Uwagi nad wyprawą jenerała Dwernickiego na Ruś/Ruś

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki

Rząd warszawski po 29 Listopada, nie chcąc przypuścić do udziału rewolucyjnego mięszkańców ziemi ruskiej, i nie śmiejąc wyraźnie zakazać im powstania, szukał sposobów wstrzymywać ich zapał, chęci i gotowość. Wysłannicy Wołynia, Podola i Ukrainy, nie mogąc się doczekać w Warszawie przychylnej odpowiedzi, woleli raczej tam zaciągać się do walczących szeregów, jak bez niczego powracać. Były w pośród nas zdania, aby nie czekając na oznaczenie terminu z Warszawy, powstawać. Lecz wieść ztamtąd rzucona że przyjdą wojska regularne, narodowe; kazała wierzyć, że o nas myślą, że czas działania wskażą.

W politycznem życiu narodu, najbłędniejsze zdanie, chytrze, albo nierozważnie w system zamienione, niełatwe jest do poprawienia. Oddawna zarzucano Polakom niezgodę wewnętrzną; Katarzyna i Fryderyk chętnie temu przyświadczyli. Ich manifesta, dzieła najemnych pisarzów, obwołały Polskę za przybytek niezgody. Po ostatnim rozbiorze, obszernej Rzeczypospolitej naszej, słychać tylko było brzęk kajdan i przerażające słowa: niezgoda przyczyną upadku. Opisy naszych dziejów, skarb pamięci narodowej, wichry roznosiły po długim petersburgskim szlaku. Nasi Kołontaje w zaspy śniegu uwięzieni. Mało zastało takich ludzi i sposobów, coby objaśniali młodym pokoleniom źródło nieszczęść naszych. Druki w niewoli, służą samym ukazom, a słowa prawdy i oświaty cierniową mają drogę: Czackich, Lelewelów oto pytajmy. Dzień 29go zastał Polaków usposobionych ulegać każdemu skinieniu rządu narodowego. Ktokolwiek miał wziąść udział w sprawie Ojczyzny, przedewszystkiem, z religijną pobożnością, zrzekał się niezgody. Błogosławione takie postanowienie dla obozu; konieczne dla wojska walczącego o swobody. Zgoda nieodzownie jest potrzebna pomiędzy temi wszystkiemi co stoją na drodze prawej, co dla powszechnego dobra pracują; jest ona wszędzie święta gdziekolwiek do cnoty prowadzi. Ale Polacy nie zważyli, że w rzeczach publicznych zgoda bezwarunkowa może się stać występkiem, zbrodnią nawet. W samej Izbie, pod czas rewolucyi, opozycya zaledwie się odcieniała. Tam może nie w jednych piersiach gotowych dla Ojczyzny odsłonić się przed kulami, w piersiach żywionyh przez serca zdolne bić dla ludzkości, chęć zgody uwięziła zbawienne słowa. Izba i Rząd stały się istonie wielkim ołtarzem całopalenia, jakiego jeszcze nie było. Kilku kapłanów zręcznie układało stosy, reszta w milczeniu im służyła i z dymem po obódwu półkulach rozleciały się ofiary, aby ustąpić miejsca nowym ofiarom. Nad Wisłą mężne wojsko narodowe raczej nieczynnością jak walką trudzone było, ludność Królestwa kongressowego nie wołana, weterani, Inwalidzi wojskowi, z trudnością wypraszali sobie pozwolenie stawania na linii bojowej[1], mięszkańcy stolicy odpychani od wałów[2], młodzież z prowincyi zagrabionych przybywająca do Warszawy, straszona, odtrącana z żalem musiała powracać[3], a nikt się przeciw temu głośno nie odezwał. Synowie Litwy i Żmudzi już walczący, już usłużni wspólnej naszej Ojczyznie[4], zaklęci słowem jenerała z pod Ostrołęki przybyłego, nie śmieli potem wydrzeć się z nieczynności, w którą on ich wprowadził. Na Wołyniu, Podolu i Ukrainie w duchu poddaństwa czekano woli rządu, wszyscyśmy milczeli, aby zgody nie naruszyć.

Czas upływał! Już czwarty miesiąc od 29 listopada dochodził a Ruś jeszcze na warszawskie rozkazy wyglądała. I kiedy blada nowina Dwernickiego tułała się po niewiadomych miejscach, inna zwinniejsza i wyrazistsza niezmordowanie biegała: rozwozili ją ludzie znakomici na Rusi; nie dwóznacznie ona mówiła: nie powstawajmy, gdyż powstaniem plany wojskowe zrujnujemy. Że tak głoszono, wątpliwości nie podpada; dziś wiemy już źródło tej przestrogi[5]. W głębi kraju nie wiedzieliśmy co się dzieje z korpusem gdzie on jest, i czego żąda Dwernicki, kiedy nie chce naszej pomocy, kiedy nam mówią, że powstaniem popsujemy jego plany. Wśród tej niepewności, w jakiej nas trzymano, opętani chęcią ślepej zgody, zbyt niewiele mieliśmy takich ludzi, którzyby się ośmielili zbuntować przeciw milczącej woli sternika wyprawy, coby nieczekając dłużej na jego rozkazy sami do powstania zawołali. Ku końcowi dopiero kwietnia po pierwszy raz, odezwał się do nas Dwernicki przez swego emissaryusza. Pismo Chrościechowskiego datowane dnia 23go, zalecające powstawać w dniu 27m, przebiegało z nad granicy na Ukrainę do Tyszkiewicza, i w tej podróży kommunikowane było naczelnikom oddziałowym. Krótka chwila od dojścia rozkazu do wystąpienia, usunęła wszelki wzgląd ostrożności: nikt dłużej nie myślił zakrywać przed władzami cara i zamiarów i sposobów: ruch zaczął być widoczny. Lecz wtenczas, kiedy znaczna część powstańców w rozmaitych miejscach była już na koniach, kiedy niektóre oddziały były już w drodze do umowionych punktów skupienia, Chrościechowski przysyła odwołanie, zakazuje powstawać, każe na nowo w gotowości czekać, gdyż właśnie 27go Dwernicki schronił się do Austryi.

Tym sposobem zniszczono u nas insurrekcyą. Rząd rossyjski zwiedzionemi powstańcami przepełniał więzienia. Zapolski z instrukcyą Dwernickiego przybył do organizatora 29go kwietnia, i już nadto takich zastał, którzy podług rady jenerała powinniby się byli ukrywać. Wtenczas dopiero zaczęliśmy spostrzegać, co to jest ślepo cudzej, nie wybadanej woli, ulegać.

Po klęsce korpusu Dwernickiego, po dyzorganizacyjnem odwołaniu, kiedy już wszystko było rozprzężone i ścigane, kiedy nie było żadnej nadziei otrzymania zkądkolwiek zaleceń, wśród postrachu i nieładu w jaki nas wtrącono, jeszcze myśl powstania żyła. Najgłówniejsza przynajmniej obawa ustala: wszyscy już wiedzieli, że swojemi piersiami i bronią planów jenerała wyprawy nie zrujnują. Wtenczas jeszcze, na Ukrainie i Podolu,wystąpiło przeszło 17 szwadronów; powstała część powiatów Owruckiego i Radomyślskiego; w Żytomierskiem wystąpiło trzy szwadrony. Były to szczątki nieskończonej mniejszości tego, co na pierwszy znak jenerała wyprawy mogło było wystąpić[6].Wiedzieli ci powstańcy że już nie będą wspierani od wojsk regularnych, że całe siły nieprzyjacielskie, będące na Rusi, zostaną przeciw nim zwrócone, a przecież nie bali się zbrojnie stanąć, i choć krótko, choć nie skutecznie, mieli jednak rozkosz służyć świętej sprawie. Nie tu miejsce mówić o losie tych powstań, lecz tojest prawda, że były i sam Dwernicki temu nie zaprzeczy. Jeśli zatem po tylu zwłokach ze strony rządu warszawskiego i ze strony Dwernickiego zaszłych, po upadku wyprawy, po nieszczęsnem odwołaniu, były powstania to któż nie będzie wierzyć, że zawołane pod czas, istnienia wyprawy, nie byłyby chętnie i bez porównania liczniej wystąpiły? Nikt przeto sprawiedliwie nie obwini Ruśinów o obojętność dla sprawy narodowej, o brak gotowości, tak jak oni nie mogą i nie będą się wymawiać niedostatkiem materyalnych środków.

Dwernicki w swoim artykule twierdzi, że “ściągając na siebie wszystkie siły, jakie Moskwa miała nietylko w prowincyach południowych, ale i w północnych tureckich, oddal usługę sprawie Wołynia, Podola i Ukrainy, że to była jedna chwila wzięcia się do broni, że przyczyn niepowodzenia insurekcyi w tych prowincyach szukać będzie historya w obojętności z jaką wódz naczelny uważał korpus (jego) i w niesczęśliwym wyborze ajenta umocowanego od rządu.” Próżne słowa. Dwernicki nie dla tego szedł do Rusi, aby na korzyść powstań robił dywersyą wojskową. On powinien był zawołać powstanie i z jego pomocą walczyć: powstaniem rządzić. Gdyby naprzykład jenerał wyprawy swoją nieczynnością i odkładaniem wojny insurekcyjnej dał czas carowi sprowadzić na siebie garnizon z Ochotska, czyliż i to nazwałby usługą krajowi oddaną? Nad Wisłą wolno było Dwernickiemu sądzić o obojętności naczelnego wodza, lecz podjąwszy się prowadzić wyprawę, stracił prawo zasłaniać się Skrzyneckim na Rusi. Słuszniej i sprawiedliwiej mógłby on obwiniać Skrzyneckiego za przysłany zakaz powstania, ale jenerał bynajmniej na to nie narzeka , gdyż wie że gońca warszawskiego o trzy dni własnym swoim zakazem uprzedził. Nie może on również wymawiać się Chrościechowskim, albowiem, będąc wodzem odległej wyprawy, miał wszelką wolność w wyborze ajentów. Z Chrościechowskim sam przypadek jenerała zetknął: nikt mu go nie narzucał; znikąd nie było nim uprzedzony, gdyż artykuł mówi, że ten podróżny w połowie marca pod Zamościem zjawił się w głównej kwaterze wyprawy, i na dowód kim jest ukazał list podpisany przez szefa sztabu głównej armii, że dopiero ta urzędowość wzbudzała w jenerale zaufanie. O rodzaju jego missyi artykuł bynajmniej nie wspomina. List szefa sztabu mógł mu służyć za prosty tylko pasport; jego missya mogła się ograniczać na zebraniu wiadomości o siłach nieprzyjacielskich, o ich kierunku i t. d. Przypuśćmy jednak, że Chrościechowski posiadał najobszerniejsze polecenia , czyż w takiem nawet zdarzeniu jenerał wyprawy nie miał obowiązku patrzeć na jego postępowanie? Dwernicki w połowie marca, wysławszy Chrościechowskiego z listem, wkrótce na jego opieszałość narzekał, wszelakoż potem drugi raz go użył. W Drużkopolu, poważnym zawodzie, mówi, że go uznał niezdolnym, porywczym, człowiekiem niestałych opinii. Dla czegoż natychmiast go nie odwołał, nie obwieścił, aby był przez mieszkańców odepchnięty; czemu innego wysłannika na jego miejsce nie przeznaczył? Nieznany, niezaszczycony powagą jenerała, nie stałby się on był narzędziem, które Ruś tak drogo opłaciła. Chrościechowski przyszedł za nami na wygnanie, słyszy ciężkie zarzuty z różnych stron publicznie robione i wśród kału milczy. Możeż zaręczyć jenerał, że on nie należy do rzędu tych owadów, które pod nieprzychylnem, lub niebacznem okiem przewódców naszej rewolucyi wylęgły się były w jej wnętrznościach i ssały ją aż do końca? Wiem z pewnością że Chrościechowski nie miał upoważnienia od rządu do Rusi. Kiedy jednak artykuł nazwał go ajentem rządowym, Dwernicki więc ma obowiązek wyjaśnić Polsce od kogo i jakie ten agent miał polecenia. Historya może oskarżyć Rusinów o niedostatek samodzielnej woli, o zastarzałe złudzenie, z którego nie umieli wybrnąć, lecz jeśli będzie bezstronną, nie zaprzeczy im obywatelskiego poświęcenia[7]. Wykryje ona tych co rozmyślnie rzeczy publicznej szkodzili, i tych co podjąwszy się jej służyć, nie umieli, co ją zawiedli.

Przedstawić sobie przyczyny naszych nieszczęść i po nich jak po szczeblach zstępować w tę chwilę w której naród Polski mógł zapewnić swoją i swoich pokoleń pomyślność, jestto najskuteczniejszy sposób samomęczeństwa. Ale ktokolwiek pragnie na przyszłość iść pewniejszą drogą, ten powinien dobrze rozpatrzeć się w swojej przeszłości. Przedewszystkiem więc, spieszmy wyrzec się zdania, które nasz jenerał w swojem piśmie położył, iż życie insurekcyi było chwilowe. Jnsurekcye narodów tam mają swój początek, gdzie sprawiedliwość zdeptano, a skończą się tam, gdzie niewola skona. Jestto wyraz cierpiącej ludzkości, jego prawem jest sam Bóg; takie przeto życie nie może być chwilowem. Przyjdzie czas w którym naród polski upomni się o to, co mu należy, i dowiedzie, że umie wystarczyć swoim sprawiedliwym potrzebom: Wytrwa!





  1. Kapitan Adam Kozłowski, jeszcze w roku 1812 ciężko ranny, był kommendantem kompanii inwalidów aż do rewolucyi; pełen patryotycznych uczuć nie mało doznał trudności nim mu wolno było wziąść udział w ostatniej wojnie. Poczem służył konno jako adjutant przy jenerale dywizyi Kazimierzu Małachowskim. Niestrudzony, wśród cierpieli, które mu kalectwo sprawiało, mężny, podniesiony do stopnia podpułkownika, wytrwał aż do końca i jest z nami na wygnaniu. Małachowski z Kozłowskim byli tym rządkiem obrazem, jaki sama tylko miłość Ojczyzny przedstawić nam potrafi. Jenerał za czasów Kościuszki dowodził już artyleryą; należał do liczby patryotów skupionych niegdyś na Mołdawii; legionista wioski, dowódzca batalijonu w St. Domingo, w Kalabryi dowódzca 1go linijowego z którego, w obronie mostu na Berezynie, tylko 60 ludzi zostało; dowódzca brygady pod Lipskiem, po kilkunastu latach uprawy roli wyszedł z swego skromnego ustronia, aby blizko siedmdziesięcioletnie życie cnotliwie do reszty sprawie narodu poświęcić i miał adjutanta na szczudle.
  2. Seweryn Pilchowski po drugi raz był wysłany z Solca do Warszawy; a złożony ciężką słabością, odcięty od pułku, w którego interesie jezdził, zmuszony był tam pozostać. W czasie szturmu lud stolicy, widząc, że część piechoty z wałów do środka miasta ściągnięto, gromadził się i wolał, że był zdradzony. Pilchowski wszedł pomiędzy zebranych mieszkańców, zachęcał do obrony miasta, do żądania broni; zachęcał, aby w razie odmownym, sami ją wzięli w arsenale. Lecz denoncyowany przed Krukowieckim o podburzanie ludu do rewolucyi i nienawiści przeciwko niemu, aresztowany z rozkazu Krukowieckiego z zaleceniem, aby go w sześciu godzinach rozstrzelano. Przerwa tylko rządów tego jenerała zmieniła los wysłanego officera: czci godny pułkownik Łagowski przyniosł mu pałasz odjęty; ale lud żadnej broni nie dostał, nie miał z czem iść na wały.
  3. Jgnacy Seredyński obywatel z poznańskiego, który tu jest w Emigracyi, mógłby to najlepiej wyświecić, gdyby można imiona zwróconej młodzieży wspomnieć.
  4. Diebicz, po stratach poniesionych nad Wisłą, donosząc carowi, że się cofnął nad brzeg Bugu, między innemi przyczynami swego niepowiedzenia dodaje: “Z tym nieprzyjaznym wypadkiem złączyła się jeszcze potrzeba zapewnienia dla armii magazynów, co, od niejakiego czasu ulega wielkim przeszkodom tak z przyczyny złych dróg , jakoteż z przyczyny rozruchów wznieconych w Gubernii wileńskiej: na tych właśnie punktach, przez które transporta żywności przechodzić miały.” Raport ten datowany jest 19/31 marca 1831 który umieszczono w Dzienniku petersburgskim z dnia 9 kwietnia tegoż roku.
  5. Rozkaz Skrzyneckiego, albo Dwernickiego postanowienie drużkopolskie. Ta wieść tak przeciwna naszemu oczekiwania, była powodem, że natychmiast po niej wysłałem był trzech ludzi różnemi drogami do jenerała wyprawy, prosząc go, aby chciał przerwać milczenie i powiedzieć nam o swojej woli. Jeden z tych posłańców zastał już korpus pod Koślakami, w oblężeniu: był widzem jego końca, i tylko tę smutną przywiózł mi wiadomość. Jnni posłani bardziej się jeszcze opóźnili, chociaż wszyscy trzej czwartego dnia po wyjeździe odemnie byli nad granicą austryacką. To co tu mówię nie mnie tylko jednemu jest wiadome.
  6. Posłuchajmy co jeden z powstańców ziemi ruskiej mówi w broszurze noszącej tytuł O Powstaniu. “Wszędzie postanowiono przygotowywać konie i żywność; wszędzie postanowiono do ostatniej łyżki srebrnej złożyć na ołtarzu Ojczyzny, a tu ani rozkazów, ani nawet wiadomości nie ma z Warszawy. Uczuliśmy potrzebę urządzeniu się sami u siebie: obrano naczelnego organizatora powstania na dwie gubernije Podolską i Kijowską; wyznaczono także organizatorów powiatowych i t. d Naznaczono podatek, wyrachowano siły, siły te miały wynosić 500 koni z każdego powiatu: powiatów w guberni i Podolskiej i Kijowskiej jest razem 24. To wyrachowanie, że nie było przesadzonem, dowiódł tego powiat Hajsyński, który pomimo niezliczonych przeszkód blisko 700 powstańców na dzień oznaczony dostarczył, Wypadek naszych przygotowań, wraz z innemi wiadomościami, przesłany został przez kilku emissaryuszów jenerałowi Dwernickiemu. Wiadomość o zbliżaniu się Dwernickiego całe Podole i Ukrainę nowym ogniem zapaliła zmazała wszystko, co takie opóźnienienie złego sprawiło. Jużeśmy zwycięztwo czuli w rękach naszych oczy wszystkich zwrócone były na Dwernickiego i jak pierwej z Warszawy, tak wtedy od niego czekaliśmy rozkazów, aby niewczesnym ruchem nie skrzyżować działań jego. Ale dopiero w chwili, kiedy Dwernicki w Galicji broń składał, doszedł nas jego rozkaz (jest to mowa o proklamaryi przez Zapolskiego posłanej i jego instrukcyi) w którym jedni widzieli rozkaz powstania drudzy rozkaz czekania w gotowości na wojsko polskie.
    Posłuchajmy jeszcze co mówi inny powstaniec ziemi ruskiej, jeden, z wielkiej liczby ofiar skutkiem odwołania poświęconych, który uratował się ucieczką z drogi sybirskiej. “Każdy powiat mniej więcej 600 konnych ochotników zupełnie uzbrojonych miał w pogotowiu: co uczyniło z całej prowincyi Podola do 8000 wyborowego ochotnika; oczekującego do powstania w massie na jedno skinienie pana Chrościechowskiego i junty centralnej” i dalej tak rzecz prowadzi “Przyszedł nareszcie i dzień 27 kwietnia. Jako marszałek w uszyckim powiecie, odebrałem o południu rozkaz wystąpienia z siłami mojego powiatu i udania się z niemi do Szarafki, gdzie siły trzech powiatów: Kamienieckiego, Uszyckiego i Proskirowskiego miały się skoncentrować. Dany mi rozkaz niezwłocznie zakommunikowałem współbraciom, a sam łącznie z bratem moim, w 57 koni wyruszyłem w oznaczonym terminie ku Szarafce. Lecz jakże byłem zdziwiony gdy przybywszy tegoż dnia do obywatela L C**, który w 60 koni miał wystąpić, nie zastałem go z jego oddziałem. Przyjaciel dopiero jego upewnił że powstanie w naszej prowincyi odwołane zostało przez Chrościechowskiego, że wielu obywateli pozabierali moskale i t. d,” Stempowski Leon w Pamiętniku Emigracyi z 16 listopada 1832.
  7. Boleśnie jest czytać zdanie obcych pisarzów o złym duchu Rusi, tem zaś boleśniej słyszeć, iż ta opinija upowszechnia się wśród nas samych. Pierwszym, opartym na lekkich emigracyjnych broszurach, można było mylnie o tem sądzić; ale nam nie wolno jest łatwowiernością grzeszyć. Nie jestem stronnikiem prowincyonalizmu nie za Rusią lecz dla Polski mówię; nie Ruś lecz Ojczyzna moja