[7]OSOBY:
GOSPODARZ
PAN MŁODY
MARYSIA
OJCIEC
JASIEK
POETA
NOS
MARYNA
RADCZYNI
CZEPIEC
KLIMINA
STASZEK
ŻYD
MUZYKANT
|
|
GOSPODYNI
PANNA MŁODA
WOJTEK
DZIAD
KASPER
DZIENNIKARZ
KSIĄDZ
ZOSIA
HANECZKA
CZEPCOWA
KASIA
KUBA
RACHEL
ISIA
|
OSOBY DRAMATU:
CHOCHOŁ
WIDMO
STAŃCZYK
HETMAN
RYCERZ CZARNY
UPIÓR
WERNYHORA
[8]DEKORACYA:
Noc Listopadowa; w chacie, w świetlicy. Izba wybielona siwo, prawie błękitna, jednym szarawym tonem pół-błękitu obejmująca i sprzęty i ludzi, którzy się przez nią przesuną.
Przezedrzwi otwarte z boku, ku sieni, słychać huczne weselisko, buczące basy, piskanie skrzypiec, niesforny klarnet, hukania chłopów i bab i, przygłuszający wszystką nutę, jeden melodyjny szum i rumot tupotających tancerzy, co się tam kręcą w zbitej masie w takt jakiejś ginącej we wrzawie piosenki...,
I cała uwaga osób, które przez tę izbę-scenę przejdą, zwrócona jest tam, ciągle tam; zasłuchani, zapatrzeni ustawicznie w ten tan, na polską nutę,... wirujący dookoła, w półświetle kuchennej lampy, taniec kolorów, krasych wstążek, pawich piór, kierezyj, barwnych kaftanów, nasza dzisiejsza wiejska Polska.
A na ścianie głębnej: drzwi do alkierzyka, gdzie łóżka gospodarstwa i kołyska i pośpione na łóżkach dzieci, a górą zszeregowani Święci obrazkowi. Na drugiej bocznej ścianie izby: okienko, przysłonione białą muślinową firaneczką; nad oknem wieniec dożynkowy z kłosów; — za oknem ciemno, mrok, — za oknem sad, a na deszczu i słocie krzew otulony w słomę, w zimową ochronę okryty.
Na środku izby stół okrągły, pod białym, sutym obrusem, gdzie przy jarzących brązowych świecznikach żydowskich suta zastawa, talerze, poniechane tak, jak dopiero co od nich cała weselna drużba wstała, w nieładzie, gdzie nikt o sprzątaniu nie myśli. Około stołu prosie drewniane stołki kuchenne [9]z białego drzewa; przytem na izbie biórko, zarzucone mnóstwem papierów; ponad biórkiem fotografia matejkowskiego Wernyhory i litograficzne odbicie matejkowskich Racławic. Przy ścianie w głębi sofa wyszarzana; ponad nią złożone w krzyż szable, flinty, pasy podróżne, torba skórzana. W innym kącie piec bielony, do maści z izbą; obok pieca stolik empire, zdobny świecącemi resztami brązów, na którym zegar stary, alabastrowemi kolumienkami dźwigający złocony krąg godzin; nad zegarem portret pięknej damy w stroju z lat 1840 w lekkim muślinowym zawoju przy twarzy młodej w lokach i na ciemnej sukni.
U boku drzwi weselnych skrzynia ogromna wyprawna wiejska, malowana w kwiatki pstre i pstre desenie; wytarta już i wyblakła. Pod oknem stary grat, fotel z wysokim oparciem.
Nad drzwiami weselnymi ogromny obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej z jej sukienką srebrną i złotym otokiem promieni na tle głębokiego szafiru; a nad drzwiami alkierza takiż ogromny obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, w utkanej wzorzystej szacie w koralach i koronie polskiej Królowej, z dzieciątkiem, które rączkę ku błogosławieniu wzniosło.
Strop drewniany w długie belki proste z wypisanym na nich Słowem Bożym i rokiem pobudowania.
RZECZ DZIEJE SIĘ W ROKU TYSIĄC DZIEWIĘĆSETNYM. [10]SCENA 1. CZEPIEC, DZIENNIKARZ.
CZEPIEC
- Cóż tam panie w polityce?
- Chińczyki trzymają się mocno!
DZIENNIKARZ
- A, mój miły gospodarzu,
- mam przez cały dzień dosyć Chińczyków
CZEPIEC
- Pan polityk!
DZIENNIKARZ
otóż właśnie polityków
- mam dość, po uszy, dzień cały
CZEPIEC
- kiedy to ciekawe sprawy
DZIENNIKARZ
- A to czytaj, kto ciekawy; —
- wiecie choć, gdzie Chiny leżą
CZEPIEC
- No daleko, kajsi gdzieś daleko;
- a panowie to nijak nie wiedzą,
- że chłop chłopskim rozumem trafi,
- choćby było i daleko.
- A i my tu cytomy gazety
- i syćko wiemy
DZIENNIKARZ
A po co — ?
CZEPIEC
- Sami się do światu garniemy
[11]DZIENNIKARZ
- Ja myślę, że na waszej parafii
- świat dla was aż dosyć szeroki
CZEPIEC
- A tu ano i u nas bywają,
- co byli aże dwa roki
- w Japonii; jak była wojna
DZIENNIKARZ
- ale tu wieś spokojna, —
- niech na całym świecie wojna,
- byle polska wieś zaciszna,
- byle polska wieś spokojna
CZEPIEC
- Pon się boją we wsi ruchu,
- Pon nos obśmiwajom w duchu. —
- A jak my, to my się rwiemy
- ino do jakiej bijacki.
- Z takich jak my był Głowacki.
- A jak myślę, że panowie
- duza by już mogli mieć,
- ino oni nie chcom chcieć!
SCENA 2. DZIENNIKARZ, ZOSIA.
DZIENNIKARZ
- Pani to taki kozaczek:
- jak zesiądzie z konika, jest smutny,
ZOSIA
- A pan zawsze bałamutny
[12]DZIENNIKARZ
- to nie komplement, to czuję
- i tego bynajmniej nie tłumię
ZOSIA
- Dobrze, że przynajmniej pan umie
- zmiarkować kiedy uczucie
- a kiedy salonowa zabawka, —
- ale w tym razie
DZIENNIKARZ
- to sprawka
- pani wdzięku, pani jest bardzo miła,
- pani tak główkę schyliła
ZOSIA
- Prawda? tak jakbym się dziwiła,
- że mnie tyle honoru spotyka,
- pan redaktor dużego dziennika
- przypatruje się i oczy przymyka
- na mnie, jako na obrazek
DZIENNIKARZ
- A obrazek malowny, bez skazek,
- farby świeże, naturalne,
- rysunek ogromnie prawdziwy,
- wszystko aż do ram idealne
ZOSIA
- widzę, znawca osobliwy
DZIENNIKARZ
- I czemuż pani się gniewa
ZOSIA
- że pan jak Lohengrin śpiewa [13]
- nademną, jak nad łabędziem,
- że my dla siebie nie będziem
- i pocóż tyle śpiewności?
DZIENNIKARZ
- oto tak, tak z rozlewności
- towarzyskiej.
SCENA 3. RADCZYNI, HANECZKA, ZOSIA.
HANECZKA
- ach cioteczko, ciotusieńko!
RADCZYNI
- co serdeńko?
HANECZKA
- tamci tańczą, my stoimy;
- chcemy tańczyć także i my
RADCZYNI
- Może który z panów zechce
ZOSIA
- z nikim z panów tańczyć nie chce
RADCZYNI
- potańcujcie trochę same
ZOSIA
- mybyśmy chciały z drużbami,
- z tymi, co pawiemi piórami
- zamiatają pułap izby
RADCZYNI
- poszłybyście tam do ciżby
[14]HANECZKA
- to tak miło, miło w ścisku
RADCZYNI
- Oni się tam gniotą, tłoczą
- i ni ztąd, ni zowąd naraz
- trzask, prask, biją się po pysku
- to nie dla was
ZOSIA
- My wrócimy zaraz
RADCZYNI
- Cóżeś ty tak dziś wesoła
- odgarnij se włosy z czoła.
ZOSIA
- Raz dokoła, raz dokoła
HANECZKA
- Ciotusieńka zła okropnie,
- zła okrótnie, — a przelotnie, —
- zaraz buzie pocałuję
RADCZYNI
- Hanka zawsze swego dopnie, —
- niech się panna wytańcuje
SCENA 4. RADCZYNI, KLIMINA.
KLIMINA
- Pochwalony, dobry wieczór państwu
RADCZYNI
- Pochwalony, — gospodyni
[15]KLIMINA
- tu wsiosko od maleńkości, Klimina,
- po wójcie wdowa
RADCZYNI
- Radczyni
- jestem z Krakowa
KLIMINA
- macie syna
RADCZYNI
- tańcuje tam,
KLIMINA
- niech się bawi;
- som ta dziwki, niech nie stoją
RADCZYNI
- jakoś mu nie idzie skoro,
- bo się ino pogapuje
KLIMINA
- panowie dziwek się boją;
- zaraz która co przyniesie,
- ino roz sie przetańcuje
RADCZYNI
- wyście sobie, a my sobie.
- Każden sobie rzepkę skrobie
KLIMINA
- myślałam, pomówię z matusią,
- toby wnuczka kołysała
RADCZYNI
- a toście wy skora kumosiu; [16]
- ledwo że w koło spojrzała,
- jużby mi synów swatała
KLIMINA
- hej, josie bawiła wprzódzi,
- terozbym lo inszych chciała.
- Coraz więcej potrza ludzi.
- Żeniłabym, wydawała!
SCENA 5. ZOSIA, KASPER.
ZOSIA
- drużba tańczy, proszę ze mną
KASPER
- panienka obcesem wpada
ZOSIA
- a w kółeczko
KASPER
- do okoła.
- Panienka se ta wesoła.
- Ano Kaśka będzie rada,
- jak przestoi
ZOSIA
- Kaśka, jaka?
KASPER
- ano ta, co w kącie taka
ZOSIA
- druchna?
KASPER
- juści, druchna pirso,
- co mi ją na żone rają
[17]ZOSIA
- raz dokoła, raz dokoła
KASPER
- panienka się nie zgniwają,
- że ją lepiej gabne w pasie,
- ano Kaśka w sobie syrso
ZOSIA
- pewno drużba kocha Kasie
KASPER
- Panienka se ta wesoła
ZOSIA
- raz dokoła, raz dokoła
SCENA 6. HANECZKA, JASIEK.
HANECZKA
- Jakby Jasiek chciał tańcować,
- tobym z Jaśkiem tańcowała
JASIEK
- a mogę sie ofiarować,
- by ino panienka chciała
HANECZKA
- Proszę, proszę, chwilkę w koło,
- jak wesoło, to wesoło.
- Jasiek dzisiaj pierwszy drużba
JASIEK
- najmilso mi tako służba
[18]SCENA 7. RADCZYNI, KLIMINA.
RADCZYNI
- cóżta gosposiu na roli,
- czyście sobie już posiali
KLIMINA
- tym ta casem sie nie siwo
RADCZYNI
- a mieliście dobre żniwo
KLIMINA
- Dzięka Bogu, tak ta bywo
RADCZYNI
- jak złe żniwo, to was boli,
- żeście się napracowali
KLIMINA
- zawszeć sie co przecie zgarnie
RADCZYNI
- dobrze sobie wyglądacie
KLIMINA
- i pani ta tyz nie marnie
RADCZYNI
- jeszcze się widzicie młoda
KLIMINA
- jak po Marcinie jagoda
RADCZYNI
- może jeszcze się wydacie
[19]KLIMINA
- a cóz sie ta tak pytacie
SCENA 8. KSIĄDZ, PANNA MŁODA, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
- Ksiądz dobrodziej łaskaw bardzo.
- Proszę nas niezapominać
KSIĄDZ
- Są i tacy co mną gardzą,
- żem jest ze wsi, bom jest z chłopa.
- Patrzą koso, — zbędą prędko,
- a tu mi na sercu lentko.
- Sami swoi, polska szopa
- i ja z chłopa i wy z chłopa
PAN MŁODY
- ksiądz dobrodziej już niebawem
- będzie nosić pelerynkę
KSIĄDZ
- może i należy mi się;
- lecz pewnego nic nie wi się.
- Inni także robią ślinkę;
- może sprawię pelerynkę, —
PAN MŁODY
- może z konsystorza przecie
- popatrzą okiem łaskawem,
- życzę bardzo
[20]PANNA MŁODA
- choć co dadzą;
- ino te ciarachy tworde,
- trzaby stoć i walić w morde
PAN MŁODY
- moja duszko, tu sie mówi
- o kościelnej dostojności,
- którą mają przyznać Jegomości
PANNA MŁODA
- jo myślała, że co inne
KSIĄDZ
- naiwne to i niewinne
SCENA 9. PAN MŁODY, PANNA MŁODA.
PANNA MŁODA
- cięgiem ino radbyś godać.
- Jakie to kochanie bedzie
PAN MŁODY
- a ty wolisz całowanie, —
- będziesz kochać a powiedz-że
PANNA MŁODA
- Przeciem ci już wygodała.
- Przecież ci mnie nikt nie wydrze
PAN MŁODY
- serce do kochania radsze;
- Toś już moja! Radość, szczęście;
- nie myślałem, że tak wiele
[21]PANNA MŁODA
- ano chciałeś, masz wesele
PAN MŁODY
- ach, nie patrzę, jak całuję;
- nie całuję, kiedy patrzę,
- a lica masz coraz gładsze
PANNA MŁODA
- A krew sie tak resumuje
PAN MŁODY
- Pocałujże, jeszcze, jeszcze,
- niechże tobą się napieszczę:
- usta, oczy, czoło, wieniec
PANNA MŁODA
- takiś ta nienasyceniec
PAN MŁODY
- nigdy syty, nigdy zadość;
- taka to już dla mnie radość;
- całowałbym cię bez końca
PANNA MŁODA
- a to męcąco robota;
- nie dziwota, nie dziwota,
- żeś tak zbladnoł, taki wrzący
PAN MŁODY
- nie chwalący, nie chwalący,
- spokoju mi nie dawały
PANNA MŁODA
- abo chciałeś
[22]PAN MŁODY
- same chciały
PANNA MŁODA
- Cóz-ta za śkaradne śtuki
PAN MŁODY
- myśmy takie samouki;
- kochałem się po różnemu
- a ciebie chcę po swojemu,
- po naszemu,
PANNA MŁODA
- a no z duszy,
- jak ci dobrze, niech ta bedzie
PAN MŁODY
- teraz ci mnie nic nie zwiedzie.
- Takem pragnął, zboża, słońca...
PANNA MŁODA
- Mos wesele! — podź do tońca!
SCENA 10. POETA, MARYNA.
POETA
- Żeby mi tak rzekła która,
- sercem już dysponująca,
- tak po prostu, no chcę ciebie,
- jak jaka wiejska dziewczyna
MARYNA
- to niby ja ta dziewczyna,
- ja oświadczyć się mająca?
- Skądże taka pewna mina?
[23]POETA
- wcale insze miałem plany,
- jeźlim plany miał w ogóle, —
- chciałem coś powiedzieć czule,
- chciałem zapukać w serduszko,
- coś usłyszeć, coś podsłuchać:
- jak się to tam musi ruchać,
- jak się to tam musi palić
MARYNA
- muszę panu się pożalić,
- w serduszku nie napalone;
- jak kto weźmie mnie za żone,
- będzie sobie ciepło chwalić;
- muszę panu się pożalić:
- choć zimno, można się sparzyć
POETA
- Amor mógłby gospodarzyć
MARYNA
- Amor ślepy, może zdradzić
POETA
- Amor: duch skrzydlaty, gończy
MARYNA
- Pretensyi do skrzydeł wiele
POETA
- więc się na pretensyach kończy
MARYNA
- a nie kończy się w kościele.
[24]POETA
- byłby to już Amor w klatce
MARYNA
- lis w pułapce
POETA
- motyl w siatce
MARYNA
- Paź królowej na usługach
POETA
- ślub po zapłaconych długach.
- Miłość nęci rozmaita
MARYNA
- a to z nami kwita
POETA
- kwita, —
- nie myślałem, że coś świta,
- pani prawie obrażona
MARYNA
- Czegoż to pan jeszcze szuka
POETA
- że nie poszła w las nauka
MARYNA
- któż się uczył?
POETA
- tak wzajemnie:
- ja od pani, pani ze mnie
[25]MARYNA
- a na cóż mnie tej nauki?
POETA
- Na nic
MARYNA
- więc?
POETA
- sztuka dla sztuki
MARYNA
- zawrót głowy, wielka chwała;
- niech pan sztuki płata różne,
- bylebym ja spokój miała
POETA
- rozmowa z panienką młodą,
- jak ją zwykle młodzi wiodą
- w takim stylu skrzydełkowym,
- rozmowa z panną upartą
- o miłości, o Amorze,
- o kochaniu, co w tym, owym
- z nagła się przejawić może; —
- szepty z panną czarującą
- przez pół seryo, przez pół drwiąco, —
- zawsze jeszcze studyum warto
MARYNA
- przez pół drwiąco, przez pół seryo
- bawi się pan galanteryą
POETA
- ale gdzieta, ale gdzieta
[26]MARYNA
- Pan poeta, pan poeta.
- Coś jak liryzm struna brzękła;
- ja o pana się przelękła,
- że ta strzała niespodziana
- może trafić, ale pana.
- Słucham co to za wymowa
POETA
- Słowa, słowa, słowa, słowa
MARYNA
- ale gdzieta, ale gdzieta
POETA
- bawię panią galanteryą
- przez pół drwiąco, przez pół seryo;
- stąd się styl osobny stwarza:
- nikt nikogo nie dosięga,
- nikt nikogo nie obraża, —
- na łokcie różowa wstęga, —
- nie prowadzi do ołtarza —
- tajemnicą jest kobieta
MARYNA
- Pan poeta, pan poeta
SCENA 11. KSIĄDZ, PAN MŁODY, PANNA MŁODA.
KSIĄDZ
- zwracam się do panny młody,
- pijąc do pana młodego
[27]PANNA MŁODA
- cóz takiego, cóz takiego,
KSIĄDZ
- może, hm, po pewnym czasie,
- bo to człowiek jest człowiekiem,
- ot przykładem tylu ludzi, —
- bo to człowiek jest człowiekiem,
- usiada się tylko z wiekiem
PANNA MŁODA
- niby jak to kwaśne mliko
KSIĄDZ
- wyście młodzi, wyście młodzi,
- choć się dzisiaj wszystko godzi,
- przyjdzie czas, co was ochłodzi
PAN MŁODY
- Dzięki, niech się ksiądz nie trudzi,
- niech nie trudzi się dobrodziej,
- wdał się Pan Bóg już w tę sprawę
- i ten wszystko załagodzi;
- byliśmy rano w kościele,
- braliśmy ślub u ołtarza
KSIĄDZ
- no, ale to tak się zdarza;
- ogromnie przypadków wiele
- i przypomnieć pożytecznie
PAN MŁODY
- Podziękujże za obawę
[28]PANNA MŁODA
- Zdarłabym jej łeb, jak krosna
PAN MŁODY
- a kocha, bo jest zazdrosna
KSIĄDZ
- ach, kolorowa bajecznie!
SCENA 12. PAN MŁODY, PANNA MŁODA.
PAN MŁODY
- Kochasz ty mnie
PANNA MŁODA
- moze, moze, —
- cięgiem ino godos o tem
PAN MŁODY
- bo mi serce wali młotem,
- bo mi w głowie huczy, szumi,...
- moja Jaguś, toś ty moja
PANNA MŁODA
- twoja, jak trza, juści twoja;
- bo cóż cie ta znów tak dumi,
- cięgiem ino godos o tem
PAN MŁODY
- a ty z twoim sercem złotem
- nie zgadniesz dziewczyno-żono,
- jak mi serce wali młotem,
- jak cie widzę z tą koroną, [29]
- z tą koroną świecidełek,
- w tym rozmaitym gorsecie,
- jak lalkę dobytą z pudełek
- w Sukiennicach, w gabilotce:
- zapaseczka, gors, spódnica,
- warkocze we wstążek splotce;
- że to moje, że to własne,
- że tak światłem gorą lica
PANNA MŁODA
- buciki mom troche ciasne
PAN MŁODY
- a to zezuj, moja złota
PANNA MŁODA
- ze sewcem tako robota
PAN MŁODY
- tańcuj boso
PANNA MŁODA
- panna młodo?!
- Cóz ta znowu, to nimozno
PAN MŁODY
- co się męczyć? w jakim celu?
PANNA MŁODA
- trza być w butach na weselu
SCENA 13. KSIĄDZ, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
- któż komu czego zabroni
[30]KSIĄDZ
- zależy za czem kto goni
PAN MŁODY
- tak cudzego pilnujecie
KSIĄDZ
- nie każdy ma jedno na świecie
- a każdy ma swoje osobne,
- co go trzyma, — a te drobne
- rzeczki, małe, niepozorne
- składają się na jedną wielką rzecz
PAN MŁODY
- ksiądz sobie, jako chcesz, przecz. —
- Szczęście każdy ma przed nosem
- a jak ma, to trzeba brać, —
- trzeba iść za serdecznym głosem
- i nic pozwolić się kpać
KSIĄDZ
- no mój panie,
- nie każdemu jednakie wołanie.
- A jak kto ręką sięgnie po co, a nie dostanie.
SCENA 14. RADCZYNI, MARYNA.
RADCZYNI
- A panny już bez pamięci,
- widzę, hulają
MARYNA
- do smaku
- jak mnie Czepiec chwycił w pół, [31]
- jak zawinął i obleciał w kółko,
- tom w oczach zobaczyła gwiazdy,
- jakby jakieś napowietrzne jazdy,
- kręcące się zawrotem kół
RADCZYNI
- pot oblewa całe czółko;
- możesz się zaziębić wnet
MARYNA
- a tak — teraz to sobie myślę:
- co insze złoto, a co insze miedź
RADCZYNI
- nie pleć, spocznij, cicho siedź
MARYNA
- a myśl moja het, het, het....
SCENA 15. MARYNA, POETA.
POETA
- Elektryczność z oczu bije
MARYNA
- zgrzałam się przy tańcowaniu
POETA
- Pani marzy o kochaniu, —
- co tam pani serce czyje
MARYNA
- Może pańskie serce zatem, — — [32]
POETA
- Umie pani strzelać batem — —?
MARYNA
- Jakto, co to, — tak przez kogo?
POETA
- Tak w powietrze, a szeroko
MARYNA
- Co tam panu serce czyje; —
- a umie pan kopnąć nogą — —?
POETA
- tak przez kogo
MARYNA
- Nie tak srogo, —
- tak w powietrze, a wysoko
POETA
- Na, co, po co
MARYNA
- dla niczego
POETA
- to nic złego
MARYNA
- I nic z tego
POETA
- to zagadka
MARYNA
- Sfinx
[33]POETA
- Meduza.
MARYNA
- Może z tego pan odgadnie
- nowoczesny styl harbuza;
- tak, jak ja odgadłam snadnie:
- próżność na wysokiej skale,
- w swojej własnej śpiącą chwale
POETA
- Zeus i Pan Bóg mieszka w niebie,
- przedsię obaj są u siebie.
- Psyche to najczulej pieści. —
- O tem, gdzie kto śpi wysoko,
- pani wie coś z głuchych wieści;
- nie dosięgło jeszcze oko.
MARYNA
- Rozumiem coś z wielką biedą;
- nie dosięgło jeszcze oko,
- nie zawlokłam się na turnie;
- tak tam dumnie, szumnie, chmurnie.
- Bałamuctwa w wielkim stylu,
- które już przeżyło tylu,
- różni więksi, mniejsi, nizcy;
- wszystko bardzo wyjątkowe,
- bardzo dziwne, bardzo nowe,
- tylko że tak robią wszyscy
POETA
- Słucham, co to za wymowa
MARYNA
- Słowa, słowa, słowa, słowa
[34]POETA
- ale gdzieta, ale gdzieta,
- to uczucia tak się garną;
- szkoda, żeby szły na marno
MARYNA
- pan poeta, pan poeta;
- pan myśli, że ja zajęta
POETA
- widzę, że pani pamięta,
- jaka komu etykieta
- przylepiona i przypięta
MARYNA
- Szkoda, żeby szły na marno
- te uczucia, co się garną:
- Pan poeta, pan poeta
POETA
- otóż to, to etykieta
SCENA 16. ZOSIA, HANECZKA.
ZOSIA
- Chciałabym kochać, ale bardzo,
- ale tak bardzo, bardzo, mocno
HANECZKA
- to ta muzyka gra tak skoczno
- i pewno serce tobie skacze.
- Jeszcze się dosyć, dość napłacze,
- nim go kochanie ułagodzi.
- Pociesz się serce, pociesz miła, [35]
- jeszcze niejedna łza, mogiła
- od tej miłości ciebie grodzi
ZOSIA
- że to tak losy szczęściem gardzą,
- że tak nie sypią szczęściem w oczy,
- tylko tak zaraz błyski gasną,
- ledwo się w oczach świt roztoczy
HANECZKA
- musi przyjść wprzódy cierpień koło;
- przejść musi wprzódy, nędzę, bole,
- a potem kiedyś będzie wesoło,
- jak ci ból serce dość nakole
ZOSIA
- ja gdybym była losów panią,
- naprzykład taką, wiesz: Fortuną,
- tobym odarła złote runo,
- żeby dać wszystko ludziom tanio;
- żeby się tak nie umęczali,
- w takiem gonieniu ciężkiem, długiem:
- każden jak więzień za swym pługiem;
- żeby się syto nakochali,
- żeby się wszystko im kręciło:
- jakby się złote nitki wiło
HANECZKA
- A tu są takie Parki stare,
- co nożycami tną przędziwo
ZOSIA
- A chyba to za jaką karę
- Miłość jest taką nieszczęśliwą. [36]
- Za czyjąż winę, czyjąż karę
- rwać chcą przędziwo Parki stare,...
- Ach tak bym chciała, kochać bardzo
HANECZKA
- musisz się wprzódy dość naszlochać,
- napłakać, zbeczeć, razy wiele,
- aże postawią cię w kościele
- a potem sobie możesz kochać
ZOSIA
- Ach, tem uczucia moje gardzą, —
- nie to, nie jeszcze miałam w myśli:
- chciałabym, żeby się kto zjawił,
- ktoby mi nagle się spodobał,
- żebym się jemu też udała
- i byśmy równo na to przyśli.
- Widzisz, takiegobym kochała
- i to tak bardzo, bardzo, bardzo
HANECZKA
- Ach, tem uczucia moje gardzą;
- przecie trza wprzódy wypróbować,
- trza coś przecierpieć, coś przeboleć,
- żeby módz miłość uszanować
ZOSIA
- już ja tam swoje będę woleć.
SCENA 17. PAN MŁODY, ŻYD.
PAN MŁODY.
- Przyszedł Mosiek na wesele
[37]ŻYD
- Nu ja tu przyszedł nieśmiele
PAN MŁODY
- no, jesteśmy przyjaciele
ŻYD
- no, tylko, że my jesteśmy
- tacy przyjaciele, co się nie lubią
PAN MŁODY
- a tak, jak są tacy, co skubią,
- to i są tacy, co się boczą
ŻYD
- niech się boczą, a jak oni potrzebują,
- to ich u mnie jest bardzo wiele
PAN MŁODY
- w zastawie
ŻYD
- no, to tak, jak w kieszeni; —
- pan dzisiaj w kolorach się mieni;
- pan to przecie jutro zruci
PAN MŁODY
- Narodowy chłopski strój
ŻYD
- no, pan się narodowo bałamuci,
- panu wolno, — a to ładny krój, —
- to już było.
PAN MŁODY
- no, to jeszcze wróci
[38]ŻYD
- jak będzie każdy patrzeć przed nos swój,
- może co z tego będzie na inkszy raz
PAN MŁODY
- oto właśnie teraz taki czas
ŻYD
- No, ja to gram na skrzypce, a pan na bas
PAN MŁODY
- Przyszedł Mosiek na wesele, to mu basuje
ŻYD
- no, już ja wiem od mojej córki,
- że pan młody muzykę czuje
PAN MŁODY
- pragnąłem widzieć pannę Rachele
ŻYD
- Ona przyjdzie sama tu;
- mówiła, że zamiast snu
- woli widok panów i wesele, —
- wykształcona
PAN MŁODY
- nawet wierze
ŻYD
- mówi, że ją muzyka bierze,
- za mąż jej nie biorą jeszcze;
- może ją przy poczcie umieszcze;
- moja córka, to kobita,
- a jest panna modern całkiem,
- jak gwiazda.
[39]PAN MŁODY
- więc satelita
ŻYD
- jakie tylko książki są, to czyta
- a i ciasto gniecie wałkiem,
- była w Wiedniu na operze,
- w domu sama sobie pierze, —
- no, zna cały Przybyszewski
- a włosy nosi w półkole,
- jak włoscy w obrazach anieli
- ala,
PAN MŁODY
- a là Botticelli
ŻYD
- żeby pan był przecie kiedy
- chciał z nią gadać
PAN MŁODY
- chciałem, chciałem
- raz byłem, to nie zastałem
ŻYD
- ona lubi te poety;
- ona nawet chłopy lubi;
- ona chłopom kredyt daje,
- to mi się aż serce kraje,
- bo to rzecz drażniąca wielce
- i nieraz jestem w rozterce:
- tu interes — a tu serce. —
- Po co się pan z chłopką żeni,
- są panny inteligentne
[40]POETA
- one mnie się wydają przeciętne.
- Kocham te z Botticellego,
- lecz nie chcę zapychać niemi
- każdej piędzi naszej ziemi
SCENA 18. PAN MŁODY, ŻYD, RACHEL.
RACHEL
- Ach, bon soir
ŻYD
- moja córka
RACHEL
- jedna mnie tu zwiodła chmurka,
- jedna mgła, opary nocy;
- ta chałupa rozświecona,
- zdaleka, jak arka w powodzi,
- błoto naokoło, potopy,
- hukają pijane chłopy;
- ta chałupa rozświecona,
- grająca muzyką w noc ciemną,
- wydała mi się arcyprzyjemną,
- jako arka, nakształt czarów łodzi,
- i przyszłam, — — tate pozwoli
ŻYD
- no, niech sobie Rachel poswywoli,
- no, pan się mną żydem brzydzi
- a ją to pan musi uszanować:
- ona się ojca nie wstydzi
[41]PAN MŁODY
- przyszła pani z nami potańcować;
- jeśli pani szuka parki,
- przygarniemy ją w noc ciemną.
- Tam są tańce, — tam są grajki
- a tu zastaw gospodarski
SCENA 19. PAN MŁODY, RACHEL.
RACHEL
- ensemble, jak z feerji, z bajki,
- ach ta chata rozśpiewana,
- jakby w niej słowiki dźwięczą
- i te stroje ukąpane tęczą.
PAN MŁODY
- ma pani słuszność, ćmy brzęczą
- najwięcej wokoło świec;
- gdzie błyska, muszą się zbiedz
RACHEL
- zlatują się w dobrej wierze,
- na oślep, serdecznie, szczerze;
- nie domyślają się wcale,
- że ich tam czeka ogarek,
- co im będzie skrzydła piec
PAN MŁODY
- na skrzydłach pani tu przyszła
RACHEL
- na skrzydłach myśl moja zwisła:
- szłam przez błoto po kolana
- od karczmy aż tu do dworu; — [42]
- ach ta chata rozśpiewana,
- ta roztańczona gromada,
- zobaczy pan, proszę pana,
- że się do poezyi nada,
- jak pan trochę zmieni, doda
PAN MŁODY
- Tak to czuję, tak to słyszę:
- i ten spokój, i tę ciszę,
- sady, strzechy, łąki, gaje,
- orki, żniwa, słoty, maje.
- Żyłem dotąd w takiej cieśni,
- pośród murów szarej pleśni:
- wszystko było szare, stare
- a tu naraz wszystko młode,
- znalazłem żywą urodę,
- więc wdecham to życie młode;
- teraz patrzę się i patrzę
- w ten lud krasy, kolorowy,
- taki rzeźki, taki zdrowy, —
- choćby szorstki, choć surowy.
- Wszystko dawne coraz bladsze,
- ja to czuję, ja to słyszę,
- kiedyś wszystko to napiszę;
- teraz tak w powietrzu wiszę
- w tej urodzie, w tem weselu;
- lecę, jak mnie konie niosą, —
- od miesiąca chodzę boso,
- odrazu się czuję zdrowo
- chadzam boso, z gołą głową;
- pod spód więcej nic nie wdziewam,
- odrazu się lepiej miewam.
[43]SCENA 20. PAN MŁODY, RACHEL, POETA.
POETA
- Panna młoda jakieś słówko
- ma do ciebie
PAN MŁODY
- rzucam damę,
- muszę służyć mojej pani
RACHEL
- Może słóweczko z wymówką,
- bo coś na mnie kiwa główką
POETA
- takie tam drobnostki same
SCENA 21. RACHEL, POETA.
RACHEL
- A pan mi zostawia siebie
POETA
- pani mnie interesuje
RACHEL
- ja się patrzę i miarkuję
POETA
- tak od pierwszego spojrzenia
RACHEL
- ach myśli pan, tak zniechcenia
POETA
- trzask gromu
[44]RACHEL
- spudłować można
POETA
- Otóż panienko wielmożna:
- miłość, Amor, strzała złota
RACHEL
- Amor, Amor, bóg bożyszcze
- rzuca się na pastwę oślep
- i woła:
- i zapalę i zniszczę
POETA
- Bellerofon leci oklep.
- Pani poezyą przesiąkła;
- Ledwo słówek parę brząkła
- Muza pani, — a już błyski
RACHEL
- pan sądzi, że koniec bliski;
- że mnie porwie Amor-bożek
POETA
- oto od stóp główy do nożek
- Galatea
RACHEL
- co, ja nimfa?
- Tosamo mi właśnie powtarza
- pewien koncypient jurysta
POETA
- więc go pani zaniedbuje,
- że to człowiek pracy
[45]RACHEL
- limfa:
- to jest taki, jak się zdarza
- zbyt często, co tylko powtarza,
- co kto drugi gdzie umieści
- w poezyi albo w powieści;
- nie indywidualista
POETA
- Pani żąda z pierwszej ręki
RACHEL
- jak od kwiatów, od jabłoni,
- od chmur, słońca, żabek, gadu,
- jak od kwitnącego sadu; —
- cała ta poezya co goni
- w powietrzu, którą wichr miata,
- która co dnia świeża wzlata,
- z wszystkiego fosforyzuje, — —
- pan to pisze, ja to czuję,
- więc
POETA
- i czegóż pani życzy
RACHEL
- miodu, rozkoszy, słodyczy
- miłości, roznamiętnienia
- i szczęścia
POETA
- a miłość wolna?...
RACHEL
- Ach marzyłam o tem zawsze
[46]POETA
- a gdyby tak szczęście łaskawsze
- pożaliło się jej biedy
RACHEL
- przestałabym marzyć wtedy
SCENA 22. RADCZYNI, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
- Jak się żenić, to się żenić
RADCZYNI
- komu dzwonią lat południe,
- niech się spieszy użyć wczasu
PAN MŁODY
- tak się pić chce przy źródełku;
- ożenić się w tem pragnieniu,
- to tak, jakby w uniesieniu....
RADCZYNI
- w równe nogi wskoczyć w studnie
PAN MŁODY
- nie utonę, nie utonę
RADCZYNI
- topi się, kto bierze żonę
PAN MŁODY
- Niech się stopi, niech się spali,
- byle ładnie grajcy grali,
- byle grali na wesele.
- Jak się tak muzyka miele,
- jak na żarnach, hula, dzwończy,
- niech se huka, stuka, puka, [47]
- pląsa, bije, przybasuje,
- piska skrzypiec struną cienką,
- tak podskocznie, tak mileńko;
- niech się miele jak młyn wodny
- w noc miesięczną, w czas pogodny;
- szumiejąca, niech się snuje
- a niech w dźwiękach się nie kończy,
- choćby usnąć w tańcowaniu
- przy mieleniu, przy hukaniu,
- w zapomnieniu, w kołysaniu;
- światy czarów, — czar za światem! —
- jestem wtedy wszystkim bratem
- i wszystko jest moim swatem
- w tém weselu, w tej radości:
- Bóg mi gości pozazdrości.
- Granie miłe, spanie miłe,
- życie było zbyt zawiłe,
- miło snami uciec z życia,
- sen, muzyka, granie, bajka, —
- zakupiłbym sobie grajka, —
- spać, bo życie zbyt zawiłe,
- trzaby mieć ogromną siłę,
- siłę jakąś tytaniczną,
- żeby być czemś na tej wadze,
- gdzie się wszystko niańczy w bladze, —
- to już tak po uszy sięga,
- Los: fatyga, czas: mitręga.
- Spać, muzyka, granie, bajka,
- zakupiłbym sobie grajka,
- to mi się do duszy nada
RADCZYNI
- Ach, pan gada, gada, gada
[48]SCENA 23. PAN MŁODY, POETA.
PAN MŁODY
- Jakże ci tu na weselu
POETA
- zdaje mi się, żem pan młody
PAN MŁODY
- a mnie się widzi, że patrzę
- na piękno i szczęście cudze,
- że nie moje, to, co moje
POETA
- to są takie niepokoje —
- a co mnie tam szczęście moje
- czy nie moje, a bierz licho
PAN MŁODY
- tylko cicho, tylko cicho,
- bo jak najdziesz twoje,
- to tak jakbyś nalazł nutę
POETA
- Wiersze?
PAN MŁODY
- wrażenia, wrażenia najszczersze,
- śpiewnik serdeczny, kantyczki,
- całość w książce, komplet serca
- i te wszystkie spotkania najpiersze,
- i te wszystkie rozmowy u pola,
- i w ogródku i we dworze,
- w sieni, na przysionku, w komorze, [49]
- aż do ślubu, aże do kobierca:
- komplet serca
POETA
- to ciekawe,
- że, co my rozumiemy przez prozę,
- przetapia się na dźwięk, rymy
- i że potem z tego idą dymy
- po całej literaturze
PAN MŁODY
- zupełnie tak jak w naturze:
- kwiat w swoim zapachu się lotni
- i przychodzą różni markotni
- tesame wąchać róże
POETA
- a gdyby tak ustroić się w róże
- i wejść na ogromny stos
- drzewa
- i pokazać: jak śpiewa
- człowiek, co w różach na czole
- umiera
PAN MŁODY
- trzebaby lutni Homera
POETA
- A Los, a Atmosfera,
- a ogień, a płomieni góra,
- a czarna obłoków chmura,
- coby się ze stosu wzbiła
PAN MŁODY
- Śmierć!?
[50]POETA
- A to byłaby Siła!
SCENA 24. POETA, GOSPODARZ.
POETA
- taki mi się snuje dramat
- groźny, szumny, posuwisty,
- jak polonez, gdzieś z kazamat,
- jęk i zgrzyt, i wichrów świsty. —
- Możę przy tem wichrów graniu, — —
- O jakiemś wielkim kochaniu.
- Bohater w zbrojej, skalisty,
- ktoś, jakoby złom granitu,
- rycerz z czoła, ktoś ze szczytu
- w grze uczucia, chłop »qui amat«,
- przytem historya wesoła
- a ogromnie przez to smutna
GOSPODARZ
- to tak w każdym z nas coś woła:
- jakaś historya wesoła
- a ogromnie przez to smutna
POETA
- A wszystko bajka wierutna.
- Wyraźnie się w oczy wciska,
- zbroją świeci, zbroją łyska
- postać dawna, coraz bliska,
- dawny rycerz w pełnej zbroi,
- co niczego się nie lęka,
- chyba widma zbrodni swojej [51]
- a serce mu z bolów pęka
- a on z takiem sercem w zbroi
- zaklęty u źródła stoi
- i do mętów studni patrzy
- i przegląda się we studni
- a gdy wody czerpnie ręką,
- to mu woda się zabrudni
- a pragnienie zdroju męką,
- więc mętów czerpa ze studni;
- u źródła, jakby zaklęty:
- taki jakiś polski święty
GOSPODARZ
- dramatyczne, bardzo pięknie, —
- u nas wszystko dramatyczne,
- w wielkiej skali, niebotyczne, —
- a jak taki heros jęknie,
- to po całej Polsce jęczy,
- to po wszystkich borach szumi,
- to po wszystkich górach brzęczy,
- ale kto tam to zrozumi,
POETA
- dramatyczny, rycerz błędny,
- ale pan, pan pierwszorzędny:
- w zamczysku sam osmętniały
- a zamek opustoszały
- i ten lud nasz taki prosty
- u stóp zamku, u stóp dworu
- i ten pan, pełen poloru
- i ten lud prosty rubaszny
- i ten hart rycerski, śmiały
- i gniew boski gromki, straszny
[52]GOSPODARZ
- tak się w każdym z nas coś burzy,
- na taką się burzę zbiera,
- tak w nas ciska piorunami,
- dziwnemi wre postaciami
- dawnym strojem, dawnym krojem
- a ze sercem zawsze swojem;
- to dawność tak z nami walczy.
- Coraz pamięć się zaciera, — — —
- tak się w każdym z nas coś zbiera
POETA
- Duch się w każdym poniewiera,
- że czasami dech zapiera;
- takby gdzieś het gnało, gnało,
- takby się nam serce śmiało
- do ogromnych wielkich rzeczy
- a tu pospolitość skrzeczy
- a tu pospolitość tłoczy,
- włazi w usta, w uszy, oczy;
- duch się w każdym poniewiera
- i chciałby się wydrzeć, skoczyć,
- ręce po pas w krwi ubroczyć,
- ramię rozpostrzeć szeroko,
- wielkie skrzydła porozwijać,
- lecieć, a nie dać się mijać;
- a tu pospolitość niska
- włazi w usta, ucho, oko; — —
- daleko, co było z bliska, —
- serce zaryte głęboko,
- gdzieś pod czwartą głębną skibą,
- że swego serca nie dostać.
[53]GOSPODARZ
- Tak się orze, tak się zwala
- rok w rok, w każdem pokoleniu:
- raz w raz dusza się odsłania,
- raz w raz wielkość się wyłania
- i raz w raz grąży się w cieniu.
- Raz w raz wstaje wielka postać,
- że ino jej skrzydeł dostać,
- rok w rok w każdem pokoleniu,
- i raz wraz przepada, gaśnie,
- jakby czas jej przepaść właśnie; —
- Każden ogień swój zapala,
- każden swoją świętość święci...
POETA
- My jesteśmy jak przeklęci,
- że nas mara, dziwo nęci,
- wytwór tęsknej wyobraźni
- serce bierze, zmysły draźni,
- że nam oczy zaszły mgłami;
- pieścimy się jeno snami
- a to, co tu nas otacza,
- zdolność nasza przeinacza:
- w oczach naszych chłop urasta
- do potęgi króla Piasta
GOSPODARZ
- A bo chłop i ma coś z Piasta,
- coś z tych królów Piastów, — wiele!
- — już lat dziesięć pośród siedzę,
- sąsiadujemy o miedze,
- kiedy sieje, orze, miele,
- taka godność, takie wzięcie;
[54]
- co czyni, to czyni święcie;
- godność, rozwaga, pojęcie.
- A jak modli się w kościele,
- taka godność, to przejęcie;
- bardzo wiele, wiele z Piasta;
- chłop potęgą jest i basta.
SCENA 25. POETA, GOSPODARZ, CZEPIEC, OJCIEC.
CZEPIEC
- Szczęść wam Boże
OJCIEC
- pochwalony
GOSPODARZ
- pochwalony, ojcze, kumie, —
- tyle gości od Krakowa
OJCIEC
- a bo lo nich to rzecz nowa,
- co jest lo nos rzeczą starą,
- inszom sie ta rzondzom wiarą,
- przypatrujom sie, jak czarom.
GOSPODARZ
- A to dla nich nowe rzeczy,
- to ich z ospałości leczy
CZEPIEC
- pan brat, — z miasta, — do nas znowu;
- jak się panu na wsi widzi [55]
POETA
- jak u siebie za pazuchą
CZEPIEC
- tu ta ładniej, tam to brzydzij;
- z miastowymi to dziś krucho;
- ino na wsi jesce dusa,
- co się z fantazyją rusa
GOSPODARZ
- gdyby wam tak...
CZEPIEC
- nie powtórzyć; —
- jakby kiedy, co, do czego,
- myśmy, — wi sie, nie od tego; —
- ino ktoby nas chcioł użyć, —
- kosy wissom nad boiskiem
OJCIEC
- toście zawdy mocny pyskiem
CZEPIEC
- ino sie napatrzcie pięści,
- niechno ino kaj-gdzie świsnę,
- to słychać jak w ziobrach chrzęści
GOSPODARZ
- jak z tym żydem
CZEPIEC
- tego zyda,
- było, jak go hukne w pysk, —
- juzem myśloł, że sie stocył,
- on sie tylko krwiom zamrocył
[56]
- a nie upod, bo był ścisk
- a to było przy wyborze,
- w sali w tym sokolskim dworze: —
- po co sie bestyjo darła
- a to tak z całygo garła; —
- było, jak go hukne w pysk,
- myślołem juz, że sie stocył,
- on sie ino krwiom zamrocył,
- a nie upod, bo był ścisk.
GOSPODARZ
- Toście Ptaka wybierali?
CZEPIEC
- A kiedy ptak, niechta leci
POETA
- macie ta skrzydlate ptaki?
CZEPIEC
- Ptok ptakowi nie jednaki,
- człek człekowi nie dorówna,
- dusa dusy zajrzy w oczy,
- nie polezie orzeł w gówna, —
- pon jest taki, a ja taki;
- jakby przyszło co, do czego,
- wisz pon, to my tu gotowi,
- my som swoi, my som zdrowi.
POETA
- pokłońcie się byle komu,
- poszukajcie króla Piasta.
CZEPIEC
- Pan mi razy dwa nie powi,
[57]
- bo jo orze gront i basta,
- znom, co kruk, a co pędraki,
- bo jo orze grunt i basta.
GOSPODARZ
- brat mój wiele podróżuje
CZEPIEC
- Szkoda, że pon nie lubuje,
- u nas wschodzi pikne żyto,
- pon pszenice odlazuje;
- pojon by sie pon z kobitą,
- swoja rola, swoja wola,
- swoje trocha, dobre i to.
POETA
- mnie to tak coś gna po świecie
CZEPIEC
- kaj ta znów
OJCIEC
- nie rozumiecie;
- panu trza powietrza dużo
POETA
- jestem sobie pan, żórawiec;
- zlatam, jak sie ma na lato;
- buduje se gniazdo z róż,
- ciułam słomę z waszych strzech,
- przysiadam na kalenice,
- rozpatruję okolice:
- daleko, czy blisko burz. —
- Rośnie wtedy wszystko u mnie,
- jak na próchnie, jak na trumnie,
[58]
- pełno wszelakiego ziela,
- które słońca żar aż spopiela, —
- przytem ta ogromna skala:
- jak w cmentarzu Ruisdala.
- A jak mnie kto w serce rani,
- ostrz się tępy w biedrze złomi,
- tego ani leczyć, ani
- ustrzedz się i zażyć hartu;
- człowiek się na ból łakomi,
- że ból swój, że toto są swoi, — — —
- ucieka wtedy za morze.
- Jak tak sercem co zatarga,
- to ostanie w sercu skarga;
- chce mieć wtedy szumne łoże
- fal, gdzie szuka snu w głębinie,
- snu w topieli, gnać w przestworze!
- Taki grot się ze mną włóczy;
- myślę, że ten ból jest siłą
CZEPIEC
- weź pan sobie żonę z prosta
- duza scęścia, małe kosta.
GOSPODARZ
- Cie, cie, cie, panie starosta
- wybyście ino swatali
CZEPIEC
- Jo chce, by sie ludzie brali,
- zeby sie jako garnęli,
- zeby sie tak w kupe wzięli,
- toby sie przecie nie dali
GOSPODARZ
- A to sie wam chwali, chwali
[59]OJCIEC
- czegóż wy tak prosto z mosta
- na panaście nastawali, —
- pon pedzieli, że żórawiec.
POETA
- Ptak powrotny
CZEPIEC
- Pon latawiec!
SCENA 26. OJCIEC, DZIAD.
DZIAD
- Patrzcie kumie, patrzcie kumie,
- jak sie wam to przydarzyło
OJCIEC
- Pan Bóg daje, Pan Bóg bierze;
- ani mi sie o tem śniło
DZIAD
- piekne pany, szumne pany
- i cóż wy na to mówicie,
- że to niby różne stany
OJCIEC
- co tam po kim szukać stanu.
- Ot spodobała się panu.
- Jednakowo wszyscy ludzie.
- Ot pany się nudzą sami,
- to sie pieknie bawiom z nami
DZIAD
- Bawiom, bawiom, moiściewy
[60]
- a toć były dawniej gniewy;
- nawet była krew, rzezańce
- i splamiła krew sukmany
OJCIEC
- byli ta tacy pohańce.
- Jo nic nie wiem, jestem czysty.
- To tam pewnie swoje robi
- Czart i ogień wiekuisty.
- Nie wódź nas na pokuszenie
- Panie Jezusie najsłodszy...
- Wyście znali
DZIAD
- byłeś młodszy
- a ja bywał blisko, bywał,
- widziałem, patrzały oczy,
- jak topniał śnieg i krew spłukiwał
- a potem Widziadło kroczy,
- wielką czarną chustą wieje
- i Śmierć sieje...
OJCIEC
- strasno podobno cholera
DZIAD
- tylo sta luda zabiera; —
- padali jak bąki rażone,
- byle ka, pod płot, na gnoju,
OJCIEC
- wieczyste odpocznienie
DZIAD
- hań kreślicie krzyż daremno!
[61]
- Na czołach, jakby znaczone
- plamy czarne i plamy czerwone. —
- Dopust Boski — i rzeź dopust.
- Odbywało się w czas zapust
OJCIEC
- ot wy, dziadu, jakby kruk,
- włóczycie się przy weselu
DZIAD
- hej, hej, stary przyjacielu,
- będzie pan twój wnuk.
SCENA 27. DZIAD, ŻYD.
DZIAD
- Tu tańcują, tam hulają
ŻYD
- w karczmie trza podmiatać izbę,
- kręcicie się tu po weselu.
DZIAD
- Lepiej się im tańczy w błocie,
- tu wcale nie zamiatają, —
- akurat żyd o nich dbo.
ŻYD
- Co godocie, co godocie,
- córka wam robotę do,
- nie kręćcie się tu, tam służba.
DZIAD
- Mosiek ta tyz tu nie drużba,
[62]ŻYD
- ja, tom tu po interesie,
DZIAD
- ciągnąć do swojego szynkwasu.
ŻYD
- Z weselem tyle hałasu,
- że wszystko się gniecie tu.
DZIAD
- On z miasta pan, ona chłopka,
- z miasta het poprzyjezdzali,
- z chłopami się przywitali
- jak się patrzy,
ŻYD
- taka szopka,
- bo to nie kosztuje nic,
- potańcować sobie raz:
- jeden Sas, a drugi w las.
SCENA 28. ŻYD, KSIĄDZ.
KSIĄDZ
- ano, panie arendarzu,
- jutro!
ŻYD
- termin, ja to wim
KSIĄDZ
- A Mosiek jest akuratny,
- to dlatego trzymam z nim.
[63]ŻYD
- Co do czego żyd jest nieprzydatny,
- to do takich rzeczy z groszem
- zawsze się przyda.
KSIĄDZ
- Po chłopach jednaka biéda;
- nic nie sprzedam z pustym koszem
ŻYD
- biere, płacę
KSIĄDZ
- daje, biere
ŻYD
- moje, twoje
KSIĄDZ
- twoje, moje,
- chłopską biédą nie obstoje.
ŻYD
- Patrz dobrodzij, co się dzieje,
- przy stołach się chłopy biją,
- Czepiec Maćka gruchnoł w łeb.
KSIĄDZ
- Maciek ta ma mocną głowe,
ŻYD
- może mu i nic nie zrobił,
- może rozbił na połowe.
KSIĄDZ
- A niech się ta chłopy biją,
- to Mosiek w nich wódkę leje,
- żyd, chłop, wódka, stare dzieje.
[64]ŻYD
- A sprzedaję, bo mam sklep; —
- Czepiec jutro ma mnie płacić,
- to dziś w koło bije w pysk,
KSIĄDZ
- na chłopach się chcesz bogacić,
- drzesz podwójny zysk.
ŻYD
- Chce dobrodzij na nich stracić,
- karczmę oddam,
KSIĄDZ
- jeszcze czas,
ŻYD
- czas to pieniądz,
KSIĄDZ
- dług rzecz święta,
- jutro termin,
ŻYD
- żyd pamięta,
KSIĄDZ
- pomów z Czepcem,
ŻYD
- chamy piją,
- ktoby zadarł z tą bestyją.
SCENA 29. ŻYD, KSIĄDZ, CZEPIEC.
CZEPIEC
- O mnie mowa, — jestem ci jo,
[65]KSIĄDZ
- panie Czepiec, znów coś było!
CZEPIEC
- Obmył sie juz, nic nie bedzie,
- szyćko przeńdzie, wylicy-sie.
KSIĄDZ
- A Wam to cosi patrzysie
- za te bitki, zwady, kłótnie,
CZEPIEC
- zawzięty jestem okrótnie,
- po co mi sie pies sprzeciwio.
ŻYD
- Panie Czepiec, wyście winni,
- wyście zapłacić powinni
- za mój konic.
CZEPIEC
- ty psie-ścirwo,
- konic twój? łżesz! z nas się żywią,
- ssają naszą krew, — grosz łudzą,
- nasze szyćko świństwem brudzą.
KSIĄDZ
- Panie Czepiec macie dług,
CZEPIEC
- nawet konic nie był wart
- te trzy kopki, raił czart,
- nie dam nic.
KSIĄDZ (do żyda)
- pozwijcie sądem
[66]CZEPIEC (do Księdza)
- ciewy, ciewy, z kiepskim rządem,
- toć to z waszej łaski ino
- Mosiek w karczmie sie rozpiro.
KSIĄDZ
- A bo wy nie chcecie płacić,
CZEPIEC
- bo drzecie skóre aż miło.
ŻYD
- Prawda jest, za duży czynsz,
- spuści z czynszu ksiądz dobrodzij.
CZEPIEC (wskazując Żyda)
- A, bo trzeba drzyć takiego,
KSIĄDZ
- jaka taksa słuszna, muszę.
ŻYD (wskazując Czepca)
- Nie dam księdzu, aż zapłaci
- swój dług!
KSIĄDZ (do Czepca)
- płaćcie dług!!
CZEPIEC
- Cy kaci,
- to któż moich groszy złodzij,
- czy żyd jucha, cy dobrodzij?!
KSIĄDZ
- wódka, —
[67]ŻYD
- weź skąd chcesz!
CZEPIEC
- psie dusze!!
- Niech jegomość sie nie gniewa,
- ale takim w gorącości,
- żebym, psiakrew, potłukł kości,
- nawet rodzonemu bratu.
SCENA 30. PAN MŁODY, GOSPODARZ.
PAN MŁODY
- Jak się kłócą, jak się łają!
GOSPODARZ
- ha! temperamenta grają!
- Temperament gra, zwycięża;
- tylko im przystawić oręża,
- zapalni jak sucha słoma;
- tylko im zabłysnąć nożem
- a zapomną o Imieniu Bożem, —
- taki rok czterdziesty szósty, —
- przecież to chłop polski także
PAN MŁODY
- a jakże to okropne, jakże
GOSPODARZ
- Do dziś chwalą sobie te zapusty
PAN MŁODY
- znam to tylko z opowiadań,
- ale strzegę się tych badań, [68]
- bo mi trują myśl o polskiej wsi:
- to byli jacyś psi,
- co wody oddechem zatruli
- a krew im przyrosła do koszuli.
- Patrzę się na chłopów dziś....
GOSPODARZ
- To co było może przyjś —
PAN MŁODY
- myśmy wszystko zapomnieli:
- mego dziadka piłą rżnęli...
- Myśmy wszystko zapomnieli
GOSPODARZ
- mego ojca gdzieś zadźgali,
- gdzieś zatłukli, spopychali;
- kijakami, motykami,
- krwawiącego przez lód gnali...
- Myśmy wszystko zapomnieli
PAN MŁODY
- Jak sie to zmieniają ludzie,
- jak sie wszystko dziwnie plecie;
- myśmy wszystko zapomnieli:
- o tych mękach, nędzach, brudzie;
- stroimy sie w pawie pióra
GOSPODARZ
- at odmienia nas natura;
- wiara, co jest jeszcze w ludzie,
- że coś z tego przecie będzie;
- rok w rok idziem po kolędzie
- i szukamy i patrzymy:
- czy co kiedy z tego będzie.
[69]
- Ot odmienia nas natura:
- wicher, co nad łanem wionie;
- drżenie, gdzieś aż w ziemi łonie; —
- par, który się wsiąka, wdycha,
- że się tak w tych zbożach tonie;
- chocia gleba może licha,
- nie trza ustępować z drogi:
- były bogi, będą bogi;
- wiara jeszcze jakaś w ludzie
PAN MŁODY
- jak się wszystko dziwnie plecie
GOSPODARZ
- jak się wszystko plecie dziwno.
SCENA 31. GOSPODARZ, KSIĄDZ.
GOSPODARZ
- Ksiądz dobrodziej chce się spieszyć,
- chce odjechać, zaraz konie....
KSIĄDZ
- bardzo mile czas tu schodzi;
- tak sie w swoim gruncie brodzi;
- ciekawi ci państwo młodzi
GOSPODARZ
- ciekawe, wszystko ciekawe.
- Strzemiennego!
KSIĄDZ
- strzemiennego!
[70]GOSPODARZ
- Kurdesz!!
KSIĄDZ
- coś staropolskiego — —
GOSPODARZ
- kurdesz nad kurdeszami!!!
SCENA 32. HANECZKA, JASIEK.
HANECZKA
- A, dziękuję Jaśku,
JASIEK
- dobrze?
HANECZKA
- dobrze, dobrze, — później jeszcze,
JASIEK
- Ja bo się panienką pieszcze,
- jak jakim świętym obrazkiem,
- jak pisanką, malowanką
HANECZKA
- Jeszcze będę tańczyć z Jaśkiem
SCENA 33. KASPER, JASIEK.
KASPER
- Jasiek, drużba, słuchaj bratku,
- co ci powiem na ostatku,
- zgadnij co —
[71]JASIEK
- nie wiem co,
KASPER
- że te panny, to nos chcom
JASIEK
- może, jo tak myśle som.
- Kasper, drużba, słuchaj bratku:
- co co powiem na ostatku;
- zgadnij co
KASPER
- nie wiem, no?
JASIEK
- że tak one ino kpiom.
KASPER
- co ta o to, druchny som,
- jesceśmy nie ladajacy.
JASIEK, KASPER
- albośmy to jacy, tacy.
- .........
SCENA 34. JASIEK.
JASIEK
- I Zdobyłem se pawich piór,
- nastroiłem pawich piór:
- pawie pióra ładne,
- pawie pióra kradne:
- postawie se pański dwór
- II Zdobęde se pański dwór,
[72]
- wywleke se złoty wór:
- złoty wór wysypie
- ludziskom przed ślipie:
- nakupie se pawich piór.
SCENA 35. PAN MŁODY, RADCZYNI.
PAN MŁODY
- jaki taki, niech se szczeka.
- Czy dziwota, czy dziwota:
- zamiast wody, że chcę mleka;
- że nie gonię, kto ucieka;
- na konkury lat nie trwonię,
- jak ci, co lat kwarantanne
- czekają, nim zgarną panne
RADCZYNI
- mego zdania to nie zmienia
PAN MŁODY
- punkt widzenia, kąt widzenia.
- O ten kredens, o tę szafę
- rozbiją się, jak o rafę
- i najbardziej zakochani; —
- znałem takich, prosze pani,
- pięć lat byli zaręczeni, —
- naraz szafa wszystko zmieni
RADCZYNI
- mego zdania to nie zmienia.
SCENA 36. POETA, RACHEL.
POETA
- pani się kiedy zakocha
- w chłopie
[73]RACHEL
- pan może wywróży.
- Mam do chłopców pociąg duży,
- lecz być musi ładny chłopiec.
- Powrót, powrót do natury
POETA
- nie tak trudno tego dociec:
- nie trafia się inszy który;
- skarżył się już pani ociec
- na ten literacki ton
RACHEL
- na wszystko dla mnie pozwala;
- nawet sobie mnie zachwala.
- Interesujące, co?,
- wyzysk, handel, ja i on
POETA
- wszystko się w poezyi topi
- u pani, ojciec i chłopi
RACHEL
- ogromnie dużo wierszy czytałam
POETA
- pisała pani kiedy?
RACHEL
- nie chciałam.
- Gust ten właśnie wielki miałam,
- żeby nie pisać, — lichą formą się brzydzę;
- ale za to, kędy spojrzę, to widzę
- poezję żywą zaklętą,
- tę świętą
[74]
- i tym jestem szczęśliwa:
- że święta i dla mnie żywa
POETA
- ze świętymi pani przestaje;
- za pan brat z różami w ogrodzie;
- za pan brat z obłokami
- a ku swojej wygodzie
- chce pani za pan brat z poetami
RACHEL
- Ach, pan ciągle mnie łaje, —
- cała ta przyroda tajemna
- przestała mi być ciemna
POETA
- choć oko wykol, noc na dworze, —
- to pannie serce żądzą gorze
- i wolałaby gdzie w komorze
- nie sama
RACHEL
- przyszłam na chwilę,
- gdzie ta chata rozśpiewana,
- przybiegłam jak ćmy, jak motyle,
- co biegą, — gdzie zapalona
- lampa, — ale odejdę w pokorze
- do dom
- i będę sobie wyobrażać pana
- zdaleka
- a jak będę zakochana
- przyślę panu list i klucz
POETA
- A włócz się poezjo, włócz,
- od komory, do komory,
[75]
- od ogrodu róż
- do sadu tych śpiących drzew:
- widać je tu z okienka;
- więc, jak pójdzie panienka
- a muśnie jej szal który krzew,
- to jej tęsknota i żal
- udzieli się przyciętej słomie
- a z krzaka smutek i cień
- udzieli się nieświadomie
- panience
RACHEL
- a tak, a tak
POETA
- a jak się drużba przydarzy,
- serduszko się drużbą pocieszy
- i zgrzeszy
RACHEL
- a tak, a tak:
- przez ogród pójdę, przez sad
- a pan niech tu w oknie stoi
POETA
- ujrzę panią rad,
- błądzącą przez mroczny sad,
- niby zakochaną i błędną,
- pół dziewicą, pół aniołem,
- pochyloną nad chochołem,
- jakby z obrazu Bern-dżonsa, —
- gdy ja będę w cieple stać
RACHEL
- no, nie trza się o mnie bać;
- nie przeziębi najgorszy mróz,
[76]
- jeźli kto ma zapach róż;
- owiną go w słomę zbóż,
- a na wiosnę go odwiążą
- i sam odkwitnie.
POETA
- to szczytnie; —
- ach pani się trochę dąsa
RACHEL
- patrz pan różę na ogrodzie
- owitą w chochoł ze słomy;
- przed tą pałubą słomianą
- poskarżę się mej poezyi;
- wyznam, jakich się herezyi
- nasłuchałam;
- jak się jęto kąsać, gryźć
- mnie, com przyszła zakochana! —
- Zmówię chochoł, każę przyść
- do izb, na wesele, tu, —
- może uwierzycie mu,
- że prawda, co mówi Rachela
POETA
- pani na imię Rachela
RACHEL
- czy to postać rzeczy zmienia?
POETA
- Ach, pani się zarumienia; —
- cieszę się pani imieniem, —
- sproś pani jakich chcesz gości, —
- imię pani tak liryczne
[77]RACHEL
- prawda, śliczne, — —
- a teraz proszę Miłości
- wysłuchać, —
- Chcę poetyczności
- dla was i chcę ją rozdmuchać;
- zaproście tu na Wesele
- wszystkie dziwy, kwiaty, krzewy,
- piórunypioruny, brzęczenia, śpiewy,
POETA
- i chochoła!
RACHEL
- już pan wierzy?!
- Już to pana zajęło:
- słoma, zwiędła róża, noc,
- ta nadprzyrodzona Moc
POETA
- może być weselna feta
- na wielką skalę!
RACHEL
- A! teraz pana pochwalę.
- Adje, — ta jedyna chwilka, —
- pan mnie zajął, pan teraz poeta
POETA
- otula się panna w szal, —
- więc już adje? —
RACHEL
- Nie dorosłam do wielkich skal;
- bawię się
- Pour passer le temps tylko
[78]SCENA 37. POETA, PANNA MŁODA.
POETA
- panno młoda myślę sobie,
- że, co zechcesz, to się stanie:
- miłość płonie z lic,
PANNA MŁODA
- jako, — jo nie umiem nic;
- niby na moje zawołanie
POETA
- na prośbę i rozkaz twój:
- żeś to dzisiaj panna młoda,
- jak jaśminy, jak jagoda
PANNA MŁODA
- i o cóż się to rozchodzi,
- że pon tylo się spodziwo
- po mnie
POETA
- ty dzisiaj jesteś szczęśliwą
- panno młoda, — zaproś gości
- tych, którym gdzie złe wciórności
- dopiekają, — którym źle, —
- których bieda, Piekło dręczy,
- których duch się strachem męczy
- a do wyzwoleństwa się rwie
PANNA MŁODA
- i pocóż te z Piekła duchy
POETA
- niechaj przyjdą na podsłuchy,
- na Wesele, gdzie muzyka
[79]PANNA MŁODA
- a to mi pon zabił ćwika;
- kaz się tylo luda zmieści
POETA
- muzyka ich chwilę popieści;
- duch taki chwilę przystanie
- a potem jako dym znika
PANNA MŁODA
- pon cosi trzy po trzy bają;
- może się inksi poznają
- o co chodzi, — ot mój mąż
SCENA 38. POETA, PANNA MŁODA, PAN MŁODY.
POETA
- Ach! pan młody! — ty pan młody!
- słuchaj, przecie ty poeta
- i ty dzisiaj sprawiasz Gody
PAN MŁODY
- ja szczęśliwy, do gospody
- sprosiłbym tu cały świat:
- takim rad, takim rad
POETA
- zaproś-że tego chochoła;
- tam za oknem skrył się w sad
PAN MŁODY
- cha, cha, cha, — cha, cha, cha,
[80]
- przyjdź chochole
- na Wesele,
- zapraszam cię ja, pan młody,
- wraz na gody
- do gospody
PANNA MŁODA
- jest na tyle jeść i pić,
- możesz sobie z nami kpić
PAN MŁODY
- dla nas samych dość za wiele;
- przyjdź chochole
- na Wesele
PANNA MŁODA
- przyjdze, przyjdze, jak mos wole
POETA
- Cha, cha, cha
PANNA MŁODA
- cha, cha, cha!
- Skoro północ zacznie bić,
- do nas tu na izbę przydź
PAN MŁODY
- Cha, cha, cha,
POETA
- cha, cha, cha
PANNA MŁODA
- cy on nos tyz posłucha,
- bo to głucho psiajucha
[81]PAN MŁODY
- sprowadź jeszcze kogo chcesz,
- ciesz się z nami,
- ciesz Godami
PANNA MŁODA
- ciesz się, ciesz
PAN MŁODY
- cha, cha, cha,
- czy on nas też posłucha [83](Świeczniki pogaszone; na stole mała lampka kuchenna).
SCENA 1. GOSPODYNI, ISIA.
GOSPODYNI
- Trza rozbirać dzieci spać,
- już północno godzina
ISIA
- mnie sie nie chce spać,
- pokil bedom grać
- a tamte dziecka śpiom,
- niechse lezom tak jak som
GOSPODYNI
- chodź tu zaraz
ISIA
- matusiu,
- jesce ino w kółko raz;
- przyjrze im sie z komina
GOSPODYNI
- Nie bedzies kcieć jutro wstać;
- z łózka trzeba wyganiać
- a do łózka trzeba gnać
ISIA
- nie, nie póde, matusiu,
- zaroz bedom cepiny,
- muse widzieć cepiny,
- matusieńku, matusiu,
- ino dziś, ino dziś
[84]GOSPODYNI
- ocy ci sie przymykają,
- ślipki ci sie mruzom
ISIA
- chciałabym być duzom:
- jak cepiny przypinają,
- jak druchny słuzom
GOSPODYNI
- a przynieś tu lampe haw,
- pozakołysz dziecko,
- dobrze mi sie spraw,
- to pódzies w kółecko.
SCENA 2. GOSPODYNI, ISIA, KLIMINA.
KLIMINA (w drugiej izbie)
- juz cepiny, juz cepiny,
- podciez tam, podciez juz,
- na męzatki szyćkie mus.
(Obiedwie zaświecają małe łojówki i z płonącemi świeczkami w rękach idą ku Weselu, gdzie się odbywają czepiny. Po ich odejściu chwilę Isia sama bawi się rozkręcaniem i przykręcaniem lampki i patrzy we światło. Północ bije na zegarze w izbie).
SCENA 3. ISIA, CHOCHOŁ.
CHOCHOŁ
I Kto mnie wołał,
- czego chciał, —
- zebrałem sie [85]
- w com ta miał:
- jestem, jestem
- na Wesele,
- przyjedzie tu
- gości wiele,
- żeby ino wicher wiał.
II Co się w duszy komu gra,
- co kto w swoich widzi snach:
- czy to grzech,
- czy to śmiech,
- czy to kapcan, czy to pan,
- na Wesele przyjdzie w tan.
ISIA
- Aj, aj, aj — aj, aj, aj
- a cóz to za śmieć
CHOCHOŁ
- tatusiowi powiadaj,
- że tu gości będzie miał,
- jako chciał, jako chciał.
ISIA
- A ty mi się przepadaj,
- śmieciu jakiś, chochole,
- huś ha, na pole
CHOCHOŁ
- tatusiowi powiadaj
ISIA
- huś ha, na pole,
- głupi śmieciu, chochole
[86]CHOCHOŁ
- szepnij w ucho mamusie
ISIA
- wynocha paralusie
CHOCHOŁ
- kto mnie wołał,
- czego chciał.....
ISIA
- a słomiany nygusie,
- wynocha paralusie
CHOCHOŁ
- ubrałem się w com ta miał,
- sam twój tatuś na mnie wdział,
- bo się bał, bo się bał,
- jak jesienny wicher dął,
- zaśbym zwiądł, róży krzak,
- a tak, tak, a tak, tak
- skądżebym ja sam to wziął
ISIA
- Idź precz, idź precz na pole,
- huś ha, hulaj, chochole
CHOCHOŁ
- kto mnie wołał,
- czego chciał,
- .......
SCENA 4. MARYSIA, WOJTEK.
MARYSIA
- odpocznijze haw Wojtecku,
- bo i jo tańcem zmęcona
[87]WOJTEK
- o mojaś ty, serce, zona,
- moja duszo, tak mi smutno
- o ciebie, — idź ta ku muzyce,
- hulaj
MARYSIA
- tak se ta znów nie zyce,
- żebym wystoć nie mogła
- przy tobie
WOJTEK
- Nagle mi się zawróciło w głowie,
- jakby twoje to wesele było,
- (nuci) ale nie nase Marysiu,
- ale nie nase
MARYSIA
- podź hań, przy dzieciach se siądź,
- pośpij, zaśpisz bolenie
WOJTEK
- w głowie mi sie zamrocyło,
- inom ku muzyce wszed,
- i tak mi sie uwidziło,
- że lazom kolo nos cienie
MARYSIA
- czarno figura po ścienie
- ze światła, — o patrzaj-że sie,
- widzis, jak po wszyćkiem goni
WOJTEK
- (nuci) »pilnuj parobku koni,
- pon ci dziewuche zgoni...«
- Przystaw gęby żonisiu
[88]MARYSIA
- smęcisz czego — ?
WOJTEK
- Marysiu!
(gdy oboje idą do alkierza w głębi, Marysia zabiera lampkę ze stołu. Izba pozostaje ciemna, — tylko alkierz oświetlony i od weselnych drzwi smuga światła).
SCENA 5. MARYSIA, WIDMO.
WIDMO
- miałem ci być poślubiony,
- moja ślubna ty
MARYSIA
- bywałeś mój narzeczony,
- przyrzekałeś mi
WIDMO
- byłaś dla mnie słońce złote,
- w moim domku zimno mnie
MARYSIA
- Mróz jakisi od wos wionie,
- zimnem ubiór dmie
WIDMO
- ogniem, żarem lico płonie,
- zaś krew w tobie wre
MARYSIA
- miałam ci być poślubiona
- i mój ślubny ty
[89]
WIDMO
- Maryś, Maryś, narzeczona,
- długie moje sny
MARYSIA
- ka ty mieszkasz, kaś ty jest,
- jechałeś do obcych miest,
- czekałam cie długo, długo
- i nie doczekałam sie.
- Kaś ty jest, kajś ty jest,
- gdzie ty mieszkasz, gdzie?
WIDMO
- goniłem do różnych miest,
- rozhulaniec, pędziwiatr,
- ażem gdziesi w ziemię wpad,
- gdzie mnie toczy gad.
MARYSIA
- O mój Boze, Boze mój,
- to juz ciebie tocy gad
WIDMO
- Zwabiło mnie echo z Tatr,
- otom jest, otom jest,
- zwabiły mnie głosy z chat,
- do myśli mi przyszedł gest,
- przypomnieć się z dawnych lat;
- domek mój, podobnoś grób,
- nie jestem wymagający,
- przeszedłem niejedną z prób,
- ale, żebym ja był trup,
- nie wierz Maryś, bo to kłam; [90]
- żywie Duch, żywie Duch,
- wytężyłem cały słuch,
- zwabiły mnie głosy z chat
MARYSIA
- ka twój grób, ka twój grób,
- pono gdziesi zadaleko,
- nie dobiegnie, nie doleci....
WIDMO
- łzy mnie palą, łzy mnie pieką,
- licho bierz grób mój,
- otom jest, otom twój;
- czy pamiętasz jeszcze dzień,
- jak nas gruszy cienił cień,
- tu w tym sadzie, na zieleni,
- śród połednia, śród promieni,
- przy mnie stałaś: w dłoni dłoń
MARYSIA
- dawno, dawno, tyle lat
WIDMO
- skłoń-że ku mnie główkę, skłoń
MARYSIA
- hańśmy stoli w dłoni dłoń, —
- szedł od ciebie swat
WIDMO
- dawno, dawno, tyle lat
MARYSIA
- miałabym tylo wesele,
- co, jak dziś, jak to dziś
[91]
WIDMO
- potańcujmy raz dokoła,
- potem zaś znów mus mnie iść
MARYSIA
- som tu twoi przyjaciele,
- ostań chwile
WIDMO
- raz dokoła,
- — — — — — — — —
- potem to już mus mnie iść:
- mus mnie woła, mus mnie woła
MARYSIA
- ano dziś nasze wesele;
- raz dokoła, raz dokoła
WIDMO
- taki smutek idzie z czoła
MARYSIA
- takie zimno wieje z ust
WIDMO
- przytul mnie do twoich chust,
- przytul mnie do piersi, rąk
MARYSIA
- nie chytaj sie moich wstąg,
- taki wieje trupi ciąg
WIDMO
- kochaj
MARYSIA
- precz, nie sięgaj lic
[92]
WIDMO
- nie broń mi się, — nic to, nic
MARYSIA
- zimnem dołu wieje strój,
- ty nie mój, ty nie mój
WIDMO
- mus mnie woła, mus mnie woła,
- raz dokoła....
MARYSIA
- stój, ach, stój!
SCENA 6. MARYSIA, WOJTEK.
WOJTEK
- Maryś — jakoześ ty blado
MARYSIA
- to światła sie takie kładą
- po twarzy
WOJTEK
- trzęsiesz się cała.
MARYSIA
- uchyliłam drzwi i stamtąd powiała
- jakaś zawieja, — to nic
WOJTEK
- a to znów czerwoność do lic
- przyszła, —
MARYSIA
- z twojego patrzenia;
- przytul mnie Wojtecku do siebie,
- wole ciebie, wole ciebie
[93]WOJTEK
- (nuci) »pójdze Maryś po niewoli
- na mój jeden zagon roli«.
SCENA 7. STAŃCZYK, DZIENNIKARZ.
STAŃCZYK (idąc)
- ktoś się za mną włóczy wciąż
DZIENNIKARZ
- ktoś przedemną ciągle stąpa
STAŃCZYK (już był usiadł)
- domek mały, chata skąpa:
- Polska, swoi, własne łzy,
- własne trwogi, zbrodnie, sny,
- własne brudy, podłość, kłam;
- znam, zanadto dobrze znam
DZIENNIKARZ
- Zacz kto? —
STAŃCZYK
- błazen
DZIENNIKARZ (poznając)
- wielki mąż!
STAŃCZYK
- wielki, bo w błazeńskiej szacie;
- wielki, bo wam z oczu zszedł,
- błaznów coraz więcej macie,
- nieomal błazeńskie wiece;
- Salve bracie!
[94]DZIENNIKARZ
- Ojcze, Salve!
- Szereg dobrych błaznów zrzedł,
- przywdziewamy szarą barwę;
- koncept narodowy gaśnie;
- Gasną coraz te pochodnie,
- które do hajduków ręku
- przywiązane, żarem płoną.
- Skapały, zżarły się świece
- a że do rąk przytroczone,
- więc jeszcze palą się ręce,
- w tęsamą zaklęte stronę. —
- Trzebaby do służby narodu
- błaznów całego zastępu;
- palą się hajduki w męce,
- z własnego bolu się śmieją;
- gasną świece narodowe,
- okropne rzeczy się dzieją,
- śmiechem i szyderstwem biegu
- obudzić, ośmielić zdolne
- serce spodlone, niewolne,
- które naszą krew zaprawia
STAŃCZYK
- A wolicie spać
DZIENNIKARZ
- to jedno!
- Usypiam duszę mą biedną
- i usypiam brata mego;
- wszystko jedno, wszystko jedno,
- tyle złego, co dobrego,
- okropne rzeczy się dzieją. [95]
- Patrzeć na przebiegi zdarzeń —
- dalekie, dalekie od marzeń,
- tak odległe od wszystkiego,
- co było wielkie w kraju;
- że wszystko, co było, przepadło,
- bezpowrotnie w mroku zbladło:
- to bajki o trzecim Maju!
- Matkę do trumny się kładło,
- siostry i rodzinę całą;
- ksiądz pokropił i poświęcił,
- grabarze gruz przywalili;
- epigonów, co zostało,
- na stypie się weselili
- wesołością, co przeklina;
- w pijaństwie duszę zabili
- a nie mogli zabić serca.
- Zostało serce co woła,
- spłakane u bram kościoła,
- skrwawione u wrót świątyni
- i jeszcze w męce okrutnej,
- w czułej litości rozrzutnej
- samo siebie wini
STAŃCZYK
- Asan, jako spowiedź czyni,
- spowiedź, widzę, cudzych grzechów;
- Acan się zalewa łzami,
- duszę krwawi, serce krwawi;
- ale znać z Acana mowy,
- że jest, — tak — przeciętnie zdrowy;
- jutro humor się naprawi. —
- Gotów mi płakać najrzewniej,
- rozczulać się cudzych grzechów, [96]
- u bliskiego widzieć tramy,
- zbrodnie, brudy, grzechy, plamy
- i za swojego bliskiego
- uczynić publiczną spowiedź, —
- A! doprawdy! warte śmiechów, —
- może jeszcze rozgrzeszenie
- wziąć kapłańskie z cudzych zbrodni
DZIENNIKARZ
- Wina ojca idzie w syna;
- niegodnych synowie niegodni;
- ten przeklina, ów przeklina, —
- ród pamięta, brat pamięta,
- kto te pozakładał pęta
- i że ręka, co przeklęta,
- była swoja. — Rozbrat wieczny
- duszy z ciałem, ciała z duszą;
- w nim się słabi kruszą, —
- miecz do walki obosieczny, —
- my som słabi. — Wielkość gniecie,
- przekleństwo nosi na grzbiecie:
- zbrodnie nosi, czarne kiry,
- szatę krwawą Dejaniry;
- Wielkość: Zbrodnia; Małość: podła; —
- Jakaż nasza dzisiaj Wola?!
- czarodziejska dłoń ogrodła
- nasze pola
STAŃCZYK
- Łzy ze źrodła! —
- Tyle żalów o nieswoje
- A cóż tobie niepokoje
- tych, co w grobach leżą? [97]
- Myślisz, — że się trupy odświeżą
- strojem i nową odzieżą, —
- a ty z trupami pod rękę
- będziesz szedł na Ucztę-mękę
- i jako potrawy żuł,
- czym się tylko kiejś kto truł;
- wsączał w siebie i pił
- czym tylko kto gdzie gnił;
- czy to ma być twoja krew?!
DZIENNIKARZ
- Moja krew, moja krew, —
- czy ja wiem, — okrzyk mew,
- gdy gonią ponad skały,
- okrzyk mew osmętniały,
- żałośliwy, straszny,
- gdy od brzegu odbiegły daleko.
- Morze ciche, strop się chmurzy
- ale burza i orkan daleko.
- Tylko głuchość i pustka bezmierna, —
- a tu skrzydła rozchwiane do lotu,
- nie pragną, nie pragną powrotu
- i wiedzą, że tam, gdzie dążą,
- wylądu szukać daremno;
- przekleństwu swojemu wierne,
- lecą, — i nie śmieją ustać,
- aż krew do ust pocznie chlustać
- ze znużenia, — wtedy padną,
- łzą nie pożegnane żadną,
- bo śmierć ulga, ulga zgon
STAŃCZYK
- Zaśpiewałeś kruczy ton; [98]
- tobież tylko dzwoni w głuszy
- pogrzebowych jęków dzwon
- — — — — — — — —
- A słyszał-żeś kiedy, z wieży
- jak dźwięczy i śpiewa On.
DZIENNIKARZ
- Zygmunt, Zygmunt
STAŃCZYK
- Dzwon królewski: —
- Siedziałem u królewskich stóp,
- królewski za mną dwór:
- synaczek i kilka cór,
- Włoszka, — a wielki chór
- kleru zawodził hymny; —
- a dzwon wschodził.
- Patrzali wszyscy w górę
- a dzwon wschodził, —
- zawisnął u szczytów
- i z wyżyn się rozdzwonił:
- głos leciał, polatał,
- kołysał się górnie,
- wysoko, podchmurnie, —
- a tłum się wielki pokłonił;
- pojrzałem na króla
- a król się zapłonił,...
- dzwon dzwonił
- — — — — — —
DZIENNIKARZ
- A toć on nam tętni dziś,
- jak grzebiemy, kto nam drogi; [99]
- zwołuje nas, każąc iść
- posłuchać kościelnych szumów,
- w wielkim zamęcie rozumów,
- w wielkim modlitew rozjęku,
- On pan, ten dzwon królewski
- nieustający w brzęku,
- o pękniętem sercu,
- nasz ton. — Nad przepaścią stoję
- i nie znam, gdzie drogi moje
STAŃCZYK
- Byś serce moje rozkroił,
- nic w nim nie najdziesz inszego,
- jako te niepokoje:
- Sromota, sromota, wstyd,
- palący wstyd;
- jakoweś Fata nas pędzą
- w przepaść, —
DZIENNIKARZ
- ty Wid!
STAŃCZYK
- ja Wstyd!!
- Piekło wiem gorsze niż Dante,
- piekło żywe
DZIENNIKARZ
- żyję w Piekle!
STAŃCZYK
- Społem w przepaść!
DZIENNIKARZ
- Społeczeństwo!
- Oto tortury najsroższe, [100]
- śmiech, błazeństwo, —
- to my duchy najuboższe, —
- »Społem« to jest malowanka,
- »społem« to duma panka,
- »społem« to jest chłopskie »w pysk«
- »społem« to papuzia kochanka,
- próżność, nadczłowieczeństwo, —
- i przytym to maleństwo
- serce pęknione, co krwawi.
STAŃCZYK
- Asan prawi —
- jako najwalniejsi gębacze,
- odrośl od tych samych pni
- z moich dni
DZIENNIKARZ
- wolałbym już stokroć razy
- policzone dni,
- niż ten bieg, bieg, pęd, gonitwa
- ku przepaści, otchłani, zawrotom!
- Ach kresu, ach-kresu lotom!
- Stacza się sercowa bitwa,
- opadam coraz na głazy,
- mrze na ustach modlitwa,
- ach kresu, ach kresu lotom, —
- Niechby się raz wszystko spali,
- zetrze się, na proch się zsypie,
- jak kolumny, na gruz się rozwali,
- byśmy padli potruci
- jadami w pogrzebowej stypie;
- niechajby się raz wszystko spali!
- I te nasze polskie posty [101]
- dusz do polskich świętych
- i te nasze tęczowe mosty
- czułości nad pustką rozpiętych,
- malowanki Częstochowskie
- w koronach, — i wszystkie Wiary! —
- Nieszczęścia wołam!!
STAŃCZYK
- puszczyku
DZIENNIKARZ
- Możeby Nieszczęście nareście
- dobyło nam z piersi krzyku,
- krzyku, co by był nasz,
- z tego pokolenia. —
- Ach Sumienia, Sumienia!
- Już było tych prawd bez liku
- dla nas — Prawdy czy Fraszki??
- Stoimy u polskich granic,
- a mamy obecność za nic,
- od talentów zawisłe igraszki
STAŃCZYK
- puszczyku!
- zgrałeś się przy zielonym stoliku,
- czy z kobietami w gorączce
- opętałeś duszę mdłością
- i w tej momentu palączce
- oślep gnasz we własne próchno.
- A gdy na nie wichry dmuchną,
- rozleci się zgasłe próchno,
- zamurują się otchłanie
- i krzyk i jęk i wołanie [102]
- zda ci się błazeństwem duszy,
- które nikogo nie skruszy,
- które zeżre siebie samo
- a trzewia mu gniciem cuchną. —
- Znam ja, co jest serce targać
- gwoźdźmi, co się w serce wbiły,
- biczem własne smagać ciało,
- plwać na zbrodnie, lżyć złej woli,
- ale Świętości nie szargać,
- bo trza, żeby święte były,
- ale świętości nie szargać:
- to boli
DZIENNIKARZ
- Tragediante
STAŃCZYK
- commediante,
- dla ciebie błazeńska laska
DZIENNIKARZ
- piastujesz ją, piastun stary,
- znasz tylko: status quo ante;
- błazeństwo z tobą się zrosło
STAŃCZYK
- Oto naści twoje wiosło:
- błądzący w obłędów powodzi,
- masz tu kaduceus polski,
- mąć nim wodę, mąć.
DZIENNIKARZ
- Fatum nas w obłędy wodzi:
- u rozstajnych dróg, zły Duch! [103]
- Tu moje rozstajne drogi;
- ty mój Duch-zły — demon, Szatan
- błazeństwem ja z tobą zbratan,
- byłem ci duszą poswatan,
- nim dusza stała się trup; —
- a teraz mi pachnie grób,
- czuję trąd.
STAŃCZYK
- Naści; rządź!
- Masz tu kaduceus polski,
- mąć nim wodę, mąć
DZIENNIKARZ
- Nie chcę żadnych więcej prób.
- Serce miałem kiedyś młode,
- porwałeś mi serce młode,
- wlałeś jad goryczny w krew,
- Nie widzę, nie widzę dróg,
- zaćmił mi się Bóg
STAŃCZYK
- Fata pędzą, pędzą Fata, —
- Wielkość, — Nicość, — pusty dzwon,
- serce strute, —
- uderzyłeś błazna ton:
- moją nutę.
- Kłam sercu, nikt nie zrozumie,
- hasaj w tłumie!
- Masz tu kaduceus, chwyć!
- Rządź!
- Mąć nim wodę, mąć!
- Na Wesele! Na Wesele! [104]
- Idź!
- Mąć tę narodową kadź,
- serce truj, głowę trać!
- Na Wesele! Na Wesele!
- Staj na czele!!!
SCENA 8. DZIENNIKARZ, POETA.
DZIENNIKARZ
- Może z mętów się dobędzie człowieka;
- może minie polączka i głód;
- ot kaleka ja, ot ja kaleka:
- każdy dzień piekielny trud.
- Młodości! wyrwi mię z cieśni,
- oplatają mnie grzyby i pleśni;
- o Młodości, jakożeś daleko
- a to jeszcze wczora, prawie wczora
POETA
- Cóżeś tak się rozżalił, rozpalił,
- czy cię jakie przemieniły cuda?
DZIENNIKARZ
- a przeszedł tu koło mnie cień,
- cień goryczy pełen wielkoluda
- i ostawił mi laseczkę kaduczą
POETA
- Nie przeczę, że rozmyślania uczą,
- ale cóż tak sobie żalisz serce
DZIENNIKARZ
- Och, w okropnej jestem poniewierce;
- po torturach mię duchowych włóczą,
- więżą mnie konwenansowe szpangi:
- oto droga utarta do rangi [105]
- a ja gardzę, ja gardzę, ja plwam
- na to wszystko, ze serca szczerego —
- i nie zdołam rozerwać obroży
- a wstrętów coraz się mnoży
- i cokolwiek słyszę, to mnie draźni.
- Przyjaźń farsą, Litość: kłam
- a słyszę, że gadają o przyjaźni.
- Miłość farsą, —
- słyszę w koło półszepty miłości.
- Kłamstwo Szczerość,
- a widzę tu gości
- i muzyki słyszę swoje, polskie, nasze
- i po ścianach złożone pałasze,
- obrazeczki, sceny narodowe.
- To mnie draźni i męczy, i boli:
- Czy my mamy prawo do czego?!!
- Czy my mamy jakie prawo żyć...
- My motyle i świerszcze w niewoli,
- puchnąć poczniemy i tyć
- z trucizny, którą nas leczą.
- I tę naszą dolę kaleczą
- widzieć i trupem gnić....
POETA
- rozżaliłeś się, działa muzyka,
- to się koło widzeń zamyka
- i działa na nerwy
DZIENNIKARZ
- na nerwy!?
- Na nerwy działa te, na te sieci,
- które mają duszę w uwięzi,
- że, gdy tak mi grają bez przerwy, [106]
- zdało mi się, że moja dusza
- ze mnie wyszła i koło mnie świeci
POETA
- Zdawało ci się, — sam mówisz przez to
- że o jedno złudzenie więcej
DZIENNIKARZ
- Poezyo! — tyś to jest spokojną siestą;
- chcesz mnie uśpić, znieczulić, zniewolić,
- byle słówka nie wyrzec goręcej.
- Ach, nie ukrywaj, — nie udawaj,
- ty sameś w ogniu! — to maska
- ten pozorny spokój, — to kłam.
- A! ta muzyka tak brzęczy,
- jak z ula dzwonienie pszczół, —
- a my jak szerszenie:
- to mi się rzuca do garła
- ta duża wesołość narodowa,
- to mi się rozszerza głowa
- szumem, gwarnością, zawrotem
- i nawet mi jest wstrętny ból
POETA
- Daj rękę
DZIENNIKARZ
- ech, daj mi pokój, —
- wyjdę za próg, — jak wieje od pól....
- powietrza, powietrza!....
POETA
- daj dłoń
DZIENNIKARZ
- daj mi spokój!
[107]SCENA 9. POETA, RYCERZ.
POETA
- Otwarła się toń!
- Upomina się o swoje Umarła.
- Szumem, gwarnością, zawrotem
- idzie ku nam z powrotem,
- jakaś Przemoc wrotom grobu się wydarła,
- oto słyszę, woła:
RYCERZ
- daj dłoń!!
POETA
- Puszczaj!
RYCERZ
- ty mój!
POETA
- Puszczaj!
RYCERZ
- ty mój!!
POETA
- żelazem owita ręka,
- żelazem zakryta skroń
RYCERZ
- Zbieraj się skrzydlaty ptaku,
- nędzarzu, na koń, na koń,
- przepadnie przekleństwo, męka!
POETA
- Co mówisz, okropne widziadło,
- na koń? — gdzie? — jak? [108]
- Żelazna twoja dzwoni szczęka,
- żelazna więzi mnie ręka.
RYCERZ
- na koń, zbudź się, ty żak,
- ty lecieć masz jak ptak!
- Bioręć w pętle
POETA
- na arkan mnie wiąże
RYCERZ
- Poznasz ktom jest, gdy zaciążę, —
- ty więzień mój, mnie służ;
- biorę przemocą, Ja Moc:
- za mną, przedemną
- ognia kurz;
- po drogach, po których lece,
- drzewa się palą jak świece,
- ciskają się błyskawice,
- jak lecę Duch:
- wytężaj, wytężaj słuch!
POETA
- Puszczaj, przepadaj w Noc, —
- o ręce, ręce martwieją
RYCERZ
- ty mój!
POETA
- Precz. —
RYCERZ
- słysz grom... [109]
POETA
- zatrząsnął się cały dom
RYCERZ
- A czy wiesz, czem ty masz być,
- o czem tobie marzyć, śnić
POETA
- Sen, marzenie, mara, wid
RYCERZ
- Jutro dzień! przededniem świt!
- Wiesz ty, czem ty mogłeś być?
POETA
- Słowo, Widmo gończe!
RYCERZ
- Zwiastun!!
POETA
- Głos, jak marzeń moich piastun;
- Rycerz, Widmo, urojenie
- przyoblekło szatę żywą
RYCERZ
- Krwi, krwi pragnę, krwawe żniwo!
- Wracam do dom w noc szczęśliwą,
- w noc ponurych wichrów łkań,w noc ponurnych wichrów łkań
- Niosę dań, orężną dań
POETA
- wracasz do dom, ze snów, z dali
RYCERZ
- Z dali, hen z zaświatów, z prochów, —
- Przeszedłem ogień co pali, [110]
- przeszedłem zapady lochów.
- Ścigam, gonię, moc roztrwonię.
- niosę dań, orężną dań
POETA
- W noc ponurnych wichrów łkań,w noc ponurnych wichrów łkań
- wstajesz z lochów, z prochów, skał
RYCERZ
- Na głos mój, ty będziesz drżał:
- Grunwald, miecze, król Jagiełło!
- hajno się po zbrojach cięło
- a wichr wył i dął i wiał;
- stosy trupów, stosy ciał,
- a krew rzeką płynie, rzeką!
- Tam to jest!! Olbrzymów dzieło:
- Witołd, Zawisza, Jagiełło,
- tam to jest!! — Z pobojowiska
- zbroica się w skibach przebłyska,
- żelezce, połamane groty,
- drzewce powbijane do ciał,
- z trupów zapora, z trupów wał,
- rycerski zgotowiony stos:
- Ofiarnica, —
- tam leć, — tam, chodź, tam leć!!!
- brać z tej zbrojowni zbroje,
- kopije, miecz, i szczyt
- i stać tam wśród krwi,
- aż na ogromny głos
- bladością się powlecze świt
- a ciała wstaną
- a zbroje wzejdą
- i pochwycą kopije i przejdą!!! [111]
- Spiesz, tam leżą stosy ciał;
- przeparłem trumniska wieko,
- czas bym wstał, czas bym wstał
POETA
- łzy mnie pieką, łzy mnie pieką,
- czymże bym ja tam być miał
RYCERZ
- Niosę dań, orężny szał
POETA
- Dech twój zimny, dech grobowy
RYCERZ
- patrzaj w twarz, patrz mi w twarz,
- ślubuj duszę, duszę dasz
POETA
- Za przyłbicą, pustość, proch;
- w oczach twoich czarny loch,
- za przyłbicą Noc;
- zbroja głuchym jękiem brzękła
RYCERZ
- Miecz, miecz, siła nieulękła;
- patrzaj w twarz, patrzaj w twarz;
- ty mnie znasz.
POETA
- ktoś jest?
RYCERZ
- Moc.
POETA
- — — przyłbicę wznieś [112]
RYCERZ
- rękę daj
POETA
- duszę weź
RYCERZ
- Patrz!!
POETA
- Śmierć, — — — Noc!
SCENA 10. POETA, PAN MŁODY.
POETA
- Potęga, wieczysta Potęga,
- Moc nieprzeparta!!
PAN MŁODY
- o czem mówisz — ?
POETA
- niedołęga
- byłem, — a dzieła to mitręga
- próżna, — mgła nic nie warta.
- Teraz naraz się koło mnie zapaliło
- i gore, — i piersi się palą;
- zdaje mi się, że słyszę gdzieś górą,
- jak skały się padają
- i w otchłań z łoskotem się walą
PAN MŁODY
- będziesz sonet pisać czy oktawę?
POETA
- Nie, — przewiduję inszą zabawę;
- poczułem na szyi arkan, — [113]
- Polska to jest wielka rzecz:
- podłość odrzucić precz,
- wypisać świętą sprawę
- na tarczy, jako ideę, godło
- i orle skrzydła przyprawić,
- husarskie skrzydlate szelki
- założyć
- a już wstanie któryś wielki,
- już wstanie jakiś polski święty
PAN MŁODY
- zajmujące
POETA
- ty tematem zajęty
PAN MŁODY
- myślałżeś ty co więcej,
- niż poemat
POETA
- może ja to myślę goręcej
- i w tej chwili to jeszcze się pali, —
- jeszcze, — a jutro się zawali
- w gruz ten pożarny gmach.
- A! chciałbym wstąpić w to Piekło
- Ach!
PAN MŁODY
- Rozpalony.
POETA
- Piekło żywe
- w tej chacie, w zaklętym dworze
- Piekło gorze
PAN MŁODY
- A to coże?! [114]
SCENA 11. PAN MŁODY, HETMAN, CHÓR.
CHÓR
- Hej, panie, panie Branecki,
- nie żałuj grosika nie żałuj,
- pocałuj się z nami, pocałuj,
- nie żałuj dukacika nie żałuj,
- dajże go nam z tej kieski
HETMAN
- ha szatańce, sztab moskieski,
- znajcie pana, bierzcie złoto,
- nie stoję ja pan o złoto;
- piekielna mnie dziś gospoda:
- hulaj dusza, z wami zgoda
CHÓR
- hulaj dusza, z nami w zgodzie,
- potańcujemy w gospodzie;
- pocałuj się z nami, pocałuj,
- nie żałujta hetmanie kieski,
- braliśta pieniążek moskieski,
- hej hetmanie, hetmanie Branecki
HETMAN
- bierzcie złoto, pali złoto
CHÓR
- pali pieniążek moskieski
HETMAN
- piekielna mnie dziś gospoda:
- diabły moją piją krew;
- szarpają mi pierś, plecyska, [115]
- psy zjawiska, łby ogniska;
- szarpają, sięgają trzew
PAN MŁODY
- Wojewoda! Wojewoda!
HETMAN
- puszczajcie, litości!
PAN MŁODY
- Jezu!!
SCENA 12. PAN MŁODY, HETMAN.
HETMAN
- ha, przepadli kędyś dyabli,
- ktoś się doli ulitował;
- rana jeno straszna boli, — —
- puste żale, mnie nie szkoda,
- bo ja pan, piekielny pan,
- drwię z serdecznych ran.
- Setkę lat przez puszcze gnam,
- przez bór gonię, gęsty las,
- przez ugory, łąki, błoń, —
- upałami bije skroń,
- młotami serce wali,
- ogień wnętrzności pali, — — —
- każ muzyce dla mnie grać,
- mnie na Piekło stać.
- Ja pan, ćwierć kraju mam w ręku
- a jak kto po cichuteńku
- powie »Jezus« — ja wolny na chwilę
- powietrzem się zasilę:
- odetchnąłem piersią całą;
- bierz ty, — ile złota zostało, [116]
- patrz, oto niecki,
- dyabli mi to kazali nieść;
- co noc tak świeżych nasypią
- a sztabowi, czerńcy przeklęci
- krzyczą za mną: panie Branecki
- nie żałuj — krew moją chlipią, —
- masz!
PAN MŁODY
- Hetmaniłeś ty hetmanie,
- chocia byłeś łotr
- i sam król był tobie kmotr;
- przewodziłeś, przewodziłeś
- a my dzisiaj w psiej niewoli:
- nie hetmany, strzęp, łachmany, gruz;
- duszę ziębi mróz; —
- ciebie ogień, ogień pali, —
- przecz już nic nas nie ocali,
- ani król, ani ból,
- ani żale, ni płakanie,
- hej hetmanie, hej hetmanie,
- dzisiaj to mój dzień miłości
HETMAN
- czepiłeś się hamskiej dziewki?!
- Polska to wszystko chołota,
- tylko im złota;
- trza było do bękartów Carycy
- iść smalić cholewki:
- byłać ta we mnie cnota.
- Asan mi tu Polski nie żałuj,
- jesteś szlachcic, to się z nami pocałuj,
- jesteś wolny! [117]
PAN MŁODY
- bierz cię dyabli!
HETMAN
- gębuj, widzęś nie przy szabli
SCENA 13. PAN MŁODY, HETMAN, CHÓR.
HETMAN
- ścigają psy, kąsają psy
CHÓR
- Przeklęty ty, przeklęty ty
HETMAN
- sursum corda, serce żreją, —
- serce mi wyjmują z trzew
CHÓR
- Zaprzedałeś kraj, ty lew;
- złotem pysk ci zaleją!
- Złoty pan, weselny pan,
- pójdź-że w tan, pójdź-że w tan
HETMAN
- złoto pali, złoto war;
- sursum corda, wiwat Car
CHÓR
- lejcie mu do pyska żar,
- sięgajcie mu dłońmi trzew
HETMAN
- piją krew, żłopają krew,
- cielsko drą po kawale [118]
CHÓR
- złoty pan, weselny pan
- pójdź-że w tan, dalej w tan:
- na Weselu hula Śmierć,
- garniec pereł, złota ćwierć,
- zaprzedałeś Czortu kraj
HETMAN
- żłopią krew Czarty Moskale,
- sursum corda, wiwat Car!
CHÓR
- huś ha, huś, — haj go, haj!
- pójdź-że w tan, dalej w tan!
- Złoty pan! weselny pan!!
SCENA 14. PAN MŁODY, DZIAD.
PAN MŁODY
- tyle się przewlekło mar
- z okropnym śmiechem Piekła
DZIAD
- cóż wam to? cóż wam to?
- czy was panna młoda urzekła
PAN MŁODY
- oj tu Dyabły ze samego Piekła
- włóczyły przedemną człowieka,
- ach powietrza, tchu
DZIAD
- cóż pon ucieka
SCENA 15. DZIAD, UPIÓR.
DZIAD (za panem młodym)
- miałem rzec, cosi miałem rzec:
- Szczęść Boże przy weselu [119]
UPIOR
- Przyjacielu, przyjacielu
DZIAD
- kto! ty we krwi! precz piekielny!
UPIOR
- ja weselny, ja weselny,
- dajcie bracie kubeł wody:
- ręce myć, gębe myć,
- chce mi się tu na Weselu
- żyć, hulać, pić
DZIAD
- precz przeklęty, precz przeklęty
UPIOR
- dajcie bracie kubeł wody:
- gębe myć, ręce myć
DZIAD
- krew na sukniach, krew na włosach
UPIÓR
- nie pyskuj, nie powtarzaj, —
- Już, już wiedzą o tem w Niebiosach
- (nuci) »a stało się to w Zapusty«
DZIAD
- Precz przeklęty, precz przeklęty
UPIOR
- jeno ty nie przeklinaj usty,
- boś brat, — drżyj! ja Szela!!
- Przyszedłem tu do Wesela,
- bo byłem ich ojcom kat,
- a dzisiaj ja jestem swat!!
- Umyje się, wystroje się. [120]
- Dajcie bracie kubeł wody,
- ręce myć, gębe myć,
- suknie prać, — nie będzie znać,
- chce mi się tu na Weselu
- żyć, hulać, pić — —
- jeno ta plama na czole
DZIAD
- cholera!
UPIOR
- zaraza, grób.
DZIAD
- precz, precz, ty trup
UPIOR
- widzisz w orderach chodzę
DZIAD
- o! plamy na podłodze od nóg
UPIOR
- to krew, obmyję próg,
- dajcie ino bracie wody,
- kubeł wody, — gębe myć,
- suknie prać, — nie bedzie znać
DZIAD
- Przeklęty! Maryo strać!
UPIÓR
- gadu, gadu, stary dziadu,
- trza się do roboty brać
- kubeł wody, gębe myć,
- nie bede próżno stać,
- na Wesele, na Wesele,
- podź tańcować, bośma brać
- ...........
[121]SCENA 16. KASPER, KASIA, JASIEK.
JASIEK
- Kasiu
KASPER
- Kasiu
KASIA
- Cóz ta, Jasiu
JASIEK
- bo to widzis, Kasiu, że to, —
- tak mnie ciągnie bez pół
KASPER
- pódź Kasicko, ku mnie, cosi
- mom ci sepnonć
KASIA
- co, że co, — ?
KASPER
- radź, co z nami — ?
KASIA
- kiej na ogrodzie rosi,
KASPER
- kiejbyśmy byli sami!...
JASIEK
- Kasper, — idze pod stodołę
KASIA
- po co — idze ty
KASPER
- wis bracie,
- idź ty pirwy, — namość słome [122]
KASIA
- przyjdziewa
JASIEK
- cóz sie trzymacie,
- lgnies do niego, — ?
KASPER
- to sie zeń
JASIEK
- do zeniacki pirsy leń
- a wpół chyci, zwyobraco
KASPER
- jest ta Kasie chycić za co
JASIEK
- Juzbym do wos nic nie cuł, —
- ino ciągnie mnie bez pół
KASIA
- przynieś wódki
KASPER
- naści grosz
JASIEK
- zaroz, juści racje mos,
- lece!
SCENA 17. KASPER, KASIA.
KASIA
- powiedziałam tak na hece
KASPER
- Kasiu, dyć to k'sobie miło,
- byśwa poszli spolnie ka [123]
KASIA
- na ogrodzie sie zrosiło, —
- jak kces gęby, na —
KASPER
- ino by najmilej było
- k’sobie Kasiu byle ka
KASIA
- juści miło, Kaspruś — co?
- k’sobie —
KASPER
- ano —
KASIA
- juści
KASPER
- zaś
KASIA
- splezła mi się wstązka kaś
KASPER
- wstązka od gorseta
KASIA
- nie ta,
- przewiązka spodnicki
KASPER
- kabyśwa pośli Kasicko,
- mojeś ty palące policko
- (nuci) Ino mi się nie broń dziś,
- jutro mozes sobie iść
[124]SCENA 18. KASPER, KASIA, NOS.
NOS (z flaszką i kieliszkiem)
- w twoje ręce
KASPER
- podziękować
NOS
- a dej Kasię pocałować
KASPER
- w twoje ręce
KASIA
- podziękować
NOS
- a teraz pocałuj z woli
KASIA
- ej ta, cóz to
NOS
- nie zaboli, —
- Kasiu dziwcze, co za dąs
- i on i ja gołowąs;
- chcesz go, to ci go nie bronię;
- nie dobrze ci w tej koronie
KASIA
- pódzies pon, patrzcie go,
- ledwo przysed, juzby kcioł
NOS
- adje, druhna, jak nie, to nie
KASPER
- Cało flaszke bestya schloł
[125]SCENA 19. PANNA MŁODA, PAN MŁODY.
PANNA MŁODA
- och, mójeśty, juz nie mogę tańcować
- a tańce, nie chciałabym żałować
- jutro, że dzisiaj nie dosyć,
- jak dzisiaj, że niedość wczora,
- ażem osłabła, aż prawie chora,
- ino, że mi nie trza doktora,
- ino tańca, —
PAN MŁODY
- jak paciorki różańca,
- taniec jeden jak drugi
- jednaki
- a łańcuch taneczny długi,
- do rana, a od rana do nocy
PANNA MŁODA
- pokiel starcy piecywa i kołocy,
- hulać, hulać w kółecko, tańcować
PAN MŁODY
- a pocałuj, bo będziesz żałować
PANNA MŁODA
- tak ci mnie to granie tkliwi
PAN MŁODY
- poczekaj, będziemy szczęśliwi
PANNA MŁODA
- mój ty Boże
[126]PAN MŁODY
- w jakim dworze;
- postawimy se dwór modrzewiowy,
- brzózek przed oknami posadzę
PANNA MŁODA
- brzoza straśnie sybko pusco,
- het ściany we trzy roki ocieni
PAN MŁODY
- będziemy se siedzieć w zieleni,
- będziemy se siedzieć w maju,
- we kwitnącym sadzie
PANNA MŁODA
- w paradzie
PAN MŁODY
- a jak będzie słońce i pogoda
- słońce i pogoda
PANNA MŁODA
- pójdziemy se razem do ogroda, —
- bedziemy se fijołecki smykać.......
SCENA 20. DZIENNIKARZ, ZOSIA.
ZOSIA
- ach!
DZIENNIKARZ
- aa, —
ZOSIA
- bardzo ciemno [127]
DZIENNIKARZ
- nie widno
ZOSIA
- zmęczonam, wciąż w kółko, w kółko
DZIENNIKARZ
- i cóż? chłopy pani nie brzydną?
ZOSIA
- nie wiem, — nie; — patrzę na ludzi,
- jak na przeróżnych ludzi
DZIENNIKARZ
- a tak się serduszko budzi
ZOSIA
- patrzę i usypiam serce;
- to ładne — to bardzo górne
- ale z tego co, — ja czuję,
- muru głową nie przewiercę
- a jak widzę w lichej poniewierce
- rzeczy górne i piękne i czułe,
- to mnie boli
DZIENNIKARZ
- a ten ból przechodzi
ZOSIA
- a pan ma swoją bibułę,
- żeby ból każdy przeszedł
DZIENNIKARZ
- epidemia
ZOSIA
- pan nie wierzy, co nie przewidziane [128]
- a wie pan, ojczyzna to chemia;
- serce jak się czego uczepi,
- to dynamit
DZIENNIKARZ
- coraz lepiej,
- jeszcze jeden taniec w kółko
- a edukacya skończona
ZOSIA
- nie byłabym ja chłopu żona;
- nikt mnie w śluby nie poprosi, —
- ale myślę panie redaktorze,
- że tam w tej wiejskiej komorze,
- w półblasku kuchennej lampy,
- że tam mój taniec coś znaczy
DZIENNIKARZ
- gdy sama to pani uznać raczy
ZOSIA
- pan skąd się tu bierze?
DZIENNIKARZ
- ja się patrzę, lubię i nie wierzę,
- za to wierzę w panią
ZOSIA
- za co
DZIENNIKARZ
- za tę minkę, oczy, gest
ZOSIA
- podobam się?
DZIENNIKARZ
- w tem coś jest.
[129]SCENA 21. POETA, RACHEL.
POETA
- to pani, o proszę wejść
RACHEL
- idę za panem jak cień;
- pan się może śmiać,
- ale mnie się wymarzyło,
- że się tu zaczyna coś dziać
POETA
- może, — a w tej chwili na dworze
- pani mi się zdala pokazała,
- jak płomieniste widziadło
RACHEL
- byłam w ten szal owita cała
- i w świetle ode drzwi, ot tak
POETA
- Noc nasze przeinacza widzenia
RACHEL
- ja prawie że jestem w trwodze, —
- a wie pan, że się zwróciłam w drodze,
- bo mi w poprzek ścieżki przeszła
- jakaś osoba
POETA
- to są ludowe baśnie
RACHEL
- chodzą chałaśnie
- w chuczącym wichrze; pan widzi,
- jaki się huragan zrywa,
- jak świszczy i drzewa szamoce
[130]POETA
- zatrząsł szybami; — patrz pani,
- czego nie dostrzegam w ogrodzie
RACHEL
- tak bardzo ciemno
POETA
- ktoś wyrwał krzew różany
RACHEL
- czy ten, co był w słomę odziany
POETA
- no ten chohoł
RACHEL
- ktoś połamał?, —
- a myśmy, cośmy to chcieli
- z nim, —
POETA
- myśmy lecieli
- na lep poezyi, — i teraz
- dwór się od poezyi trzęsie,
- odbywa się wielkie darcie
- piór, wszelijakiego drobiu:
- grunwaldzkie duchowe starcie,
- lecą pióra orle, pawie, gęsie,
- wnet ujrzymy hussaryę i króla
- zatrzęsło się tu ze wszech, jak do ula
RACHEL
- w powietrzu atmosferyczna zmiana:
- chata stała się rozkochana [131]
- w polskości, — właściwa skala:
- żar, co się duchem udziela,
- co się na powietrzu spala,
- jak garść lnu
POETA
- dawno nie miałem snu,
- jak ten wieczór, jak ta noc
RACHEL
- przedziwna, przedziwna Moc,
- te potęgi walczące, ten wiatr,
- jakieś prastare siły
POETA
- Hen z Tatr
- przylatują ku mnie przypomnienia!
- skrzydeł! — nad ten las z kamienia
- ulecieć, — w górę —
RACHEL
- na szczyty
POETA
- Walküra!
RACHEL
- dzisiejsze sny,
- po tej nocy nieprzespanej,
- będą cudne, — bo oczy patrzące
- stały się figurami ludne,
- które się niełatwo zatrzeć dadzą
POETA
- chodźmy patrzeć!
[132]SCENA 22. GOSPODARZ, KUBA.
KUBA
- jakiś pon, jakiś pon
- zsiadajom z siwka w podwórzu;
- koń ogromniec
GOSPODARZ
- weźcie konia
- razem ze Staszkiem ku szopie;
- podrzućcie co żryć
KUBA
- a pon musi wielgi być:
- ubiory na nim czerwone,
- siwa broda, a lira u siodła,
- jak te dziady z Kalwaryje,
- co nosą lirę u pasa;
- niech pon wyjdom w sień.
GOSPODARZ
- bania się z gośćmi rozbiła
- w ten weselny dzień;
- kogóż ta ciekawość przywiodła?
- latarkę zaświć! —
KUBA
- jak zyje,
- jeszczem takiego Polaka
- nie ujzoł. —
GOSPODARZ
- bo żyjesz mało;
- jeszcze duża takich Polaków ostało,
- co som piękni [133]
KUBA
- a kaz sie to wszyćko kryje? —
- O zaroz będzie latarka,
- ino się przypiece siarka.
SCENA 23. GOSPODARZ, GOSPODYNI, KUBA.
GOSPODARZ
- słyszysz, ponoś ktoś w gościne,
- jakiś jakby wielki gość
GOSPODYNI
- tu drzwi zawrzes — tam se gwarzcie,
- jo już mom tych tańców dość;
- a cóz ty mos za tęgom mine,
- coś ty jakisik niepewny
GOSPODARZ
- ino matuś zaś nie swarzcie, —
- ja tak dziś przy Weselu rzewny;
- jakiś gość nie ladajaki
GOSPODYNI
- tu drzwi zawrzes, tam se gwarzcie
GOSPODARZ
- kto to taki, kto to taki — — ?
SCENA 24. GOSPODARZ, WERNYHORA.
WERNYHORA
- Oto panie Włodzimierzu
- zjechałem tu gość [134]
GOSPODARZ
- Spocznij, Wasza Mość;
- żona stroi się w alkierzu
WERNYHORA
- ostań panie Włodzimierzu
GOSPODARZ
- żona stroi się w alkierzu;
- niespodziany gość,
- właśnie była przy pacierzu,
- bo się dziecka kładło spać.
WERNYHORA
- niechajże żona w alkierzu...
GOSPODARZ
- bo się dziecka kładło spać
- a ci nie przestają grać:
- jak wesele, to wesele,
- to nie będą w miejscu stać;
- ot tu żona jest w alkierzu
WERNYHORA
- niechajże żony w alkierzu,
- niechże tańcuje Wesele.
- Siądż-że Panie Włodzimierzu,
- mam Asaństwu nowin wiele:
- Pomówimy o Przymierzu
GOSPODARZ
- ano proszę, bardzo proszę
WERNYHORA
- siadaj
[135]GOSPODARZ
- siadam — zacny gość
- bardzo proszę, bardzo proszę;
- ceremonii dość
WERNYHORA
- ja zdaleka — hen od kresów,
- konia zgnałem
GOSPODARZ
- podły czas.
- A do wszystkich spadłych biesów,
- toście tu są pierwszy raz;
- któż was zwabił w taki czas.
- A do wszystkich spadłych biesów,
- żeście tak niespodziewanie
- w noc i na to weselisko
- zechcieli tu Ichmość Panie
WERNYHORA
- zdaleka a miałem blisko
- i wybrałem Weselisko,
- boście som tu jakoś wraz
- i wybrałem Ichmość Mości
- dom, gdzie ludzie sercem prości
GOSPODARZ
- Wasza Mość mieliście blisko,
- serceście zobligowali, —
- myśmy sobie prości, — mali
WERNYHORA
- zdaleka a miałem blisko;
- ledwom wymienił nazwisko,
- a zaraz mi pokazali
- tacy chłopcy, rzeźcy, mali [136]
GOSPODARZ
- co to u nich serce z miską;
- przybieżali, powiadali,
- czego nie zjęzykowali:
- że pan stary, że Dziad stary,
- że Dziad z lirą, brodą siwą
WERNYHORA
- Ot dziadzisko z siwą brodą,
- dawnoż było w duszy młodo;
- żeście sobie prości, mali,
- toście wielkich krzywd nie znali;
- chudobę macie szczęśliwą
GOSPODARZ
- a ot takie złote żniwo,
- złote pola, — pokoszone, —
- wszystko błoto, — zadyszczone —
- sady ciche, — kwitną, rodzą,
- jedne z drugich same wschodzą:
- złote żniwo, serce z miską;
- nie trzeba szukać daleko,
- kiedy było jakoś blisko.
- Pokażę waćpanu żonę
WERNYHORA
- złote żniwo, serce złote:
- jeszcze u was w duszy młodo,
- żeście sobie prości, mali,
- toście wielkich krzywd nie znali;
- może żona ma robotę
GOSPODARZ
- żona stroi się w alkierzu, [137]
- chce się wydać urodziwa,
- że to gość niespodziewany,
- każe zaraz podać piwa
WERNYHORA
- Zostaw panie Włodzimierzu,
- że to chwila osobliwa
GOSPODARZ
- lepiej gwarzy się przy szklenie,
- że to z drogi, tyle błoto;
- lepiej gada się przy wenie
WERNYHORA
- kiej się nie rozchodzi o to;
- że to chwila osobliwa,
- możemy na osobności
- porozmawiać
GOSPODARZ
- Słucham Mości;
- a to chwila osobliwa.
- Wolnoć spytać o nazwisko...
WERNYHORA
- Niepoznałeś
GOSPODARZ
- ktoś mi znany,
- ktoś serdeczny, ktoś kochany,
- ktoś, co groźny — dawny, stary,
- jak wiek cały
WERNYHORA
- dawnej wiary [138]
GOSPODARZ
- ktoś mi znany, niespodziany
WERNYHORA
- przypominasz krwawe łuny
- i jęk dzwonów i pioruny
- i rzeź krwawą, krwawe rzeki — — ?
GOSPODARZ
- A sen, sen jakiś daleki,
- jeszcze w uszach mam te dzwony, —
- mieszają weselne grajki:
- jakieś stare dumy, bajki
WERNYHORA
- Jeszcze w uszach mam te dzwony
- ponad ich weselne grajki:
- jęk posępny, jęk męczony,
- tyle krwi rzezanych ciał;
- ja tam był, przy trupach stał;
- jeszcze w uszach mam te dzwony.
- Patrzyłem się na lud święty,
- jako upadał przeklęty,
- przekleństwami potępiony:
- kiedy ojce klną na synów,
- kiedy syny przeklną ojce,
- takie jęczące ogrojce
- łez krwawiących, łez serdecznych
- słyszałem w tych głosach wiecznych:
- w głosach dzwonów, jęk szalony, —
- jeszcze w uszach mam te dzwony
GOSPODARZ
- dawne czasy — dawne wieki,
- a sen, sen, jakiś daleki, [139]
- jęki przygłuszają grajki;
- jakieś stare dumy, bajki
WERNYHORA
- ja stałem w pożarnej łunie
- na siwym, na siwym rumaku,
- czekając Bożego znaku.
- Za mną piorun, po piorunie
- bije z chmur, przez niebo łyska
GOSPODARZ
- Rzecz daleka — taka bliska,
- ktoś mi znany, niespodziany;
- ktoś o którym jeszcze wczora
- tylko we śnie, tylko w marze:
- Pan-Dziad z lirą,
WERNYHORA
- Wernyhora
GOSPODARZ
- Pan-Dziad z lirą, — Wernyhora!
- Wy mnie znany, — spodziewany,
- Wy o którym jeszcze wczora
- tylko we śnie, tylko w marze:
- jak owi dawni mocarze,
- Wy na koniu, siwym koniu
- po przed dom mój, z wieścią,
WERNYHORA
- Słowem!
GOSPODARZ
- Wy ze Słowem, — Wy ze Słowem
[140]WERNYHORA
- ja z Rozkazem
GOSPODARZ
- Rozkaz-Słowo! — —
- dawno serce już gotowo,
- tem wezwaniem piorunowem
WERNYHORA
- Słowo-Rozkaz, Rozkaz-Słowo;
- dla serca, serce gotowo.
- Słuchaj, panie Włodzimierzu:
- oto chwila osobliwa,
- pomówimy o Przymierzu
GOSPODARZ
- to jak ze snu prawda żywa,
- chwila dziwnie osobliwa.
- JakiśJakiż rozkaz?
WERNYHORA
- trzy zlecenia
GOSPODARZ
- chwila dziwnie osobliwa:
- żem niejako jest wezwany
WERNYHORA
- Roześlesz wici przed świtem,
- powołasz gromadzkie stany
GOSPODARZ
- to jak ze snu prawda żywa,
- prawie ze są wszyscy społem
- u mnie przez to weselisko [141]
WERNYHORA
- ma być jawne, co jest krytem,
- co dalekie było, — blisko.
- Dziś u Waści weselisko;
- prawie, że są wszyscy społem;
- roześlesz wici przed świtem;
- niech jadą we cztery strony
GOSPODARZ
- porozsełam konno gońce,
- roześlę wici przed świtem;
- zaraz się poradzę żony, —
- ona swoim chłopskim sprytem
WERNYHORA
- Niech jadą we cztery strony!
- Bądź gotów nim wstanie słońce.
- Skoro porozsełasz gońce,
- zgromadzisz lud przed kościołem,
- jak są zdrowi, prości, mali;
- ażeby godność poznali,
- Bogiem powitasz ich kołem
- a wtedy przykaż im ciszą,
- niech żaden brzeszczot nie szczęknie
- a skoro rzesza uklęknie,
- niech wszyscy natężą słuch:
- czy tententu nie posłyszą
- od Krakowskiego gościńca
GOSPODARZ
- wytężam, wytężam słuch
WERNYHORA
- ja wiem, żeś jest Asan zuch, — —
- od Krakowskiego gościńca [142]
- czy tententu nie posłyszą,
- czy już jadę z Archaniołem
GOSPODARZ
- wytężam, wytężam słuch, —
- choćby i największy zuch,
- jak to, co to, rozpoczęcie — — ?
WERNYHORA
- słuchać ślepo, wierzyć święcie;
- ja wiem, żeś jest Asan zuch
GOSPODARZ
- ja mam stanąć przed kościołem;
- to jak we śnie prawda żywa;
- któż mnie darzy tym zaszczytem;
- któż śle ku mnie dawne gońce:
- chwila dziwno osobliwa
WERNYHORA
- bądź gotów nim wstanie Słońce
GOSPODARZ
- wstaną kosy w słońca świcie,
- będę gotów
WERNYHORA
- przysiąż Słowo
GOSPODARZ
- rzekłem
WERNYHORA
- przysiąż
GOSPODARZ
- rośnie życie;
- czyli marą Wy widmową,
- czyliś Waść jest upior grobów, [143]
- czy ty próchno, czy ty czarem,
- żeś ze słowem przyszedł starem,
- żeś na mnie użył sposobów
- i co we mnie tajemnicą,
- ty mówisz jak rzecz prawdziwą;
- jako żywo, jako żywo
WERNYHORA
- mówię Słowo, — rzecz prawdziwą
- chwila, chwila osobliwa:
- wybrałem dziś weselisko,
- twój dworek, dróżkę, zagrodę, —
- Słyszysz, jaki wicher wyje!
- Słyszysz, wielki deszcz się pluszcze!
- Słyszysz, chrzęszczą wielkie drzewa
- i jako trzaskają kuszcze:
- to tam moja drużba śpiewa,
- tysiąc koni grudy bije
- ze złotemi podkowami
GOSPODARZ
- Jezus, zmiłuj się nad nami
WERNYHORA
- leć kto pierwszy do Warszawy
- z chorągwią i hufcem sprawy,
- z ryngrafem Bogarodzicy:
- kto zwoła sejmowe stany,
- kto na sejmie się pojawi
- Sam w stolicy — ten nas zbawi!
GOSPODARZ
- Jako żywo, jako żywo;
- Waść mi takie dziwa prawi
- i to jako rzecz prawdziwą [144]
WERNYHORA
- wszystko święte, wszystko żywo;
- z daleka a miałem blisko;
- wybrałem twój dom, zagrodę
- i wybrałem Weselisko.
- Waszmość rękę miej szczęśliwą:
- Daję Waści złoty róg
GOSPODARZ
- złoty róg
WERNYHORA
- Możesz nim powołać chór
GOSPODARZ
- bratni zbór
WERNYHORA
- Na jego rycerny głos
- spotężni się Duch,
- podejmie Los.
- Daję w twoje ręce róg
GOSPODARZ
- dziękuj Bóg
WERNYHORA
- Waść masz porozsełać wici,
- lud zgromadzić przed kaplicą
GOSPODARZ
- jutro? — skoro się zgromadzą?
- mają radzić? — co uradzą?
WERNYHORA
- Jutro: wielką tajemnicą,
- jutro skoro się zgromadzą, [145]
- niech nie radzą, nic nie radzą
- jednoś niechaj w ciszy staną.
- Jutro wielką tajemnicą.
- A ty wstawszy bardzo rano,
- skoro zejdzie pierwsze słońce,
- ku drogom natężaj słuch
GOSPODARZ
- jutro?!
WERNYHORA
- jutro!!!
GOSPODARZ
- wszelki duch!!!
SCENA 25. GOSPODARZ, GOSPODYNI.
GOSPODARZ
- żono, słuchajno żonisia
- podźno Hanuś
GOSPODYNI
- cóż takiego?!
GOSPODARZ
- osobliwy ten dzień dzisia,
- tyle naraz wiem nowego
GOSPODYNI
- a złego co, cy dobrego?
GOSPODARZ
- a wiesz mama tyle tego,
- że mi w głowie huczy, szumi;
- kto zrozumi, kto zrozumi [146]
GOSPODYNI
- cóz takigotakiego, cóz takiego?
- możeś chory, któż ten stary?
GOSPODARZ
- kto ten stary: — Wernyhora;
- jeno nie mów to nikomu,
- to ci mówię pokryjomu
- i on był tu w tajemnicy
GOSPODYNI
- ka już posed — — ?
GOSPODARZ
- precz odjechał,
- bardzo ważne mówił rzeczy:
- trza się zbierać
GOSPODYNI
- a co tobie?
GOSPODARZ
- trza się zbierać, pasy, torby,
- moja flinta, pistolety
- i te szable wezmę obie — — !
GOSPODYNI
- o Jezusie, jakieś borby
- po nocy, gdziez to, cóż znowu — — ?
GOSPODARZ
- mam być gotów
GOSPODYNI
- gwałtu rety!
- ledwo stoisz, jesteś chory
GOSPODARZ
- zaraz konno jechać muszę [147]
GOSPODYNI
- jeszcze spadniesz ka do rowu
GOSPODARZ
- poprzysiągłem się na duszę;
- konno muszę — — !
GOSPODYNI
- cary, zmory,
- jakaś siła?!
GOSPODARZ
- od tej pory
- żyć zaczniemy, — coś wielkiego!
GOSPODYNI
- chowaj Boże, czego złego
GOSPODARZ
- zdaleka jechał, miał blisko;
- goniec, zwiastun, Wernyhora!
- Tam! już jakaś wielka Zgoda.
- Zdaleka jechał, miał blisko, —
- koniec i początek Sprawy.
- Kazał. — Słowo. Słuchać muszę,
- zaprzysiągłem się na duszę.
- Jego siła mnie urzekła:
- Duch narodu!
GOSPODYNI
- widmo z Piekła!
- gwałtu, rety, jesteś chory,
- cosi, gdziesi, kajsi, ktosi, — —
- piłeś duza
GOSPODARZ
- Duch ponosi!
[148]SCENA 26. GOSPODARZ, JASIEK.
GOSPODARZ
- Jasiek!!
JASIEK
- Pon co!?
GOSPODARZ
- sam tu!
JASIEK
- juści!
GOSPODARZ
- siodłać konia, dosiądź szkapy,
- pojedziesz zwoływać chłopy!
JASIEK
- jechać, teraz, trzeba — — ?
GOSPODARZ
- musi!
JASIEK
- zagubię się w tej celuści,
- wszędy straszne błotne chlapy,
GOSPODARZ
- aleś Jasiek, co przeleci!
JASIEK
- konia se odwiąze z szopy!
GOSPODARZ
- Musi! Ważne rzeczy [149]
JASIEK
- nasza?
GOSPODARZ
- Przeleć, przeleć w cztery strony;
- pukaj w okna, zakrzycz »musi«;
- niech tu staną przedeświtem,
- niech tu staną przed kaplicą
- chłopy z ostrzem rozmaitem
JASIEK
- chłopy z kosą, — dobra nasza!
GOSPODARZ
- dobędzie się i pałasza
JASIEK
- że pon wojak, — dobra nasza!
GOSPODARZ
- dobra nasza
JASIEK
- lece duchem
GOSPODARZ
- tajemnica!
JASIEK
- chłopy z kosą!
- same wichry mnie poniosą!
GOSPODARZ
- niech przed świtem staną
JASIEK
- musi!! [150]
GOSPODARZ
- a nie słuchaj, choć Czart kusi,
- jeno prosto
JASIEK
- swego nosa
GOSPODARZ
- nim na wrzosy padnie rosa,
- zanim ptaki zaświergocą
JASIEK
- lecę duchem
GOSPODARZ
- a leć z mocą!
JASIEK
- hej!
GOSPODARZ
- (wręcza Jaśkowi złoty róg, który otrzymał był od Wernyhory)
- Masz w łapę, to jest dar
JASIEK
- szczyre złoto, cóż to?
GOSPODARZ
- Czar!
- Owiń se o szyję sznur
- i dzierż mocno cięgiem róg.
- Bacuj u rozstajnych dróg,
- by cię jaki czart nie zmóg.
- Nie chylaj się nigdzie po nic,
- ino leć
JASIEK
- do samych granic!
[151]GOSPODARZ
- wróć nim trzeci pieje kur;
- wrócisz, to se staniesz tu;
- wtedy zadmij tęgo w róg,
- to się taki wzmoże Duch,
- jaki nie był od lat stu, —
- bo wszyscy wytężą słuch.
- Ino nie zgób, bo róg złoty,
- bo go zseła Jasny Bóg
JASIEK
- wolę goreć w Piekle poty
GOSPODARZ
- bez tego złotego dźwięku
- Wniwecz pójdzie cały ruch
JASIEK
- opasę sie
GOSPODARZ
- nie szarp w ręku!
JASIEK
- hoj-że,
GOSPODARZ
- leć krakowski zuch!
JASIEK
- (który był wybiegł, wraca, chylając się za czapką, porzuconą na podłodze)
- moja copka z pawiem piórem
GOSPODARZ
- stawaj tu przed trzecim kurem
[152]SCENA 27. GOSPODARZ, STASZEK.
STASZEK
- Cy pon słysą, co sie dzioło:
- teraz sie tak wicher wzdon,
- jak odjechał stary pon
GOSPODARZ
- toś ty przywodził starego,
- tego pana, w delii, w pąsach
STASZEK
- kiela tego, tela tego,
- złote iskry miał na wąsach
- a ta delijo pąsowa
- to jak ogień, jak płomieniec,
- a koń, dyabeł, czart, odmieniec
GOSPODARZ
- koń siwy, czaprakiem kryty,
- czaprak tkany, rozmaity
STASZEK
- u siodła pistolców dwoje
GOSPODARZ
- i lira przez siodło zwisła
STASZEK
- wszystko jakbyście widzieli
GOSPODARZ
- gdziesi, kiedyś coś widziałem
STASZEK
- przy samuśkim koniu stałem;
- szkapa jak ogonem świsła, — [153]
- skąd ta u niej tako siła, —
- to pysk Kubie osmaliła
GOSPODARZ
- Kuba strzymał?
STASZEK
- a psia wiara,
- nijak strzymać się nie dała,
- ino het ogonem prała,
- ześmy oba sie chycili
- uzdek, — aż i dosiadł Stary
GOSPODARZ
- siadł, pojechał, —
STASZEK
- a cy cary,
- koń, — jak ony nań sie zwalił,
- jakby wągle w nim rozpalił:
- ogniem piernół, ogniem łysnął,
- jak się naroz bez płot cisnął,
- mnie i Kubie pysk osmalił
GOSPODARZ
- a wszelki duch Pana Boga:
- na zegarze, po północku
STASZEK
- została zguba u proga
GOSPODARZ
- zguba!?
STASZEK
- na! [154]
GOSPODARZ
- złota podkowa
STASZEK
- błyskotała sie na błocku
GOSPODARZ
- wymowniejsze niźli słowa:
- znak widoczny, oczywisty,
- że zawitał gość ognisty
- na stepowym siwym koniu,
- z lirą dzwoniącą u siodła:
- orły, kosy, szable, godła!
SCENA 28. GOSPODARZ, GOSPODYNI, STASZEK.
GOSPODARZ
- Patrzaj Hanuś
GOSPODYNI
- Scęście w ręku
GOSPODARZ
- Szczęście, szczęście znalezione
GOSPODYNI
- ka?
GOSPODARZ
- pod progiem na przysieniu;
- szczęście w ręku [155]
GOSPODYNI
- cała złota,
- a mistyrna tyz robota.
- Któż to zgubił? — Schować trzeba
GOSPODARZ
- zwołać ludzi, — spadło z nieba;
- trza pokazać zgromadzeniu
SCENA 29. GOSPODARZ, GOSPODYNI.
GOSPODYNI
- nima cego, — Scęście w ręku;
- tego z ręki sie nie zbywa,
- w tajemnicy sie ukrywa,
- światom sie nie przekazuje:
- Scęście swoje sie szanuje!
GOSPODARZ
- złota!
GOSPODYNI
- prawda
GOSPODARZ
- rzuć do skrzyni!
- prawdziwieś do ręki wzięła;
- szczęście swoje się szanuje,
- czyli Piekła dar, czy z Nieba, —
- aleć jensze szczęście moje
GOSPODYNI
- cóz ty godos, ja sie boje [156]
GOSPODARZ
- a boś jeszcze nie pojęła:
- skończyć nędzę, — zacząć dzieła.
GOSPODYNI
- jakie dzieła, co za dzieła?
- cózem to ja niepojęła?
GOSPODARZ
- orły, kosy, szable, godła,
- pany, chłopy, chłopy, pany:
- cały świat zaczarowany,
- wszystko była maska podła:
- chłopy, pany, pany, chłopy,
- szable, godła, herby, kosy,
- aż na głowie wstają włosy,
- wszystko była podła maska
- farbiona, — jak do obrazka:
- cały świat zaczarowany.
GOSPODYNI
- a cóż tobie, cy gorącka?
GOSPODARZ
- snuło się to jak gorączka,
- jak gorączka na wulkanie,
- jak szumienie na organie:
- takie figury w koronie,
- tacy pyszni szlachta w herbie,
- pałace, zamczyska, wille,
- tabunami gnane konie,
- sześciu paradników w tyle:
- hulaj dusza bez kontusza
- z animuszem, hulaj dusza!! [157]
- ani zbili pan w koronie,
- że stoimy gdzieś na szczerbie,
- ani zbili szlachta w herbie,
- ani zbili chłop przy roli,
- czy tam kogo gdzie co boli:
- wół przy roli, świnia w ganku, —
- hulajże panie kochanku
GOSPODYNI
- połóż-że sie, boś pijany
GOSPODARZ
- świat pijany, świat pijany,
- cały świat zaczarowany, — —
- puść mnie, ja mam jechać, muszę,
- poprzysiągłem się na duszę
GOSPODYNI
- gwałtu rety!!!
SCENA 30. GOSPODARZ, GOSPODYNI, GOŚCIE Z MIASTA.
WSZYSCY
- Co się dzieje??
- Co się stało.
GOSPODYNI
- ot szaleje!
GOSPODARZ
- wy a wy — co wy jesteście:
- wy się wynudzicie w mieście, [158]
- to sie wam do wsi zachciało:
- tam wam mało, tu wam mało
- a ot co z nas pozostało:
- lalki, szopka, podłe maski,
- farbowany fałsz, obrazki;
- niegdyś, gdzieś tam, tęgie pyski,
- i do szabli i do miski;
- kiedyś, gdzieś tam, tęgie dusze,
- pół-waryackie animusze:
- kogoś zbawiać, kogoś siekać;
- dzisiaj nie ma na co czekać.
- Nastrój? macie ot nastroje:
- w pysk wam mówię litość moję.
- (pluje),
[159]SCENA 1. GOSPODARZ.
(chodzi tam i sam; zatrzaskując zamyka to jedne, to drugie drzwi, które ktoś od zewnątrz otworzy; wreszcie znużony położył się na zestawionych krzesłach, drzemiący. Pokój jest ciemny).
SCENA 2.
GOSPODARZ, POETA, NOS, PAN MŁODY, GOSPODYNI, PANNA MŁODA
POETA
- Spił się, no!
GOSPODARZ
- zwyczajna rzecz:
- powinien mieć polski łeb
- i do szabli i do szklanki
- — a tymczasem usnął kiep.
NOS
- do szklanki i do kochanki, —
- — chociaż nie, — chociaż nie; —
- rzecz mi się inaczej widzi,
- coś mnie tak pod sercem rwie,
- może z tego będzie co; —
- wino, wódka, — to nie to,
- czynnik główny:.... miecz
GOSPODARZ
- miecz, — miecz, czynnik główny miecz
POETA
- dziwna rzecz, — dziwna rzecz;
- połóżcie go spać [160]
PAN MŁODY
- szarpie sie
NOS
- widzi mi się, jestem w lesie;
- uciekają drzewa precz....
PAN MŁODY
- czy cię nudzi?
NOS
- wszystko nudzi,
- wszystko mi się przykrzy już;
- koło serca mi się studzi,
- odleciał mnie Anioł stróż;
- ino mi się widzi las
- i te drzewa lecą precz:
- wszystko hula: has, has, has
PANNA MŁODA
- to sie spił
POETA
- ciekawa rzecz
GOSPODARZ
- wszystko zawsze jest ciekawe,
- wszystko interesujące
PAN MŁODY
- własny ton, muzyka duszy;
- ton, przez który dusza krzyczy
POETA
- ciszej — czegoś sobie życzy [161]
NOS
- kapkę wina, w gardle suszy
POETA
- masz, —
NOS (do poety)
- znam, znam, eviva l’arte,
- życie nasze nic nie warte:
- kult Bachusa i Astarte.
- Ha! trza znosić Fata, Los,
- konsekwentnie próżny trzos;
- o Wielkościach darmo śnić,
- trzeba żyć, trzeba żyć. —
- Bonaparte, ten miał nos
GOSPODARZ
(ze swego miejsca)
- gdzieżeś ty się tak uwinoł,
- ledwo drugi dzień wesela,
- jużeś powalony z nóg
NOS
- chciałem, żebym w tłumie zginął,
- żeby się tak zniwelować,
- zanurzyć się po szczyt głowy
- w ten świat zdrowy;
- indywidualność zdusić,
- do prostoty się przymusić;
- ale cóż, kiedy natura
- rozśpiewała moją duszę;
- mimo, żem chciał się pogłębić,
- na plan pierwszy wstąpić muszę, —
- czuję! psiakrew, serce czuję... [162]
POETA
- nie żarty, choroba serca;
- po cóż pijesz
PAN MŁODY
- niebezpieczno,
- ach to już prawie szaleństwo
GOSPODARZ (mrucząc)
- a jednak i to... męczeństwo:
- żyć z tą pustką w duszy wieczną
NOS
- piję, piję, bo ja muszę,
- bo jak piję, to mnie kłóje;
- wtedy w piersi serce czuję,
- strasznie wiele odgaduję:
- tak po polsku coś miarkuję, — —
- szumi las, huczy las:
- has, has, has.
- Chopin gdyby jeszcze żył,
- toby pił, — —
- has, has, has,
- szumi las, huczy las
POETA
- połóż-że się na kanapie,
- jak się wyśpisz, pójdziesz w tan
NOS
- tańcowałem z Morawianką,
- nikt jej nie chciał w taniec brać,
- przecie mnie na litość stać:
- ona chłopka, a ja pan,
- jak się prześpię, niech poczeka [163]
GOSPODARZ (majacząc)
- sen, — sen: — niech poczeka tam;...
- długa droga i daleka,
- jedzie drogą wielki pan
POETA (do brata)
- coś się marzy — —?
GOSPODARZ
- i ja śpiący
GOSPODYNI (do męża)
- podź na łóżko, zgotowione
GOSPODARZ
- nie, — zostanę tu w fotelu.
(ku Nosowi)
- He, dobranoc przyjacielu,
- tych prawdziwych już niewielu
NOS
(układa się na sofie; do pana młodego:)
- całowałem Morawiankę
- a trzymałem flaszkę w łapie
- flaszka mi się przechyliła
- i czuję, że wino kapie;
- szkoda wina; — w tem przyczyna,
- że trzymałem flaszkę w łapie;
- chciałem wyjąć korek, a tu
- korek coraz na spód idzie;
- myślę sobie, daj go katu,
- wyciągnę korek za włos,
- na włos długi Morawianki
- a ona poszła po szklanki; [164]
- no ale się jakoś stało,
- że wypiłem flaszkę całą
- i... musiałem wypić włos!
- i to mnie tak rozmarzyło,
- żem się kochać począł naraz, —
- chcę całować drugi raz
- i tutaj nowy ambaras,
- bom runął jak, jak, — jak głaz
PAN MŁODY
- pamiętaj na drugi raz:
- wprzód całować, potem pić
POETA
- wprzódy zmarnieć, potem żyć
GOSPODYNI
- a podźcie juz, niechze śpiom
NOS
- tom te rom tom, tom, tom, tom
PANNA MŁODA
- ostawcie ich, podźcie już
POETA
- ciekawy stan takich dusz
PAN MŁODY
- my jeno znamy połowę
- o sobie, — któż resztę wie — — ?
POETA
- gdzieto człowiek chadza w śnie:
- straszno tam, tutaj źle;
- prawie codzień myślę o tem:
- jak to długo może trwać [165]
NOS
- na ten temat myślę codzień;
- jak się wyśpię, powiem mowę, —
- chce mi się okrótnie spać,
- najlepiej na ten temat śpie
PAN MŁODY
- całe ciało zlane potem
POETA
- trza mu suknie insze wdziać
NOS
- Wieczność, — czy tak rozumiecie — ?
- Nieskończoność — hej, gdzieś, hej, —
- ty mi panno wina lej;
- spłyniem, inni po nas przyjdą
GOSPODARZ
- czy oni już raz ztąd wyjdą!
- nie tłuczcie się, — ruszaj tam,
- chcę mieć spokój, chcę być sam
NOS
- spłyniem, inni po nas przyjdą
- uciekajcie, kysz a kysz,
- après nous le déluge[1]
(Nos zasypia na sofie, gospodarz na fotelu i krzesłach i tak już śpiący obaj pozostają.)
SCENA 3. CZEPIEC, MUZYKANT. (we drzwiach weselnych)
CZEPIEC
- durny gajdusie,
- piniądze, tobyś chcioł brać [166]
MUZYKANT.
- nie gawędźcie gospodorzu,
- połóżcie się spać;
- niech se potańcują inni
CZEPIEC.
- psiekwie, — mieście grać powinni;
- to mnie kazujecie lezeć,
- jagem wom zesypoł piniądze. —
- Patrzyć! — jak wam pyski spiere.
- Bedziecie, czy nie bedziecie grać — ?
MUZYKANT.
- Nie gawędźcie gospodorzu,
- połóżcie się spać;
- niech se potańcują inni
CZEPIEC.
- psiekwie, — mieście grać powinni
MUZYKANT.
- szóstke-ście dali,
- juześmy wam przegrali;
- niech se potańcują inni
CZEPIEC.
- psiekwie, — mieście grać powinni
SCENA 4. CZEPIEC, CZEPCOWA.
CZEPCOWA.
- dejze pokój, —
- cóz ci ta o głupie granie;
- zastępujesz ta komu [167]
CZEPIEC
- następ, — jo im sprawie lanie
CZEPCOWA
- pojdze do dom, boś ochlany
CZEPIEC
- caf se babo, — jo pijany?
- szuruj do domu!
- skrzypkowie, jo mom rękę silno,
- moze wicie, — po dobroci
CZEPCOWA
- o cóz to ci, — o cóz to ci
CZEPIEC
- następ, ja im sprawie lonie
CZEPCOWA
- dejze pokój
CZEPIEC
- psie gazdonie,
- pokil mówię po dobroci
SCENA 5. CZEPCOWA, GOSPODYNI.
CZEPCOWA
- Was ta śpi
GOSPODYNI
- mój ta śpi
CZEPCOWA
- telo z tem Weselem zachodu [168]
GOSPODYNI
- niech sie ta pocieszom z młodu
CZEPCOWA
- juści, ino tylecka człowieka,
- co sie nawesołuje z młodu;
- późni ino cięgiem narzeka:
- tego szkoda, tego szkoda
GOSPODYNI
- tak ta, jak ta, jak sie co da
CZEPCOWA
- ale piknie sie odbywo.
- Ino to miastowe państwo
- patrzy sie, patrzy, a poziwo;
- widać to niewyspane, cy jakie;
- poziwo, a nieodydzie;
- widać im sie szyćko udało; —
- a naprzyjechało niemało
GOSPODYNI
- tylo ozrywki w cały bidzie
SCENA 6. RACHEL, POETA.
RACHEL
- Ach panie, — jak to piękna dla pana
- chwila, — ja panu oddana;
- a że to tak przemija
- i ani pan sie coraz zbliża,
- ani ja, bo ja wciąż nieśmiała
POETA
- pani by tam stała i stała
- na tym wichrze [169]
RACHEL
- a ten pęd; a potem te głosy coraz cichsze,
- coraz dalsze, — i ta muzyka bliska
- i te wszystkie na sadzie zjawiska,
- którem ja widziała, —
- a że to tak przemija; —
- że my się rozejdziemy,
- że się wzajem zapomniemy,
- to jest pan mnie zapomni
- i jak się Rachel oprzytomni,
- to będzie marzyć
- i może będzie smutna
POETA
- to będzie pani kontenta,
- że myśl tak upornie zajęta
- smutkiem, — a Smutek to Piękno
RACHEL
- a jak stróny sie jakie rozpękną
- i zacznie grać ten żal
POETA
- wtedy pani weźmie szal
- i przystanie jak Polymnia w ogrodzie
- i pomyśli, — — jaki krój jest w modzie,
- jak się ubrać, mając pójść na bal
- lub do koncertowych sal
- a tam, — to się spotkamy
RACHEL
- no a cóż ten serdeczny żal
- i ta na mojem czole chmura [170]
POETA
- a od czegóż jest literatura? — —
- to wejdzie w sztukę;
- w jakiejkolwiek formie, ale wejdzie:
- czy jako sonet, czy liryka,
- czy feleton powieści
RACHEL
- a moja muzyka
- serca, — prawie miłość do pana
- najszczersza — — ?
POETA
- ta będzie najszczerzej oddana,
- co do wiersza
SCENA 7. HANECZKA, PAN MŁODY.
HANECZKA
- dziękuję ci, panie bratku,
- tak mi dobrze było tańcować
PAN MŁODY
- dobrze kwiatku?
HANECZKA
- jakem się zaczęła kręcić
- tak w kółeczko, tak w kółeczko,
- takem i chciała pocałować
- drużbę
PAN MŁODY
- dziecko?! [171]
HANECZKA
- no a wy, to sie całujecie
- nie jak dzieci
PAN MŁODY
- my jako poeci,
- to nam to niby uchodzi,
- to się inaczej rozumie
HANECZKA
- a ja to w sobie zatłumię?
- niechże przecie się wyszumię
- w czułości dla tych Krakusów
PAN MŁODY
- wszystko dobrze, prócz całusów
HANECZKA
- całus nie jest żadną stratą
PAN MŁODY
- drużbowie za głupi na to
HANECZKA
- to tak mówisz na ostatku!
PAN MŁODY
- nie trza kwiatku!
SCENA 8. POETA, MARYNA.
POETA
- Coraz piękniej, — pani sama
MARYNA
- pięknieję w tej samotności;
- pan już widzę przypiął skrzydła, [172]
- pan już upoetyzował chwilę
- i dom cały, wesele i gości.
POETA
- tak, — już wszelakie straszydła,
- cały raj fantastyczności
- zimaginowałem żywy
MARYNA
- no i stał się pan szczęśliwy,
- miarkując talentu tyle;
- a my co, — my nie poeci; —
- czy nie uważa pan, że nad nas leci
- jakaś kaskada czułości,
- że się nam na oczach świeci,
- jakbyśmy już coś widzieli
POETA
- może, to może być,
- że staliście się anieli
- przez tę noc nieprzespaną,
- przetańczoną, przegraną, — —
- a dalej co — ?
MARYNA
- myślę właśnie,
- co dalej z anielstwem począć, —
- że do wozu się koniki zaprzągnie,
- my siądziemy, — lokaj trzaśnie
- z bicza — i wszystko...
POETA
- jak z bicza trzask zgaśnie [173]
MARYNA
- no ale któż
- ten ton tak wysoki uciągnie??
- Tam po za mną, jak stałam
- przy skrzypaku, — wysłuchałam:
- mówili o Polsce chłopi
- i mówili wcale rozsądnie i szczerze:
- że tego, tamtego trzeba bić,
- że się nie trzeba dać, że trzeba jakoś żyć,
- że dłużej tak nie może trwać
- i wie pan, — jakoś temu wierze,
- że to było rozsądnie i szczerze
POETA
- że, jakby przyszło do czego...
MARYNA
- kiedy!?
POETA
- bo po co się to ciągle skarżyć biedy:
- po co myśleć
MARYNA
- rzeczywiście po co, —
POETA
- a za popędem idąc
MARYNA
- jak kto! —
POETA
- oni i my, — my i oni,
- na wyścigi, — kto kogo przegoni [174]
MARYNA
- a pan na Pegazie, na chmurze.
- Mnie się zdaje, — że coś jest...
POETA
- tam?!
MARYNA
- tam, — tu! — w całej polskiej naturze
- przemiana
POETA
- obserwacya?
MARYNA
- ja wróżę
POETA
- ach, wierz pani i ja też przemieniony
- a jeszcze sobie nie wierzę
- i choć wszystko pani mówię szczerze,
- to przed sobą prawdę własną kryję
- i we mgle jakowejś żyję.
- Tyle się podłości i głupoty
- koło mnie wlokło jak psów,
- czepiało się moich rąk,
- czepiało sie moich nóg;
- z tylum już zawracał dróg
- dla mgieł, dla nocy, ciemności!
- Oszaleć, — bo wszędy czuję
- ten ustrój poetyczności
- i wszystko we mnie tańcuje:
- mgły i smutek i podłości, —
- i na skrzydłach mi cięży
- ciężar jakby cudzych łez: [175]
- ktoś płacze
- i łzy się do mojej duszy
- czepiły, — skrzydeł nie ruszy
- mój Duch, bo spętany
- słyszałem, jakby gdzieś nad nami
- w górze, czy u stropów, czy chmur,
- któś rzewnemi płakał łzami
MARYNA
- co panu jest, co panu jest,
- niech pan idzie ochłonąć na dworze,
- na wichrze
POETA
- tam! tam gorze
- jeszcze więcej, — tam mnie porywa
- ten sad, gdzie drzewa ogromnieją
- i ponurość się rodzi straszliwa
- z krzewów i pni i liści, — co rdzewieją
- w ciemni, jak majaki
- spokojnych Słowiańskich Bogów
MARYNA
- — a prawda, się jak oliwa
- zbiera; — cóż to pana boli?
- myśl — ?
POETA
- ta myśl mnie boli: —
- jest ktoś, co mnie wiąże do roli
- i ktoś, kto mnie od roli odrywa;
- jest ktoś, co mi skrzydła rozwija
- i ktoś, co mi skrzydła pęta;
- jest ktoś, co mi oczy zakrywa
- i ktoś, co światło ciska; [176]
- jest jakaś ręka święta
- i jest dłoń inna przeklęta;
- jest Szczęście, co się ze mną mija
- i Nieszczęście, które mnie tuli
MARYNA
- że to pan wszystko tak pamięta,
- że pan tem wszystkiem tak się czuli
SCENA 9. CZEPIEC, KUBA.
CZEPIEC
- pódzies smyku! pódzies zdybiu!
KUBA
- dejciez pokój panie wójcie
CZEPIEC
- nie kręć sie tu pod nogami,
- tu starszeństwo ino sami
KUBA
- a jo coś wim i pedziołbym,
- żebyście sie nie ciskali
CZEPIEC
- co...?
KUBA
- wy macie pójść kajś z nim
(tu wskazuje Gospodarza)
CZEPIEC (wskazując)
- z tym...
KUBA (wskazując)
- co śpi [177]
CZEPIEC
- ka?
KUBA
- na Moskali!
CZEPIEC
- co, ja z nim, z tym co śpi — — ?!
KUBA
- cyt, jemu sie cosik śni;
- był u niego jakiś pon,
- bary mioł, jak chlebny piec
CZEPIEC
- jakiś bardzo znakomity pon,
- jeźli bary mioł jak piec
KUBA
- zajechał konno w podwórze
- a potem, jak se pogadali
- z tym co śpi, — pon Jaśka wzion;
- Jasiek zaraz konia spion
- i zakrzyknął: bić Moskali!
- Myśmy dwa ze Staskiem stali.
- Jesce wam i to powtórze,
- jak oni tu sie zgodali
CZEPIEC
- a ten pon — —?
KUBA
- gość z Ukrainy,
- jakiś okropnie bogaty,
- straśnie polskie robił miny [178]
CZEPIEC
- stary — ?
KUBA
- pono setne laty. —
- Mówili o jakisi rzezi, krwi, —
- że trza objezdzywać dwory;
- pon był do szyćkiego skory,
- tak się prędziuśko zmówili,
- że jak stary już skońcyli,
- tośmy ledwo odskocyli
- ze Staskiem ode drzwi
- i nibyto, ze trzymomy siwka
CZEPIEC
- koń był siwy — ?
KUBA
- jak śnig, mliko
- a czaprak pozłocisty
CZEPIEC
- czy to nie jakosi podrywka,
- czy Czart może ze mnie drwi.
- Kto go więcej widzioł?
KUBA
- nik
CZEPIEC
- Stasek: bajok a ty: śpik
KUBA
- nie wierzycie? — jest podkowa
- bo koń złotem był podkuty;
- oddarła sie i jo naloz
CZEPIEC
- gdzie jest? [179]
KUBA
- a oddałem zaroz
- a matoś schowali do skrzynie
CZEPIEC
- schowali podkowe do skrzyni, — ?
- nikomu nie pokazali;
- jak na dobrom gospodynie,
- dobrze. — to sie nawet chwali.
- Ale Szczęście! — Jo już wim,
- trza żebyśmy poszli z nim;
- Słuchaj Kuba, podź ty ze mną
- bo jest ciemno,
- bedzies świciuł, zbierema się!
(z gestem w stronę Gospodarza)
- Czekajcie! rozmówiewa sie!
SCENA 10. CZEPIEC, DZIAD.
CZEPIEC
(nastąpił we drzwiach na wchodzącego)
- A cóżeś za
DZIAD
- panie wójcie!
CZEPIEC
- nimocie ka, w drodze stójcie
DZIAD
- a strzeżcie sie, — zmiłujcie sie, —
- tak sie rozpytujom chłopy,
- jakby się coś miało dziać:
- chcom sie do żelastwa brać
CZEPIEC
- stanie sie, co ma sie stać [180]
DZIAD
- Jasiek cosi po wsi gonił
- konno, — w okna wszystkim dzwonił
CZEPIEC
- czy ja spał, gdziem ja był! —
DZIAD
- Wyście panie wójcie pił.
SCENA 11. CZEPIEC, GOSPODYNI.
GOSPODYNI
- mój ta spi
CZEPIEC
- wasz ta śpi
GOSPODYNI
- tyla sie naciskoł, szumioł,
- zwymyśloł het dookoła
CZEPIEC
- mówił co i ciekawego
GOSPODYNI
- a ktoby ta co rozumioł
CZEPIEC
- to może co będzie — hę?
GOSPODYNI
- tylo z tego, co z niczego;
- kajś sie zbiroł, kajś sie broł,
- mozeby był kogo proł
CZEPIEC
- mozeby nie było źle [181]
GOSPODYNI
- mozebyście chcieli ś-nim
- konno lecieć?
CZEPIEC
- konno gdzie — !?
GOSPODYNI
- jo to wim — — ?
CZEPIEC
- a mówił tyz więcy co?
GOSPODYNI
- jo to wim?
CZEPIEC
- kto jak kto, — ale jo!
SCENA 12. RADCZYNI, DZIENNIKARZ.
RADCZYNI
- Panowie macie tak wiele
- absorbującej pracy, — a Wesele
- zwabiło pana
DZIENNIKARZ
- rad jestem
- od głupstwa oderwać się chwilę
RADCZYNI
- pańska praca: rzecz seryo
- a pan takim przekreśla ją gestem,
- tak ją wspomina nie mile,
- tę rzecz seryo [182]
DZIENNIKARZ
- rzeczy seryo niema;
- wszystko jest prowizoryczne:
- przekonania, opinie, twierdzenia
RADCZYNI
- Jednak Prawda
DZIENNIKARZ
- nawet Prawdy cienia!
RADCZYNI
- to tak zależy od człowieka;
- ale gdy pan sam ucieka
- z posterunku
DZIENNIKARZ
- pani, to akcyza:
- »Placówka», to imaginacya;
- Danaid zbyteczne trudy
RADCZYNI
- — — a to pan bywa wiele
DZIENNIKARZ
- tak, z nudy
- Człowiek się tak w młyn zamiele,
- że bywam i bywam wiele;
- wist, partyjka, kolacyjka
- bliscy, dalsi przyjaciele.
- Z biegiem lat, z biegiem dni
- ten umarł, tamtego brak;
- człowiek sobie marzy, śni
- a z nudów przywdziewa frak, —
- przyjechałem na wesele
- i choć mi niejedno wspak.
- jakoś, jakoś dobrze mi.
[183]SCENA 13. RADCZYNI, PANNA MŁODA.
RADCZYNI
- No, moja ty urocza panno młoda,
- jakże wy sobie będziecie żyli
PANNA MŁODA
- a tak-ta, tak-ta, cy jo wim,
- jescem sie nie zgodała ś-nim
RADCZYNI
- ja wiem, że twoja uroda
- niejedną trudność przesili,
- żeś sobie młoda; —
- no, ale o czem wy będziecie mówili,
- jak tak nadejdzie wieczór długi:
- mówić się nie chce, trza przesiedzieć,
- on wykształcony, ty bez szkół
PANNA MŁODA
- pocózby, prose pani, godoł,
- jakby mi nie mioł nic powiedzieć,
- pocózby sobie gębe psuł.
SCENA 14. PANNA MŁODA, MARYSIA.
MARYSIA
- cieszę się, a myślę sobie,
- że ci będzie siostro żal
PANNA MŁODA
- czego żal? [184]
MARYSIA
- jakeś do pola ganiała
- krasą i siemieniatke;
- jageś jesce była mała
- i ty i Hanusia i ja,
- byłyśmy razem doma,
- że ci sie zacnie bez stajnie,
- żeś kole niej wyrosła zwycajnie
- i bez cały ty wsioski roboty,
- bez tego harowanio;
- że, jak ty bedzies panią,
- ciesze sie a myślę sobie,
- że ci bedzie siostro żal
PANNA MŁODA
- czego żal — — ?
MARYSIA
- że ci sie bedzie cnieło
- bez tatusia, bez nos,
- bez tych płotów, bez ogroda;
- że choć sie chłopem uciesys,
- jesce tu płacząca przylecis,
- bo tutok duszę mos,
- bu tu sie serce przyjeło
- a tam ci bedzie samotno
- i bez to ci bedzie markotno
- i bez to ci bedzie żal
PANNA MŁODA
- mało szkoda, krótki żal
MARYSIA
- a teraz ty sobie chwal,
- rumień sie teraz i pal; [185]
- ale tutok dusza sie ostanie
- i tutok twoje kochanie
- a tam ci bedzie samotno
- i bez to ci bedzie markotno
- i bez to ci bedzie żal
SCENA 15. MARYSIA, OJCIEC.
MARYSIA
- tatuś sie Weselem cieszą
OJCIEC
- niech sie bawią, niech sie weselą;
- tela tego, co te pare dni, —
- a potem, jak się pobierą,
- to już mnie do nich nic,
- niech se ta na swoich żarnach mielą,
- jako chcą, — nie moje prawo
MARYSIA
- ale tatuś nam pomogą z tą sprawą
- grontów, — do tej upłaty
OJCIEC
- jo patrze swego, — jo nie bogaty;
- posłaś, toś posła;
- cy tam za tego, cy za insego:
- telo, cobyś sie wyniosła
- na tamten świat
MARYSIA
- możebyście byli więcej rad,
- żebym za pana sie wydała,
- jak mię to przed laty chcioł [186]
OJCIEC
- ten, co umarł; — ostał swat,
- boś sie przez Wojtka swatała
- i swat ciebie wzioł
MARYSIA
- a ja swata pokochała
- a dzisiok, jak sie Jaga wydała
- i ja sobie moje przypomniała
- o tym zmarłym przyjacielu,
- jak-em sie to ś-nim poznała
- na Hanusinem weselu, —
- zrobiło mi sie markotno,
- nie wiem czego, —
- przecie wolałam mego, —
- chyba, że onemu samotno
OJCIEC
- ka twój mąż?
MARYSIA
- już legnoł, śpi,
- zmęcony, — a kazał mi tu być,
- tom przyszła, — a nie wiem poco;
- nic tu dla mnie, — a tu ide,
- że tu tańczą, — jak przed laty:
- kiedy do mnie przyszły swaty
- i od chłopa i od pana
- a ja byłam zakochana
OJCIEC
- idze ku nim
MARYSIA
- ino patrze:
- jak te druchny coraz bladsze [187]
- z umęcenia a kręcom sie,
- nie ustanom, radujom sie
OJCIEC
- potańcuj se
MARYSIA
- ino patrze
OJCIEC
- płaczesz — — ?
MARYSIA
- tak sie w oczach mgli
- wszystko widze coraz bladsze.
SCENA 16. POETA, PANNA MŁODA.
POETA
- panna młoda, — ze snu, z nocy
PANNA MŁODA
- A sen to miałam,
- choć nie spałam,
- ino w taki ległam niemocy...
POETA
- od miłości panna młoda osłabła
PANNA MŁODA
- — — — — — — —
- we złotej ogromnej karocy
- napotkałam na śnie dyabła;
- takie mi sie głupstwo śniło,
- tak sie ta pletło, baiło [188]
POETA
- i odrazu dyabeł jak z procy
- i odrazu kareta złota
PANNA MŁODA
- A tak-ta na śnie, nie dziwota,
- że sie jakie byle co zwidzi;
- niech ino pon nie szydzi,
- bo pon, to po dniu zdziwuje,
- jesce wsędy rozgaduje,
- jakby cej-co, — choć nima co
POETA
- są tacy, co za to płacą;
- że z jednego takiego bajania,
- można sobie powóz sprawić
- i zestrojonego dyabła
- i ogromnie wielu gapiów zabawić
PANNA MŁODA
- od tańcenia takem osłabła...
- Śniło mi się, że siadom do karety
- a oczy mi sie kleją, — o rety —
- Śniło mi sie, że siedze w karecie
- i pytam sie, bo mie wiezą przez lasy,
- przez jakiesi murowane miasta, — —
- »a gdziez mnie biesy wieziecie?«
- a oni mówią: »do Polski« —
- A kaz tyz ta Polska, a kaz ta?
- pon wiedzą?
POETA
- po całym świecie
- możesz szukać Polski panno młoda
- i nigdzie jej nie najdziecie [189]
PANNA MŁODA
- to może i szukać szkoda
POETA
- a jest jedna mała klatka, —
- o niech tak Jagusia przymknie
- rękę pod pierś
PANNA MŁODA
- to zakładka
- gorseta, zeszyta troche przyciaśnie
POETA
- — — — a tam puka?
PANNA MŁODA
- i cóz to tako nauka?
- Serce — ! — ?
POETA
- A to Polska właśnie.
SCENA 17. POETA, PAN MŁODY.
PAN MŁODY
- takie zimno bardzo rano;
- noc tę dzisiaj nieprzespaną
- zapamiętam długie czasy
POETA
- zapewne, noc to poślubna,
- ta jest zawsze siłopróbna
PAN MŁODY
- trochę to, co inne jeszcze.
- Ujęły mnie jakieś kleszcze [190]
- przestrachu, ogromne grozy.
- Uląkłem się nagle prozy,
- jaka jest we fantastycznym świecie:
- że to, co jest tu przed nami żywe,
- tak się nagle wiatrem zmiecie;
- że my próżno wyciągamy ręce
- do widziadeł, — bo to są widziadła
- i tak mi fantazya zbladła,
- bo już się była układła
- do snu, we widziadeł lesie
POETA
- A mnie to znowu teraz niesie
- ten wicher z nocy.
- Określiłbym to tak, że dusza pnie się
- po skale stromej w górę
- i wie, — wie, że stanie tam!
- taka pewność sił, tę teraz mam!
PAN MŁODY
- I to wszystko na żart
POETA
- A ot tak, jak leci czart
- po nocy, — nie zeszła jeszcze noc
PAN MŁODY
- A trafiaj ty orły z proc,
- ja wolę gaik spokojny,
- sad cichy, woniami upojny
- żeby mi się kwieciły jabłonie
- i mlecze w puchów koronie
- i trawa schodziła sielona,
- kręciła się przy mnie żona, [191]
- żebym miał kąt z bożej łaski
- maleńki, jak te obrazki,
- co maluje Stanisłaski
- z jabłoniami i z bodjakiem
- we złotawem słońcu takiem....
- żeby mi tam było cicho, spokojnie
- a jeśli gwarno i rojnie
- to od brzęczących pszczół, błyszczących much
- ............
SCENA 18. POPRZEDNI, CZEPIEC.
CZEPIEC
(w kożuchu, z wielką kosą w ręku,)
- A moi panowie tu
PAN MŁODY
- kosa!
- jaka piękna
CZEPIEC
- a bo nastawiona
PAN MŁODY
- prawda, ostro najeżona,
- jak do bicia, — cóż to będzie z tego?
CZEPIEC
- Ano nastawiona do użycia,
- ale to wy panowie nie wicie,
- jak widze, — co sie gotuje
POETA
- Cóż to Czepiec mówią, — czy do brata
- jaka sprawa [192]
CZEPIEC
- Ano właśnie Sprawa
PAN MŁODY
- rzecz ciekawa —
POETA
- rzecz ciekawa
PAN MŁODY
- cóżeście to niby mieli,
- żeście tak nagle wlecieli — ?
CZEPIEC
- Ej, pon jakby, ślepy, ślepiec;
- nie do panam szedł
POETA
- No Czepiec,
- brat drzymie, budzić nie trzeba;
- czy co ważne — — ?
CZEPIEC
- ważno kosa
POETA
- jeśli potrzebował do obrazu
- kosy, — postawcie ją w kącie, —
- jak się zbudzi
CZEPIEC
- aha, bratku, mom cie.
- Juz sie obrazy skońcyły;
- panom ino obrazy, płótna
PAN MŁODY
- Coś dziś u Czepca mina butna [193]
CZEPIEC
- pańska ta, za rezolutna;
- pon sie na mnie skrzywiom, jak rzeke,
- że my sie nie rozumiewa
- i na nic rozmowa nasa
POETA
- no pewnie, my do Sasa, wy do lasa
SCENA 19. POPRZEDNI, GOSPODARZ.
CZEPIEC
(podszedł ku śpiącemu i szarpie go za ramię)
- hej, hej, panie — — — !
- cózto pon śpią, trzeba wstać,
- trzeba się do czego brać
GOSPODARZ (rozbudzony)
(z fotelu i krzeseł, na których leży)
- cóż — wyście tu, — któż hałasi!?
- gdzież Hanusia, Hanuś!
CZEPIEC
(przywierając drzwi od izby)
- cicho,
- nie potrza jej tu do rzeczy,
- co chcę panu powiadać
GOSPODARZ
- cóż mi kum do ucha skrzeczy,
- o czem? — cóż z tą kosą, po co?
CZEPIEC
- A tam ludzie sie szamocą
- we wsi, — tam sie garną, kupią; [194]
- może idą już, — pon śpią!!
- zaspane ślipia
GOSPODARZ
- co ty mnie tu, — co wy, co to?
CZEPIEC
- A spieszy mi sie z robotą,
- juzem sie wycniół ze spania
- i jestem gotów i czekam
- dalszego rozkazowania
- a pon sie nie wycniół i śpi
GOSPODARZ
- A wam co się z kosą śni
CZEPIEC
- Mnie sie nie śni, wstawaj pon;
- boć kum pono rozkaz wzion
- jakiś ważny, najważniejszy
- i papiry, czy tam co
GOSPODARZ
- Ja, papiery, rozkaz, czyj?
CZEPIEC
- Myjze sie pon prędzej, myj —
- niech po próżności nie stoję,
- bo mi próżno mitręga i wstyd.
- Pon mają pójść razem z chłopami
- a chłopi tu wsioscy już som
- gotowi, — i stoją tam!
- Zbierają sie kole studnie z gościeńca
- i przywalą się tu do dziedzieńca,
- jak sie poszarzeje świt [195]
GOSPODARZ
- Zachodzę, zachodzę w głowe
CZEPIEC
- tam w Krakowie już wszystko gotowe
GOSPODARZ
- Coście kumie, coście chłopie
- zbajczyli przez długom noc, —
- ja z Wami?
CZEPIEC
- Wy z nami!
GOSPODARZ
- A wy wszyscy z kosami...?
CZEPIEC
- jak sie patrzy, ostrzem tak
GOSPODARZ
- jakiś znak?
POETA
- — — jakiś znak?
CZEPIEC
- Zbierajcie się poki czas,
- byśwa byli radzi z was
- a nie stójcie, jak te ćmy,
- albo kpy;
- co kto ma do ręki brać,
- na podwórze wyjść i stać;
- tam już ludzie som,
- co sie sami rwiom:
- chłopi tak! A chłopi, tak!
POETA
- — jakiś znak [196]
GOSPODARZ
- jakiś znak!
CZEPIEC
- Panowie, jageście som,
- jeźli nie pojdziecie z nami,
- to my na was, — i z kosami
GOSPODARZ
- wy, a jako —
POETA
- wiecież kto my!?
- Co wy o nas wiecie, — nic
CZEPIEC
- O pon widno niewidomy;
- widać, że nie znacie nas
PAN MŁODY
- widzę, żeście krwi łakomy;
- jeno, że na krew nie czas
CZEPIEC
- hej pan młody, hej pan młody;
- wyszczézyły mu się gody,
- to mu ino w myśli wczas
GOSPODARZ
- A! wstydzę się waszych słów,
- choć mi radość z waszych lic
CZEPIEC
- Wyście bo to żarnych świc
- rozpalili z naszych lic.
- Panie, a cy pon pamięta, [197]
- jak pon szeptoł nieraz w noc,
- co mówiła Panna Święta,
- jako w nas jest wielga moc,
- jako że moc jest zaklęta,
- że sie kiedyś opamięta...
- Wyście to z pożarnych świc
- rozpalili z naszych lic
PAN MŁODY
- A wy zaraz w rękę nóż
CZEPIEC
- A cóż czekać, czy jo tchórz?
GOSPODARZ
- kumie, miarkujcie się w słowie
CZEPIEC
- a kiej słucho, niech sie dowie
PAN MŁODY
- gębą toście bardzo harny
CZEPIEC
- kręć pon ino próżne żarny,
- poezyje, wirse, ksiązki,
- podobajom ci sie wstązki,
- stroisz sie w te karazyje
- a jak trza sie mirzać z czego,
- to pon w sobie szyćko skryje
POETA
- A przecież się nic nie dzieje
CZEPIEC
- A toć przecie wciąz mówicie,
- jeśli rozumiem co z tego; [198]
- ponoć nawet piewsi wicie:
- to rzecz wielka!
GOSPODARZ
- jaka?!
CZEPIEC
- Dnieje!!!
POETA
- Dnieje, tak, to tam szaleje
- ta majaka z chmur i mgły,
- ta majaka, co sie wieje
- ponad łan
PAN MŁODY (ku oknu)
- na liściach skry.
- Opalowa rosa spływa;
- przesiewa się w dyjamentach
- z drzew, jak wiszar w skalnych pętach, —
- Cud!
CZEPIEC
- Pon ino widzisz pchły,
- pchły, świecidła, rosę, ćmy
- a nie chcesz znać, co som my:
- że w nas dnieje, dusa świci,
- że zarucko kur zapieje,
- że na nas czekajom w mieście,
- że nas tu jest ze dwiedzieście
- z kosom, cepem, żelaziwem
- i że to, to nie som sny
POETA
- Co on mówi, a to dziwne,
- bo mi się to dziś marzyło:
- jako dramat, jako sen [199]
PAN MŁODY
- co za temat
POETA
- chłopska krew
- i ten jego pański gniew
GOSPODARZ
- Nas czekają? — was czekają?
- zaraz, — coś to, — coś tu było,
- co już o tem mnie mówiło, —
- lecz kto, jaki...?
CZEPIEC
- ktoś tu był,
- co przejechał duze światy,
- ponoć kajsi z Ukrainy;
- przywiózł hasło, czy papiry,
- rozesłać kazał wiciny, —
- a są tu za progiem ludzie,
- mogą świadczyć, jak z północka
- słyszeli brząkanie liry
POETA (do brata)
- liry brzęki, po północy,
- jak-eś ty leżał w niemocy,
- ja słyszałem
PAN MŁODY
- ja słyszałem
- od podwórza, z tego sadu
POETA
- z tego sadu, z pod jabłonki,
- ale sobie myślę: mrzonki, —
- może kto się ubrał w dzwonki [200]
GOSPODARZ
- a był także jakiś taki, —
- był też inny, — nie pamiętam, —
- ale mi coś świta, —
CZEPIEC
- pany, —
- wyście ino do majaki;
- niechże który wyjrzy w pole,
- co sie widzi hań na dole,
- kandy jest krakowsko ścizka
POETA (wychodzi)
- i ztąd widzieć, bo to zblizka;
- trza zobaczyć
SCENA 20.
PAN MŁODY, CZEPIEC, GOSPODARZ.
PAN MŁODY
- po cóż gniewy;
- takiście są rozpaleni
CZEPIEC
- A tam, panie, się rumieni;
- na powietrzu słychać śpiewy
PAN MŁODY
- wyście Czepiec w gorącości,
- toz wam się coś marzy, dzwoni
CZEPIEC
- panie młody, tam ktoś goni,
- tyle chłopa, tylo koni,
- idź pon ujrzyć
PAN MŁODY (wybiega)
- co tam znowu
[201]SCENA 21. GOSPODARZ, CZEPIEC.
GOSPODARZ
- kum pijany, — ja pijany. — —
- Ładnie wam tak z kosą w dłoni
CZEPIEC
- Psiakrew, ludzie, jo mom stać
- a tu ludzie chcom sie rwać.
- Podźcie chłopcy, — Kasper pódź!
- Stańcie se tu kole proga,
(Uchylił był drzwi nawołując; wchodzi dwóch parobków z nastawionemi kosami, z tych Kasper w stroju drużby. Stają na warcie: jeden przy drzwiach w głębi, drugi u drzwi weselnych).
SCENA 22.
GOSPODARZ, CZEPIEC, PAROBCY.
GOSPODARZ (do Kaspra)
- zamknij, niech nie lazom baby.
- A więc co to, — co to, co — ?!
CZEPIEC
- Któż to u was był, — no kto?
- Jeźli mos pon w sercu Boga,
- to sie z nami zgodź
GOSPODARZ
- Czekaj, czekaj, coś mi świta;
- ktoś był u mnie, mówisz kum, — —
- taki w głowie słyszę szum, — [202]
- niepamiętam, myśl ukryta
- nie może się dobyć z głębi, — —
- coraz innych myśli tłum
CZEPIEC
- Pon se ino serce ziębi
- tem myśleniem, sumowaniem;
- boby sie pon usroł na niem
SCENA 23. POPRZEDNI, PAN MŁODY.
PAN MŁODY (we drzwiach)
- Stado mi białych gołębi
- wyfurknęło przed sam nos,
- że aż Jaga krzykła w głos;
- powietrze się od nich kłębi.
- Jaga podźno
KASPER (u drzwi weselnych)
- Nie trza Jagi.
- Tu sie ważne grajom sprawy;
- podź ta pon, boś tu ciekawy,
- ino nie trza żadnych bab
SCENA 24.
POPRZEDNI, PANNA MŁODA.
PANNA MŁODA
(szarpła drzwi silnie i wchodząc odpycha Kaspra)
- pódzies selmo, jakiś drab!
- bedzies mi tu grodził wniść,
- żeś se wraził w rękę żyrdź,
- kces kim rządzić, taki cap, —
- wraź se jeszcze na łeb ćwirć [203]
PAN MŁODY
- Cóż ci o to
KASPER
- jasna pani!
- poszłabyś sie przespać ś-nim
PANNA MŁODA
- wyście wszyscy niewyspani,
- w izbach swąd a we łbie dym
SCENA 25. POPRZEDNI, POETA.
POETA (wbiegając)
- huragan się czarnych wron
- zerwał z pola, gdzieś z tych stron
- i z krakaniem wielkiem goni;
- taki był głęboki ton
- w tem krakaniu czarnych wron,
- jakby jakiś niosły plon
- we łbach
GOSPODARZ
- bracie, — nie to
POETA
- na chmurach się dziwy stroją
PAN MŁODY (ku oknu)
- zdaleka już widać róż;
- przypatrz się, tak oczy zmróż:
- co za gra tych pierwszych zórz
POETA
- Z chmur się stawia jakby tron
- i jakieś zjawiska skrzydeł
- koło tronu
CZEPIEC
- widzioł pon! [204]
SCENA 26. POPRZEDNI, GOSPODYNI.
GOSPODYNI (wchodząc żywo)
- Słyszcie chłopy, podźcie patrzeć,
- jakieś wojsko w ogniu stoi.
- Całe pole pod Krakowem
- od tych kosisków się roi
GOSPODARZ
- ha! — już stoją
POETA
- tyś widziała, —
- muszę widzieć! płoniesz cała!
- (odbiegł, wiodąc za sobą Gospodynią)
SCENA 27. POPRZEDNI PRÓCZ GOSPODYNI I POETY
PAN MŁODY
- cóż wy tutaj?
PANA MŁODA (ciągnie go ze sobą)
- podź sie patrz:
- dają znaki, dają znaki
PAN MŁODY
- A cóż za świat jakiś taki;
- to ciekawe, to ciekawe,
(wybiegają obydwoje)
SCENA 27. POPRZEDNI PRÓCZ PAŃSTWA MŁODYCH,
POETA.
POETA (wraca szybko)
- słyszałem w powietrzu wrzawę,
- coś, jakoby głosy, śpiew, [205]
- ale wiatru zimny wiew
- w coraz inną dmucha strone
- i co było już widome,
- juz, zdaje się, pojawione;
- staje się nagle znikome;
- umilka i cichnie śpiew,
- przestaje się chylić krzew...
SCENA 29. POPRZEDNI, PAN MŁODY.
PAN MŁODY (wraca pędem)
- ze Zorzy się zrobiła krew:
- taki sznur krwi wydłużony
- ponad Kraków — krwawy pąs,
- jakby wieża Zygmuntowska
- miała we dwie strony wąs
SCENA 30. POPRZEDNI, PANNA MŁODA.
PANA MŁODA (wraca pędem)
- ogromny przyleciał ptak,
- hań se na ganecku siad,
- taki ci ogromniec kruk.
- Potem sie ze skrzydlich wag
- uniósł, wzleciał, znowu spad,
- potrzaskał gałązki brzóz,
- strącił rosy gęsty deszcz
- i posed
SCENA 31. POPRZEDNI, GOSPODYNI.
GOSPODYNI (wpada)
- Niech broni Bóg!!
- Cóz wy chcecie, co wy chcecie!? [206]
- Cózeście sie kosów jeni;
(do Czepca)
- idźcież, kumie, haw do sieni,
- boście całom noc nie spali
KASPER
- coroz wiency nas sie wali
SCENA 32.
POPRZEDNI, WIELU CHŁOPÓW z kosami i różną bronią, poubieranych są jak do drogi
GOSPODYNI
- Gwałtu rety, Boże chroń!
- Kto wam wraził kosy!?
CZEPIEC
- Broń!!
- Dejcie, matka, spokój dziś,
- trza nam iść.
GOSPODARZ
- trza nam iść
- Coś mi świta; — świta w polu.
- Wszyscy widzą jakieś cuda.
- Sen, — sny: bajki — Myśl: kąkolu!
- Precz kąkolu, chwaście, precz. —
- Niechże wymiarkuję rzecz: —
- ktoś był, — kazał, — co — ?
POETA (do Gospodarza)
- co bracie,
- w tobie się szamoce ból [207]
PAN MŁODY (do Panny Młodej)
- mgły się już rozwłóczą z pól;
- będzie ranek śliczny, — Jaga,
- wczoraj były wichry, burza,
- dzisiaj wszystko się rozchmurza,
- moja duszo, jużeś moja
POETA (do Gospodarza)
- Mnie się w nocy zjawił duch:
- na nim była czarna zbroja;
- napadł na mnie tak obcesem,
- krzyczał słowa, takie słowa,
- wytężałem cały słuch
GOSPODARZ
(do Poety a słuchany przez wszystkich)
- tak mi cięży, cięży głowa.
- To powietrza ranny wiew.
- Czy to prawda, bracie drogi,
- że oni tam jakiś śpiew
- napowietrzny słyszą gdziesi
POETA
- A może we wichrach biesi
- śpiewają i pryszczą krew
- na chmury
PAN MŁODY
- Na niebie ruch
GOSPODARZ (do Poety)
- mówisz, żeś wytężył słuch, —
- bracie, — skądś te słowa znam:
- »wytężać; — wytężać słuch« [208]
SCENA 33. POPRZEDNI, HANECZKA, ZOSIA.
HANECZKA (do Pana Młodego)
- bratku w niebie jakiś ruch,
- jakieś wojny, jakieś dziwy:
- gonitwy po chmurach konne;
ZOSIA
- A powietrze takie wonne:
HANECZKA
- gonitwy po niebie konne:
- rycerze jacyś ogromni
- stoją równo w dwa szeregi
- i dalekim łanem drzewców
- godzą na się wielkim pędem
PAN MŁODY
- A to graniczy z obłędem,
- tyle zwidzeń, dziwów tyle;
- jak to człowiek z czego byle
- wysnuje znaczące rzeczy
HANECZKA (do Czepca)
- Ach, jaka to wielka kosa,
- moiściewy, taka szczytna;
- można by nią ciąć niebiosa
- na płaty, jak sztukę płótna
CZEPIEC
- Nie daj Boże ciąć po niebie;
- mowa jakaś bałamutna;
- zjawi sie w naszy potrzebie [209]
- nie bluźniercza, ale bitna;
- panienka se rezolutna,
- jesce nic o kosach niewi,
HANECZKA
- Jacyś-cie wy, moiściewi,
- dajcie no mi ją do ręki
CZEPIEC
- A to juz nie lo panienki;
- Sprawa inso
GOSPODARZ
(do Poety a słuchany przez wszystkich)
- Sprawa, Sprawa!
- Duch! — prze Boga, — Duch, — miarkuję:
- Ta noc była: dziwna jawa, —
- miałem gościa, — kto przeczuje,
- była na dusze obława
POETA
- Widziałem rycerza w zbroi,
- bracie mówisz: Duch!
GOSPODARZ
- Mój bracie,
- przyleciał Duch, — ludzie moi!
- jeszcze w oczach jak cień stoi.
- Przypominam, przypominam:
- człowiek stary, z brodą siwą,
- twarz owita w siwy włos,
- w kożuchu ogromnym czerwonym
- przyszedł tu [210]
STASZEK
(który się przecisnął ku gospodarzowi, przez gromadę chłopów i bab w natłoku zebraną na izbie).
- przyjechał, wim,
- trzymaliśmy konia razem z nim;
- koń był biały
KUBA (tuż za Staszkiem)
- W siodle lira
GOSPODARZ
- myśli zbieram, słuch naginam
POETA
- w siodle lira
STASZEK
- dwa pistolce
GOSPODARZ
- w mózgu kłóje, — jakby kolce:
- myśli zbieram
CZEPIEC
(do otaczającej Gospodarza gromady)
- myśli zbira
GOSPODYNI
- o mój Boże, jakiś chory,
- ratujcie go
GOSPODARZ
- precz doktory, —
- Słuchajcie, — wytężcie słuch:
- był u mnie duch Wernyhory
WSZYSCY
- co ty mówisz, wszelki duch?! [211]
GOSPODARZ
- oblatywał nocą dwory,
- był spokojny, dziwnie silny,
- dawał mi rozkazy, hasła,
- a był w sprawach takich pilny,
- nic w nim Siła, Moc nie gasła.
- Spieszył się, wyleciał zara,
- miał objechać liczne dwory
- i miał wrócić do tej pory
WSZYSCY
- tego rana?!
GOSPODARZ
- Tego rana.
WSZYSCY
- I cóż rozkaz — —?!
GOSPODARZ
- Wić posłana
POETA (ku kosynierom)
- Boże, toście wy są z Wici?
CZEPIEC
- A som ludzie rozmaici;
- my ta wiemy od chłopaków,
- co sie trzymali czapraków,
- jak ta śkapa w dworcu stała
STASZEK
- co sie szarpła, to kopała;
- trzymaliśmy uzdki w łapach;
- mnie i Kubie pyski sprała;
- cóz za pon na takich śkapach [212]
GOSPODARZ
- Wernyhora! — Wernyhora!
- Obudziłem się ze snu —
- kazał broń — broń kazał brać!
POETA
- lecieć?!
GOSPODARZ
- Nie — tu w miejscu stać.
- Czekać, jak zapieje kur,
- wytężać, wytężać słuch,
- aż się pocznie słyszeć ruch
- od Krakowa na gościńcu
GOSPODYNI (z drugiej izby)
- tyle luda na dziedzińcu
PANA MŁODA (we drzwiach)
- sami swoi!
GOSPODYNI (z drugiej izby)
- som i z Toń.
- Cała pod Krakowem błoń
- pełna luda, pełna kos
POETA
- jakaś złuda
GOSPODARZ
- jakiś los
POETA
- jakoweś wołanie duszy;
- w tak długiej żyjemy głuszy;
PAN MŁODY
- jakiś błysk, jakiś dźwięk [213]
POETA
- jakieś serce krzyczy w głos
CZEPIEC
- A! pon słucho! A! pon zmięk!
POETA
- słuchać, słuchać, co to być ma — —?
GOSPODARZ
- ma być słychać tentent, pęd
POETA
- tentent konia
HANECZKA
- kto przyjedzie?
GOSPODARZ
- nie tu, ale na gościniec
- wjedzie stary lirnik siwy
HANECZKA
- wjedzie stary Wernyhora!?!
GOSPODARZ
- i przeżegna lirą niwy, —
- wtedy trzeba się pokłonić,
- potem siąść na koń
POETA
- i gonić!
GOSPODARZ
- niewiem — potem co, — tajemno, —
- potem świt... [214]
POETA
- jeszcze mrok, ciemno
- jeszcze świt daleki, zdala
- łuna zorna się zapala,
- świt...
CZEPIEC
- ma zapiać trzeci kur
GOSPODARZ
- tak, na znak.
POETA
- te widma chmur
- znaczą? — ?
GOSPODARZ
- Znaczą! Widma!
PAN MŁODY
- Wzdęła się na chmurach wydma;
- ucichło się, szumy zaszły
POETA
- słuchać
CZEPIEC
- słuchać
HANECZKA
- słuchać
GOSPODARZ
- cóż...
PAN MŁODY (u okna zasłuchany)
- Jakiś pęd, ile mój słuch —
- szedł, lecz wplątał się w sad grusz;
- drzewa go więżą [215]
POETA (wśród ogólnej ciszy)
- brzęk much
- nad malw badyle suche
- brzęczy przedranny szum
GOSPODYNI (szepce)
- poklękali, luda tłum,
- patrzajcie hań ku dworcowi
PANA MŁODA (z wykrzykiem)
- coraz nowi, coraz nowi!!
HANECZKA
(między Gospodarzem a Czepcem; przez łzy)
- czy on sam, czy jedzíe społem
- zkim, — czy jest kto z nim? — ?
GOSPODARZ
- Pokłońcie się o ziem czołem:
- ma przyjechać z ARCHANIOŁEM,
- od gościńca, od Krakowa...
- Na Zamku czeka KRÓLOWA
- z Częstochowy
POETA
- Bracie Duch!
GOSPODARZ
- natężać, natężać słuch
HANECZKA
- Rany Boskie, słyszę!
GOSPODYNI
- Kaj? [216]
PANA MŁODA
- hań, daleko, słysze
PAN MŁODY
- gdzie?!
POETA (półgłosem)
- spadły liście suche z drzew
PAN MŁODY (szeptem)
- ustał przecie wiatru wiew
POETA
- zerwały się wrony dwie
- ze sadu
PAN MŁODY
- z ogrodu w sad
PANA MŁODA
- zajść do pola!
GOSPODARZ
- cicho!
HANECZKA
- cyt!
GOSPODYNI (śród milczenia)
- może i słychać co —
POETA
(rękę stulił przy uchu, głowę pochylił ku piersiom brata).
- Swit!
GOSPODARZ
- słychać, słychać
[217]POETA
(pewny, z dłonią przy uchu)
- Wielki Duch!
- Wytężać, wytężać słuch,
- słychać
GOSPODARZ
- cicho!
PAN MŁODY
(z uchem przy szybie okienka)
- pędzi ktoś
HANECZKA
(zapatrzona przed siebie, osłaniając dłońmi twarz)
- Zosiu, Zosiu, Boga proś,
- jedzie!
ZOSIA
- tętni!
GOSPODARZ
- jedzie!
POETA
- goni!
CZEPIEC (cały w słuchu)
- bedzie ze sta, do sta koni
GOSPODYNI
- tętni
KASPER
- jedzie
PANA MŁODA
- dudni [218]
POETA
- pędzi! — — —
GOSPODARZ
- cicho, — świta, świta, zorze!
- prawie widno — to On — Boże!
- On, On, — cicho, — Wernyhora. —
- W pokłon głowy, prawda żywa,
- Widmo, Duch, Mara prawdziwa
POETA
- świtanie na lutniach gędzi
PAN MŁODY
- tętni
PANA MŁODA
- jedzie
GOSPODYNI
- tętni
CZEPIEC
- — pędzi
(Wszyscy w nasłuchiwaniu, pochyleni ku drzwiom i oknu,— w ogromnej ciszy, w przejęciu)
GOSPODARZ
- — — — — — — — — —
- Słuchajcie, kochani dzieci, —
- ażeby to była prawda:
- że Wernyhora tam leci
- z Aniołem, Archaniołem na czele;
- że tej nocy, gdy my przy muzyce,
- przy weselu, gdy my w tańcowaniu,
- tam, kędyś, stało się tak wiele: [219]
- że Kraków ogniami płonie
- a MATKA BOŻA w koronie,
- na Wawelskim zamkowym tronie
- siedząca, manifest pisze:
- skrypt, co przez cały kraj poleci
- i tysiące obudzi i wznieci. —
- Słuchajcie, serce mi dysze,
- ażeby to prawda była:
- że Wernyhora tam leci
- a za nim tabunem konie!...
PAN MŁODY
- coraz bliżej!
POETA
- klęknąć!!
CZEPIEC
- — — — stanął, wrył
GOSPODARZ
- strzymał widać z całych sił
HANECZKA (w zachwyceniu)
- gdyby to Archanioł był
- ..........
(wszyscy pochyleni, pół klęczący, zasłuchani; silnie dzierżąc w prawicach kosy; to imając szable, ze ściany pochwycone; to znów jakieś flinty i pistolety; w tem zasłuchaniu, jak w zachwycie duszy; dłoń do ucha przychylona. — Słychać było rzeczywiście tętent, który nagle bliski, coraz bliższy, — tuż ustał, ——— słychać po chwili ciężkie kroki szybkie, gwałtowne, w sień, w drugą izbę, aże we drzwiach w głębi staje pierwszy drużba:) [220]SCENA 34.
JASIEK
- Maryś, panie, panie, — Jezu!
- koń w podwórcu padł
(rozglądając się)
- Cóż wy — Hanka — Jaga — hej,
- cóż wy, cóż to, Jaga, — — ej
- — — — — — — —
- Cóż to, co to, czy zaklęci:
- stoją syscy jak pośnięci;
- słysta, Hanuś, Błazek, matuś,
- panie młody, Czepiec, tatuś,
- panie, cóz to — czy zaklęci;
- stoją syscy jak pośnięci
- — — — — — — — —
- Aha; prawda, żywy Bóg,
- przecie miałem trąbić w róg;
- kaz ta, zaś ta, cyli zginoł,
- cyli mi sie ka odwinoł, —
- kajsim zabył złoty róg,
- ostał mi się ino sznur
- — — — — — — —
(z izby głębnej, od chwili, wszedł był, w tropy za Jaśkiem, kołyszący się słomiany Chochoł)
SCENA 35.
CHOCHOŁ
- ...........
- jak ci spadła czapka z piór
JASIEK
- tom sie chyloł po te copke,
- to mi może sie odwinoł [221]
CHOCHOŁ
- Miałeś chłopie złoty róg,
- miałeś chłopie czapkę z piór:
- czapkę ze łba wicher zmiótł
JASIEK
- bez tom wieche z pawich piór
CHOCHOŁ
- ostał ci sie ino sznur
JASIEK
- najdę ka gdzie przy figurze
CHOCHOŁ
- pod figurą ktosik stał
JASIEK
- strasy u rozstajnych dróg, —
- cy to pioł, cy nie pioł kur
(wybiega przez drzwi weselne, przeciskając się przez gromadę znieruchomioną; — słychać tupot jego kroków w sieni, — to raz się zastanowi, to dalej biegnie;... w trop za nim kołysze się Chochoł, szeleszcząc słomą po potrącanych ludziach).
(od sadu, od pola, we świetle szafiru, co idzie jak łuna błękitna, — głosy się cisną przedrannych ptasich świergotań; niebieskie to Światło wypełnia jakby Czarem izbę i gra kolorami na ludziach, pochylonych w pół-śnie, pół-zachwycie. — Przeze drzwi w głębi wraca Jasiek i patrzy dokoła i oczom nie wierzy i coraz się słania od grozy). [222]SCENA 36.
JASIEK
- Juz świtanie, juz świtanie, —
- tu trza bydłu paszę nieść,
- trza rżnąć sieczki, warzyć jeść; —
- jakże ja se rade dam,
- oni w śnie, — ja ino sam
- — — — — — — —
- Syćko tak porozwierane, —
- syćko z ręcami na usach,
- dech im zaparło w dusach,
- jako drzewa wrośli w ziem,
- jak tu, co tu radzić jem
- — — — — — — —
- kajsim zabył złoty róg,
- u rozstajnych może dróg,
- copke strasny wicher zwiał
- bez tom wieche z pawich piór,
- żebym chocia róg ten miał, —
- ostał mi sie ino sznur
- — — — — — — —
- straśnie sie zasumowali,
- tak im czoła zmarszczek spion,
- jakby cięzko pracowali
SCENA 37.
(przez drzwi głębne, od chwili wsunał się był, za Jaśkiem tropiący Chochoł; a teraz na skrzynię malowaną się wygramolił i ze skrzyni tak do drużby poczyna:)
CHOCHOŁ
- to ich Lęk i Strach tak wzion, [223]
- posłyszeli Ducha głos:
- rozpion sie nad nimi Los
JASIEK
- tak sie męcą, pot z nich ścieko,
- bladość lica przyobleko; —
- jak ich zwolnić od tych mąk
CHOCHOŁ
- powyjmuj im kosy z rąk,
- poodpasuj szable z pęt,
- zaraz ich odejdzie Smęt.
- Na czołach im kółka zrób,
- skrzypki mi do ręki daj:
- ja muzykę zacznę sam,
- tęgo gram, tęgo gram
JASIEK (który był uczynił rzecz)
- Ka te kosy złożyć — — ?
CHOCHOŁ
- w kąt
JASIEK (ciska za piec drzewca)
- nik ich ta nie najdzie stąd
CHOCHOŁ
- Ze skałek postrzepuj proch.
- i ciś je w piwniczny loch.
- Lewą nogę wyciąg w zad,
- zakreśl butem wielki krąg;
- ręce im pozałóż tak:
- niech się po dwóch chycą w bok;
- odmów pacierz, ale wspak.
- Ja muzykę zacznę sam, [224]
- tęgo gram, tęgo gram:
- będą tańczyć cały rok
JASIEK
(który był uczynił wszystką rzecz)
- Już nimajom kos
CHOCHOŁ
- rozśmiej im się w nos
JASIEK
- Już ich odszedł Smęt
CHOCHOŁ
- Już nie mają pęt
JASIEK
- Chwytajom sie w tan
CHOCHOŁ
- Już nie czują ran
JASIEK
- zniknoł czar!
CHOCHOŁ
- To drugi CZAR!
(a zaklęte słomiane straszydło, ująwszy w niezgrabne racie, podane przez drużbę patyki, — poczyna sobie jak grajek-skrzypak — i słyszeć się daje gra: jakby z atmosfery błękitnej idąca, muzyka weselna, cicha a skoczna, swoja a pociągająca serce i duszę usypiająca, leniwa, w omdleniu a jak źródło krwi żywa, taktem w pulsach nierówna, krwawiąca jak rana świeża: — melodyjny dźwięk z polskiej gleby bólem i rozkoszą wykołysany,)wykołysany).
JASIEK
(jest teraz kontent a dziwuje sie)
- tyle par, tyle par [225]
CHOCHOŁ
- tańcuj, tańczy cała szopka,
- a czyś to ty za parobka
JASIEK
(z ręką do czoła, jakby se chciał na ucho nasunąć czapki)
- kajsi mi sie zbyła copka, —
- przeciem druzba, przeciem druzba
- a druzbie to w copce słuzba
CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
- miałeś chamie złoty róg,
- miałeś chamie czapkę z piór:
- czapkę wicher niesie,
- róg huka po lesie,
- ostał ci sie ino sznur,
- ostał ci sie ino sznur
(kogut pieje)
JASIEK
(jakby tknięty przytomniejąc)
- Jezu! Jezu! zapioł kur! — —
- Hej, hej bracia, chyćcie koni!
- chyćcie broni, chyćcie broni!!
- Czeka was WAWELSKI DWÓR!!!!!
CHOCHOŁ
(w takt się chyla a przygrywa)
- ostał ci sie ino sznur
- — — — — — — —
- miałeś chamie złoty róg
[226]JASIEK
(aże ochrypły od krzyku)
- Chyćcie broni, chyćcie koni!!!!(a za dziwnym dźwiękiem weselnej muzyki wodzą się liczne, przeliczne pary, w tan powolny, poważny, spokojny, pogodny, półcichy — że ledwo szumią spodnice sztywno krochmalne, szeleszczą długie wstęgi i stroiki ze świecidełek podzwaniają, — głucho tupocą buty ciężkie, — taniec ich tłumny, że zwartym kołem stół okrążają, ocierając o się w ścisku, natłoczeni).
JASIEK
- nic nie słysom, nic nie słysom,
- ino granie ino granie,
- jakieś ich chyciło spanie
(dech mu zapiera Rozpacz, a przestrach i groza obejmują go martwotą; słania się, chyla ku ziemi, potrącany przez zbity krąg taneczników, który daremno chciał rozerwać; — a za głuchym dźwiękiem wodzą się sztywno pary taneczne we wieniec uroczysty, powolny, pogodny, — zwartem kołem, weselnem —)
- — — — — — — —
(kogut pieje.)
JASIEK
(nieprzytomny)
- pieje kur; ha, pieje kur...
CHOCHOŁ
(nieustawną muzyką przemożny)
- miałeś chamie złoty róg...
- — — — — — — —
|