Tajemnice Paryża/Tom II/Rozdział XXIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Tajemnice Paryża |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Bibljoteka Rodzinna |
Data wyd. | 1929 |
Druk | Drukarnia Wł. Łazarskiego |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les Mystères de Paris |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom II Cały tekst |
Indeks stron |
Wilczyca zupełnie się przemieniła. Nie kłóci się teraz z ludźmi, nie grozi, owszem ciągłe jest smutna, bardzo smutna, przesiaduje samotnie po kątach, nie odpowiada, kiedy do niej mówią, ona, co dawniej zakrzyczała wszystkich, teraz jest jakby niema.
— Biedna Wilczyca! z mojej przyczyny chciała być przeniesioną do innego oddziału, nabawiłam ją smutku niechcący — rzekła Gualeza z westchnieniem.
Dozorczyni więzienia, pani Armand, zbliżyła się do Gualezy i uradowana powiedziała do niej:
— Przynoszę ci dobrą wiadomość; dziecię moje, przyjaciele nie zapomnieli o tobie, wyrobili ci uwolnienie, dyrektor właśnie został o tem uwiadomiony.
— Czy podobna, pani! Co za szczęście o Boże!
Wzruszenie było tak silne, że Gualeza zbladła.
— Uspokój się, moje dziecię — rzekła pani Armand — zapewne pani d‘Harvillile wstawiła się za tobą. Już przyszła stara kobieta, mająca cię zaprowadzić do osób, które się zajmują twoim losem.
Trudno opisać smutek Joaśki, gdy usłyszała, że opiekunka jej opuszcza więzienie.
Zdziwiona milczeniem Joaśki i nie pojmując jego przyczyny, Gualeza położyła rękę na jej ramieniu i spytała:
— Co ci jest? czemu płaczesz?
— Odchodzisz od nas — odpowiedziała łkając Joaśka — nigdy mi nie przyszło na myśl, że się stąd oddalisz i że cię już więcej nie zobaczę.
— Bądź pewna, że o tobie — nie zapomnę.
— O Boże! jak ja ciebie kocham! kiedy tu siedzę przy tobie u nóg twoich, zda je mi się, żem zbawiona, że się już niczego nie potrzebuję obawiać.
— Uspokój się, będę pamiętać o tobie, tak jak jestem pewną, że i ty mnie nie zapomnisz.
— Kiedy mnie wypuszczą, poszukam służby, będę zbierać gałgany, zamiatać ulicę, żadne rzemiosło, byle uczciwe, nie będzie mi za ciężkie, aby wydołać potrzebom.
Wtem dozorczyni więzienia przyszła po Gualezę.
Inne kobiety, dowiedziawszy się, że Gualeza jest wolną, nie zazdrościły jej, owszem cieszyły się, wiele z nich otoczyło Marję i żegnały ją czule i serdecznie.
Gualeza ubrała się w dawniejsze swoje suknie wiejskie i poszła do kancelarji więzienia, gdzie już czekała na nią pani Seraphin, gospodyni notarjusza Jakóba Ferrand, ona to miała odprowadzić nieszczęsną dziewczynę na Wyspę Grabieżnika.