyszedł znowu poraz trzeci ów mowca, a dowiedziałem się, że to był burmistrz miasta i odezwał się głosem silnym po raz trzeci:
— W tem miejscu, gdzie dzisiaj stoi miasto Tarnów, rosła dawniej tarnina...
W tej chwili tu i ówdzie odezwał się śmiech, ale nie wybuchnął z całą siłą; to powaga chwili wstrzymała obecnych od wyrażenia w tej formie owacji dla pana burmistrza.
To też teraz wypowiedział do końca swoją mowę, opowiadając, jak to na tej tarninie wyrósł Tarnów, przedstawił krótko jego dzieje i wyraził nadzieję, że szkoła ta przyczyni się do rozwoju miasta.
Tej mowy nie każdy wysłuchał uważnie, bo wszyscy zabierali się do wyjścia, a jeszcze wśród drogi słyszało się, jak jeden przypominał drugiemu, że: — W tem miejscu, gdzie dzisiaj stoi miasto Tarnów, rosła dawniej tarnina.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Seweryn Udziela.