Tajemnice amuletów i talizmanów/Rozdział I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Tuwim
Tytuł Tajemnice amuletów i talizmanów
Podtytuł Z cyklu satanistycznego
Pochodzenie Biblioteczka Historyczno-Geograficzna Nr. 16
Redaktor Jadwiga Ruczyńska
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze "Rój"
Data wyd. 1926
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ I.
Pojęcie i rodzaje czarodziejstwa i czarów.

Cóż rozumiemy właściwie pod nazwą czarodziejstwa i czarów?
Spełnianie czynów, które — jak się zdaje — wychodzą poza zakres mocy ludzkiej. Będzie to zatem w znacznej mierze zależne od punktu widzenia, jaki zajmiemy, od miary, którą zastosujemy w ocenie tych sił. Dla dzikusa czarodziejstwem będzie już zakrzesanie zapałki, samochody w latach swego pojawienia się narażały się na pościg ze strony przerażonej zabobonnej ludności — zwłaszcza w krajach południowych. Chociaż dzisiaj oświecenie zatacza coraz szersze kręgi, i każdy zapoznać się może z najnowszemi zdobyczami techniki, czytając dzienniki, jednakże mieszkańcy terenów, znajdujących się poza bezpośredniem oddziaływaniem kultury, i teraz jeszcze skłonni są doszukiwać się poza wszystkiem, co niewytłomaczalne, przyczyn i mocy tajemnych. W niejednej gminie wiejskiej po dziś dzień wszystko, co przez swe nagłe pojawienie się wywołuje zdumienie, — uważane jest jako pochodzenia djabelskiego. Jest to dalekie echo pojęć średniowiecza. Gdyby wynalazcy samolotów żyli jakie 400 lat temu, łatwo narazićby się mogli na tortury lub zgoła na stos. W owych czasach niejeden genialny wynalazca przejść musiał przez straszliwe męczarnie.
W średniowieczu wszystko zło sprowadzano do sił nieczystych. Postaci piekielne zawdzięczają w dużym stopniu powstanie swe dziedzictwu wierzeń pogańskich. Gdy w Niemczech zaprowadzono chrześcijaństwo — wszyscy, którzy przyjmowali chrzest, zarzec się musieli i odprzysiąc „demonów“ poprzedniej swej religji. Na miejsce starogermańskich świątyń, o ile niepodobna było wybudować kaplicy, stawiano szubienicę i koło, by je zdegradować jako miejsce kaźni. Towarzysze łowów Wodana stali się „wojskiem szatana“, jego kapłanki — djablicami, siostrzycami biesa. Wtedy to powstało straszliwe słowo „wiedźma“. Podobnie w innych krajach. Gdy w II połowie VII w. po Chr. wyznawcy Mahometa zniszczyli staro-arabską religję — burzyli zdobyte świętości, uważając swych poprzedników nietylko za bałwochwalców, lecz także za „czcicieli szatana“.
Gdy abdykować musieli dawni bogowie — wraz z niemi na wygnanie poszły czczone wprzódy zwierzęta. Kruki, które — wedle dawnych wierzeń — panu świata znosiły wieści, stały się ptakami złowróżbnemi. Wilki zamieniły się w „wilkołaki“, opętane mocami piekła. Czarny kot odgrywa niemałą rolę w procesach przeciw czarownicom. Miał on być ich towarzyszem, w którym zatajał się zły duch, by niepostrzeżenie wkradać się do domów.
Odróżniano w średniowieczu siedem rodzajów czarodziejstwa: białą magję, czarną magję, nekromancję, astrologję, t. zw. dywinację, sztukę przepowiadania i alchemję. Najniewinniejszym stosunkowo rodzajem była biała magja. Gorzej miała się już sprawa z czterema przy końcu wymienionemi rodzajami. Osławiona była nekromancja, a z prawdziwem przerażeniem mówiono o czarnej magji — jako o właściwej sztuce piekielnej.
Pod białą magją rozumiano przedewszystkiem sztuczki, wykonywane przez zawodowych sztukmistrzów. Podówczas dopatrywano się w nich rozmaitych tajemnic. Sztukmistrzami bywali zwykle cyganie lub wędrowni żydzi, którzy profesji swej starali się, oczywista, nadać pozór tajemniczości. Jeden z nich, postawiony przed sąd miejski, usprawiedliwiał się przed czcigodnymi rajcami, że „zręczność nie jest przecież czarowaniem“ i na tej zasadzie istotnie został uniewinniony, otrzymawszy tylko na odchodnem porcję rózeg. Pod białą magją rozumiano też wtedy rozmaite leki. Z dzisiejszych dziedzin — zaliczonoby do niej np. magnetyzm, telepatję, grafologję i t. p.
Jej przeciwstawieniem była czarna magja. Sztuce tej służyły wszystkie ciemne umiejętności, które wymyśliły zbrodnia i występek, przedewszystkiem sztuka trucicielska. Czarna magja była także sztuką przeklinania, „złego spojrzenia“, „czarowania pogody“, t. zn. tej, tak często w procesach przeciw czarownicom wymienionej operacji magicznej, która opuszczała na pole wroga grad, deszcz ulewny lub przedwczesny przymrozek. Była to umiejętność „rzucania uroku“ na ludzi i zwierzęta, zsyłania chorób na nich. Kiedy mówiono o czarodziejstwie miano na myśli wyłącznie niemal czarną magję.
Nekromancja jest umiejętnością wywoływania duchów zmarłych lub przestawania z nieboszczykami. Odpowiada ona mniej więcej temu, co dzisiaj zwie się spirytyzmem. Brakło jej jednak zarówno ściślejszej teorji jak rozważnych eksperymentowań. Środki jej były całkiem fantastyczne, a cele prowadziły wyłącznie do odkrywania zakopanych skarbów i ważnych tajemnic. Nekromanci stanowili oddzielną klasę wśród czarowników i rozpoznawali się między sobą dzięki znakom tajemnym. Z dumą wywodzili się od owej „wiedźmy“ ze Starego Testamentu, która, na życzenie zrozpaczonego Saula, wywołać miała ducha proroka Samuela.
Od dawien dawna interesowano się wielce astronomją — sztuką czytania przyszłości z obrotów gwiazd. Jest ona bardzo starożytna. Najstarsze tabliczki gliniane, wykopane przez badaczy w dolinie Eufratu, zawierają jej ślady i zapewne sięga ona dalej jeszcze wstecz — w dni, kiedy człowiek jaskiniowy po raz pierwszy spojrzał na wyiskrzone niebo. Wszystkie religje sprowadzają się do kultu słońca, i wszelka wiedza stąd bierze początek. W zdumienie wprawiają nas badania asyryjskich i babilońskich astrologów, którzy, pozbawieni prawie instrumentów, dokonywali zawiłych i trafnych obliczeń. Astrologowie zawsze byli bardzo czczeni. W średniowieczu byli bardzo często doradcami książąt, i niejeden niepojęty zwrot w historji świata im to ma do zawdzięczenia. Astrologję zaliczano do dozwolonych czarodziejstw. Luther nazywa ją „delikatną sztuką“, która niekiedy tylko jest „trochę zawodna“.
Dywinacja jest także sztuką przepowiadania przyszłości. Do tego celu posiłkowano się obserwacją zwierząt, znaków niebieskich, przedmiotów i rozmaitych czynności. Niejeden z tych przesądów zachował się do naszych czasów. Wystarczy przypomnieć: złowróżbnego puszczyka, wyjącego psa, który zwiastuje śmierć, konia płoszącego się przed nieszczęściem na drodze, zająca, przebiegającego drogę, jako zwiastuna niepowodzenia w wierzeniach ludu i t. p. Za specjalnie złe oznaki uważano: komety, zaćmienia słońca i opadanie meteorów.
Właściwa sztuka przepowiadania, ściśle spokrewniona z poprzedniemi rodzajami czarów, również jest pradawna. Niejednokrotnie wspomniana bywa w Biblji. W czasach pierwotnych przywiązywano wielką wagę do snów, których niepodobna było sobie wyjaśnić. W następstwie kapłani, magicy i mędrcy wróżbiarstwo to powiązali w ścisły system, — i w Grecji i Rzymie starożytnym napotykamy znaczną ilość metod, służących do zgłębiania przyszłości. Najbardziej znani są augurowie, przepowiadający z lotu ptaków, i t. zw. haruspicesz wnętrzności dymiących zwierząt; w wyjątkowo ważnych okolicznościach używano nawet do tego celu wnętrzności ludzkich. Pozatem istniały wróżbiarki, między któremi znajdowały się zapewne prawdziwe medja (jak je zwie dzisiejsza nauka); z nich to powstały późniejsze czarownice. Władcy radzili się odległych wieszczków, a ludność odbywała do nich pielgrzymki.

Środek przeciw niemocy pochodzącej z urzeczenia.
Paracelsus zaleca zrobić widełki trójzębne z podkowy znalezionej w dniu i godzinie Saturna; wypisać zaklęcie na rękojeści i zanurzyć trójząb całkowicie w strumieniu, w dno go wetknąwszy.

W sumie znamy około pięćdziesięciu różnych rodzajów przepowiadania. Siódmą i ostatnią z nauk tajemnych jest: alchemja, t. zn. sztuka „sporządzania“ złota z nieszlachetnych metali. Do Europy została ona wprowadzona przez maurów w czasie ich najazdów na półwysep Pirenejski. „Nauka“ ta zdawna już przestała mieć jakiekolwiek znaczenie. Niemniej rozwinęła się z niej cała chemja współczesna, oparta o doświadczenie i z niego wywiedzione prawa: jeden z najważniejszych czynników współczesnej kultury. Jeśli chemja nowoczesna, dzięki przemianie radioaktywnych pierwiastków: radu, helu, polonu etc. powoli doszła do przekonania o możliwości ogólnej przemiany substancyj — to jest to czemś zupełnie innem od dawnej alchemji. Podczas wielkiego braku pieniędzy w średniowieczu każdy prawie książę u boku swego trzymał alchemika, którego zadaniem było „sporządzanie“ złota i któremu — w razie niepowodzenia — groził stryczek. Niejeden oszust i szarlatan (słynny Cagliostro np.) niejednokrotnie wyzyskiwał łatwowierność ludzką, obławiając się przytem grubo, — lecz zawsze narażał się na szubienicę, a, conajmniej, na prześladowania zawiedzionych książąt. Wielu uczonych, o których fama głosiła, że posiedli oni sekret złota, — zmuszano do zdradzenia go, a, kiedy okazywał się nieskuteczny, spotykały ich grube nieprzyjemności w rodzaju długoletniego więzienia. Rzekomo wobec świadków przeprowadzona przemiana ołowiu, żelaza i innych substancyj w złoto — okazywała się zwykłem oszustwem. Saskie dukaty, w ten sposób preparowane ze „sztucznego“ złota, są z tombaku. W pewnem włoskiem muzeum oglądać można wielki gwóźdź żelazny, którego szpic, zanurzony w pewien płyn tajemny, zamienił się w złoto; jednakże, gdy mu się bliżej przyjrzeć, łatwo dostrzec, że koniec jest dolutowany. Oszust pierwotnie zaopatrzył go zapewne w farbę koloru żelaza, która w następstwie rozpuściła się w gorącym płynie. Przykładów takich przytoczyć możnaby więcej. Często alchemik ukrywał złoto w pałeczce, którą mieszał, używał tyglów z podwójnem dnem i t. p. Wielu ludzi w czasach owych rujnowało się, poświęcając alchemji majątek, lub doprowadzało się do obłąkania. Istnieje wspaniała powieść Balzaca — „Poszukiwanie absolutu“ osnuta na tym tle. Z polskich alchemików najbardziej znanym był Sędziwój w epoce Zygmunta III Wazy; Matejko przedstawił go klęczącego przed ogniskiem, w które wpatruje się uczestniczący w próbach król. Jednakże alchemja wydała mimowoli szereg pożytecznych wynalazków, które są ubocznym wynikiem jej bezcelowych stopów i mieszanin. Jej mianowicie mamy do zawdzięczenia: porcelanę, szereg kwasów, szkło rubinowe i proch strzelniczy. Widzimy więc, że pojęcie „czarów“ posiada wieloznaczną i obszerną treść. W książeczce niniejszej nie będziemy się bliżej zajmować zaklinaniami: zn. samemi formułami czarów. Chodzi nam raczej o środki, czyli konkretne przedmioty, jakich używano w czynnościach magicznych. Możemy odróżnić trzy grupy tych pomocniczych środków czarodziejskich.
Będą to przedewszystkiem przedmioty, używane przez magika, nie posiadające jednak same przez się siły magicznej. Jeśli astrolog posługuje się lunetą, alchemik tyglem do warzenia a przepowiadacz talją kart — to przedmioty te nie wywierają bezpośredniego wpływu na przebieg czaru. Są one obojętnemi, chociaż pożytecznemi, narzędziami, jak pióro piszącego lub hebel stolarza.
Pozatem istnieją środki współdziałające, które część czynności przejmują na siebie. Wreszcie inne jeszcze: działające same przez się, nawet nie spożytkowane przez nikogo, jak amulety i talizmany.
Omówimy w następstwie wszystkie te trzy grupy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Tuwim.