Tajemnica grobowca (de Montépin, 1931)/Tom I/LV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Tajemnica grobowca
Podtytuł Powieść z życia francuskiego
Wydawca Redakcja Kuriera Śląskiego
Data wyd. 1931
Druk Drukarnia Kuriera Śląskiego
Miejsce wyd. Katowice
Tytuł orygin. Simone et Marie
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


LV.

— A zatem — mówiła dalej Aime Joubert — powinnam wiedzieć wszystko, co wiecie panowie.
— Pokażę pani protokół śledztwa i badanie świadków.
— W kilka chwil je przeczytam, a potem będę panów prosiła o rozmaite objaśnienia.
— Może zanim hrabia Kurawiew przyjdzie zechce pani tu przejrzeć te akta? — zapytał sędzia śledczy.
— I owszem, bo trzeba się spieszyć. Czas szczególnie jest drogi w sprawach policyjnych.
Gibray wziął gruby zeszyt przed nim leżący i podał go pani Rosier, która usiadła przy biurku nieobecnego sekretarza.
— Nie mam przy sobie notatnika ani ołówka — rzekła. — Może mi pan sędzia będzie łaskaw dać trochę papieru, a pióro wezmę z tego biurka.
— Oto notes do rozporządzenia pani — rzekł de Gibray — zupełnie nowy i czysty; dogodniej w nim będzie pani pisać, niż na oddzielnych arkuszach.
Była agentka podziękowała i zaczęła przeglądać akta, chwilami zatrzymując się, ażeby coś zanotować.
Sędzia śledczy, naczelnik policji śledczej i komisarz do spraw sądowych usunęli się tym czasem wgłąb gabinetu i rozmawiali z sobą po cichu, winszując sobie rezultatu.
— Nie dokazalibyśmy tego, gdyby się nie wspomniało imienia Piotra Lartiguesa — rzekł naczelnik policji śledczej.
— Nienawiść i żądza zemsty uczyniła z niej naszego sprzymierzeńca.
— Mniejsza o to, z jakich pobudek się zgodziła — rzekł Paweł de Gibray — najgłówniejsze to, że jest z nami. Czy kazaliście panowie sprowadzić do prefektury, o co was prosiłem, karetkę, w której znaleziono trupa jednej z ofiar?
— Już! Karetka stoi w prefekturze na dziedzińcu.
Kiedy ci trzej mężczyźni tak rozmawiali. — Aime Joubert z natężoną uwagą czytała akta, które leżały przed nią.
Wtem drzwi od gabinetu się otworzyły i wszedł woźny.
— Czego chcesz? — zapytał de Gibray, — Pan hrabia Kurawiew przyszedł i zapytuje, czy pan sędzia go przyjmie.
— Poproś natychmiast!
Kiedy Jan wszedł, wlepiła w niego swój bystry wzrok, a w oczach jej wyczytać było można pewne rozrzewnienie.
Oczy powilgotniały i łzy o mało co się z nich nie wysączyły.
Hrabia przywitawszy się z sędzią, spojrzał pytająco na siedzącą kobietę.
— To hrabio, jest dzielna nasza pomocnica, o której energji i rozumie tyle panu opowiadałem — pani Aime Joubert, która pana niegdyś, choć bardzo krótko, nosiła nieraz na ręku — odezwała się była pokojówka, kiedy żyła jeszcze pani hrabina, matka pana.
— Znam dobrze pani nieszczęście — podchwycił Iwan — wiem, ile pani wycierpiała niewinnie, ale ten sam, co panią chciał zgubić nikczemnik ten sam jest mordercą mojej matki. Wspólny to wróg nasz i mam nadzieję że pani stanie mi do pomocy. Razem pójdziemy do celu naszej zemsty i musimy ją nasycić.
— W dniu — kiedy pani w ręce sprawiedliwości odda zabójcę — dodał hrabia — pięćkroć sto tysięcy franków wręczę pani.
— Nie, panie hrabio, za wykrycie tego zbrodniarza nie mogę przyjąć pańskich pieniędzy — widzieć go w ręku sprawiedliwości, już to dla mnie nagroda, to rozkosz!
— Lecz ja pragnąłbym, ażeby pani przyjęła wtedy to odemnie w upominku.
— Nie, panie hrabio, nie przyjmę.
Iwan nalegał jeszcze.
— Zdaje mi się, że mam na to sposób — odezwał się naczelnik policji śledczej. — Otóż jabym poradził panu hrabiemu, że kiedy koniecznie chce ofiarować pani Joubert nagrodę za jej trudy, to niech projektowaną sumę dołączy do dwudziestu kilku tysięcy franków, jakie przeznaczone są przez władzę za wykrycie sprawcy obecnej podwójnej zbrodni.
— I owszem, jak najchętniej! — zawołał hrabia.
Aime Joubert chciała coś powiedzieć, ale jej sędzia śledczy nie pozwolił.
— Tego nie może pani odmówić, zresztą pomyśl pani o swym synu, dla którego taka suma może mieć wielkie znaczenie.
— Pokonałeś mnie, panie sędzio — rzekła matka Maurycego ze smutnym uśmiechem — dobrze, przyjmuję to dla syna!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Xavier de Montépin i tłumacza: anonimowy.