Stoją w cichą noc zaklęte Zamki duchów i ruiny.
Wiosna sieje tu w szczelinach
Dzwonki polne i sasanki —
I zarzuca lekkie bluszcze Na zwalonych sal krużganki.
A zimowa zawierucha
Mrocznem skrzydłem w przepaść strąca
Sypkie żwiry z onej baszty, Co w las patrzy dumająca.
Trzeszczą wtedy w sobie głazy —
I wychodzą z pionu mury;
A po wałach, w mgły kapturze, Chodzi ruin duch ponury.
Lecz w noc cichą, w noc miesięczną,
Dawne tu się budzi życie,
A w orszaku mar powiewnych Słyszeć można serca bicie.
Na krużgankach ognie płoną,
Sine ognie — cmentarniki
I zmieszane biją głosy, I westchnienia i okrzyki.
Tam, gdzie we dnie brzoza stała,
Gdzie szumiały świerki czarne,
Strojne damy i rycerze Rozhowory wiodą gwarne.
Na mchów mokrych gobelinach
Klęczą pazie jasnowłose —
I z powojów białych leją W złote czasze srebrną rosę.
Pod balkonem — pieśń miłosną
Rozkochany gra lutnista;
Na promieniach księżycowych Leży ręka jego mglista.
A nad gankiem cicho wieje
Śnieżnym rąbkiem chmurka biała,
Tam, gdzie piękna Kunegunda Rycerzowi uścisk dała.
W samym środku wielkiej sali,
Upojony uczty gwarem
Stoi stary lew, graf Henryk, Z pełnym ludzkich łez puharem.
Właśnie wkroczył na pokoje
Świetny goniec od cesarza,
Który pierś rycerza dzielną Złotym krzyżem dziś obdarza.
U wrót kędyś, na łańcuchu,
Mglisty brytan rwie się, wyje...
Przez powietrze idzie łkanie... Nie wiem dotąd — nie wiem, czyje!
Z chat mizernych, co tu stały,
Niema nawet dzisiaj prochu!
Został tylko pień przegniły I rdza na nim w pańskim lochu.
I jęk ludzki i psa wycie
Przeleciały cichą falą...
Na krużgankach gra muzyka I haubice z strażnic walą.
Grzmią toasty: Salve! salve!
Cały dwór stoi w paradzie,
A miesięczny blask na basztach Baltazara zgłoski kładzie.
Karzeł-trefniś, w skokach cały,
Bawi damy i rycerze...
Wróconemu z lochów chłopu Krwawe szmaty żona pierze.
Zaszumiały tęskno liście,
Wiatr przeleciał nad doliną...
Cicho! Pieśni grzmią biesiadne... Cicho! Jęki ludu płyną!
Księżyc skłania głowę bladą,
Z jarów mgły powstają parne;