Trębowla

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Trębowla
Pochodzenie „Przyjaciel Dzieci : pismo tygodniowe.” R. 2, 1862-08-09, nr 71, str. 249–250
Wydawca Jan Münheymer
Data wyd. 1862-08-09
Druk Jan Jaworowski
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Aleksander Lesser
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


TRĘBOWLA.
PRZEZ
J. I. Kraszewskiego.

Mało kto z was, kochane dzieci, zna wzdłuż i wszerz tę piękną ziemię naszą, którą wieki usiały tysiącem pamiątek.
Gdybyśmy to mogli z wami, dzieci kochane, przejść tak z końca w koniec ten kraj nasz, a stanąć nad każdą kupką gruzu, garstką ziemi, u każdego, mechem porosłego kamienia, cóż to za ślicznych rzeczy moglibyśmy się dowiedzieć! ale podróż taka zbyt długa i ciężka: a ze wspomnień także jest wiele, którym potrzeba jeszcze spać w mogiłach, nim do życia wstaną, nim w pieśni jasnéj rozkwitną.
Słyszeliście pewnie o Karpatach? o tym długim gór łańcuchu, na którego bokach oparły się dzieje nasze, choć je potęga męztwa nieraz po za ich grzbiety przeniosła. Śliczne te piętrzące się wyniosłości, w których każdemu chciałoby się zostać malarzem, aby każdą chwilę ich pochwycić i uwiecznić....
W tych to górach, leży stary gród Trębowla... U stóp wzgórza wybudowane miasto, na szczycie jego sterczą zwaliska trzech baszt warownych, pozostałość zamku obronnego, który stał jak wojak zbrojny od granic na straży.
Pusto dziś na zamkowéj górze, na którą ledwie wdrapać się można, a niedawno jeszcze było tu życie i potęga....
Na równinie w dole, zielenieją dotąd obrosłe murawą czworoboczne okopy jakieś...
Tam baszty, tu wały.... czujecie już historję jakąś, jakąś wojnę i jakąś sławę.
A nawet nie tak to stare dzieje.... nie ma dwóch wieków, jak się tu bohaterską sławą okryła... kobieta... W dziejach naszych podobnych jéj mężnych niewiast jest wiele.
Było to za panowania Jana III. Sobieskiego, tego pogromcy Turków, króla szlachcica, tak drogiego wspomnieniom naszym, tak źle osądzonego dotąd przez histoję... który, jak wiecie, ocalił Wiedeń, zbawił chrześcjaństwo... Kwaśno mu dziękującemu Cesarzowi Niemieckiemu za tę sąsiedzką przysługę, kręcąc wąsa odpowiedział — nie ma za co.
W tym czasie ciągłych wojen z Muzułmanami, którzy nieśli pęta Europie, barbarzyństwo i dziczyznę, w r. 1674 Turecki wódz, Ibrahim Basza, podszedł pod Trębowlę i zaczął ją oblegać. Turcy byli silni — załoga którą dowodził Chrzanowski słaba, a Basza pierwszym napadem nie wziąwszy zamku, rozłożył się obozem, nawet wysłał lać działa, aby szturm silniéj przypuścić i koniecznie zdobyć gród...
Przez dni kilka nieustannie do murów strzelano. Oblężonym Polakom, których to niespodzianie zaskoczyło, brakło żywności... powoli rozpacz i zwątpienie poczęły do serce kołatać. Sam dowódzca zamkowy, Chrzanowski, starzec wylękły, widząc grad kul niszczący mury, poszczerbione ściany i Turków mogących co chwila opanować gród siłą, począł rozmyślać o poddaniu się.
Spodziewano się odsieczy, ta nie przychodziła. Zwołano radę wojenną, Chrzanowski przełożył jéj położenie rozpaczliwe i wskazał konieczność poddania się, jeżeliby do jutra odsiecz nie przybyła.
Nazajutrz więc potrzeba było oddać się w ręce niewiernych...... Rada się rozeszła, ale mężna niewiasta, żona starego Samuela Chrzanowskiego, wysłuchała jéj postanowienia i wpadła do męża, trzymając w ręku dwa pistolety.
— Samuelu! rzekła..... myślicie się poddać? lepiéj umrzeć, niż się zhańbić.... przygotowałam broń; jedna dla mnie, dla ciebie druga, umrzyjmy raczéj czyści i swobodni... Tyś stary.... nie żal nam życia obojgu. Spędziłeś lata na usługach kraju, zakończ ofiarą dla niego.... nie ma środków obrony... została śmierć rycerska... Turcy niech wezmą trupy nasze.
Chrzanowski tknięty został i wzruszony wyrazami żony; wlały one w niego ogień, którego brakło piersi znękanéj; uczucie obowiązku przemogło nad przerażeniem — poczuł siłę ducha, która łamie głazy i przenosi góry... Rzucił się ku żonie zmieniony, natchniony, innym człowiekiem, razem poszli przez noc naprawiać mury połamane, razem nazajutrz stanęli na murach, aby dać odpór szturmującym... Chrzanowska w zbroi, obok męża, dodawała mu otuchy; krzepiła garstkę Polaków męztwem swojem. Turcy się cofnęli... Ona wybiegła za niemi i zwycięzką wycieczką dopełniła tryumfu dnia tego.... Wróciła do zamku wlokąc za sobą jeńcow tureckich...
Ibrahim Basza porażony zwątpił, poczuł że ludzie co tak walczą, muszą się spodziewać podpory i posiłku. Wkrótce nadciągnęły zastępy Sobieskiego i zamek ocalał.
Od sromu i zniszczenia wybawiło go męztwo kobiety. Pamiątka tego czynu utrzymała się w kronikach klasztornych, wzniesiono nawet dla jéj uwiecznienia pomnik, ale ten w gruzy się rozpadł. Późniéj na tem miejscu stał już krzyż kamienny i dziś jeszcze podobno duma, świadcząc o męztwie Chrzanowskiéj; ale zamek w ruinach.[1]


OBRONA TRĘBOWLI.




  1. Rysunek wystawiający Chrzanowskę i obronę Trębowli który tu widzicie, jest zmniejszoną kopją utworu Artysty naszego, wielu pięknemi dziełami sumiennéj pracy wsławionego p. Aleksandra Lesser’a. Wiele on malował z historji Polskiéj i nie raz może jeszcze znajdziecie tu piękny jego obraz.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.