Stuartowie (Dumas)/Tom III/Rozdział XXXI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Dumas (ojciec)
Tytuł Stuartowie
Wydawca Merzbach
Data wyd. 1844
Druk J. Dietrich
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Stuarts
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XXXI.

Dwaj hrabiowie pozdrowiwszy królowę, która siedząc nawzajem ich pozdrowiła, pozostali z odkrytą głową, a hrabia Schwestbury postępując naprzód oświadczył, że przybywa ze swoim kolegą hrabię Kent, W imienin Elżbiety, aby towarzyszyć panu Beele, Który ma jéj odczytać wyrok i razem bydź obecnym wykonaniu go.
Marja wysłuchała tych słów z zupełną spokojnością, żadnej zmiany nie było widać na jéj twarzy; następnie kiedy hrabia Schwestbury przestał mówić; Czytaj pan rzecze do Beela, słucham.
Beele rozwinął drżącą ręką wyrok, napisany na pergaminie i opatrzony wielką żółtą pieczęcią: następnie głosem przerywanym przeczytał jej wyrok śmierci.
Marja słuchała tego czytania z wielką spokojnością, kiedy skończył, zrobiła znak krzyża, mówiąc: Niech będzie błogosławiona każda wiadomość, która w imię Pana Zastępów przychodzi.
W całej izbie dały się słyszeć łkania, biedni służący królowéj łez powstrzymać nie mogli. Marja prosiła ich, aby się oddalili, lub mieli tyle sił, aby uciszyć się zupełnie. Kiedy wszystko zamilkło, hrabia Kent głos zabrał.
Ofiarował królowéj pomoc duchowną z biskupa lub pastora protestanckiego, lecz Marja odpowiedziała, że urodziwszy się z rodziców katolików, w wierze katolickiéj, pragnie w niej umierać.
Póżniéj mówiła, że jest niewinną, przysięgając że myślą nawet nie miała żadnego udziału w spisku przeciwko siostrze swojéj Elżbiecie. Następnie zapytała o której godzinie wyrok miał bydź wykonany; a kiedy odpowiedziano jéj że zapewne około ósmej rano nazajutrz, powstała i z pełnem godności poruszeniem wskazała że chce bydź samą. Hrabiowie ukłonili się, i już mieli wychodzić kiedy Marja ich przywołała.
Prosiła o dwie rzeczy: pierwsza, aby jéj wolno było, widzieć się z jéj spowiednikiem, z którym rozłączoną ją od miesiąca. Téj prośbie odmówili stanowczo; druga, chciała się dowiedzieć czy królowa Elżbieta pozwoli, o co Marja poprzednio już ją listownie prosiła, aby jéj ciało przeniesiono do Francji, i pochowano w kościele katedralnym. w Reims, obok zmarłéj królowéj swej matki. Obadwaj hrabiowie odpowiedzieli, że nic nie wiedzą w tym względzie o woli swéj pani, Wówczas Marja pozdrowiła ich, mówiąc, że co do pierwszéj prośby ma nadzieję ze jéj śmierć męczeńska przyjęty będzie za spowiedź, co zaś do drugiéj, że gdziekolwiek pogrzebioną zostanie, zawsze będzie w tejże saméj odległości i gotowa odpowiedzieć: Jestem niewinna w dniu powszechnego zmartwychwstania. W téj chwili, okropna rozpoczęła się chwila; bo stary Bourgoing rzuciwszy się do nóg hrabiom, zaklinał na wszystko co mieli najświętszego na ziemi i Niebie, aby dłuższy udzielili zwłokę, że pani ich, mając tylko kilka godzin życia, nie będzie miała czasu uporządkować swoich spraw duchownych i doczesnych, i stanie przed Bogiem nie przygotowawczy się na śmierć. Wszyscy służący, mężczyźni i kobiety połączyli się z nim, i to z takiém naleganiem i łzami, że roztkliwiony Beele zapytał królowéj;
— Czy prawda pani żeś nie zrobiła testamentu?
— Prawda, odpowiedziała królowa.
— W takim razie, milordowie, mówił Beele odwracając się do dwóch hrabiów, zdaje mi się że obowiązkiem naszym jest pozwolić uwięzionéj dzień jeden, aby nie obwiniała nas żeśmy przyczynili się do nieszczęścia jéj służących na tym święcie, a do zaguby jéj duszy na tamtym.
— Niepodobna, odpowiedział hrabia Schwestbury; wola przewyższającą naszę oznaczyła godzinę, a my nie możemy jéj ani przyśpieszyć ani opóźnić.
— Dosyć Bourgoing, rzekła królowa; powstań, rozkazuję ci.
Bourgoing powstał.
— Sir Amyasie Paulett, rzecze hrabia Schwestbury, wskazując palcem królowę: oddajemy tę panią pod straż twoję, ty odpowiesz za nią głowa za głowę.
To powiedziawszy wyszli obadwaj hrabiowie, za niemi Robert Beele i strażnicy; służący królowéj pozostali z nią.
Po chwili milczenia: I cóż Joanno, ozwała się królowa do Kennedy, jednéj z kobiet, którą najbardziéj lubiła, czyż nie przewidziałam, że wszystkie ich podstępy do tego tylko dążyły? Tak zapewne, za wielką byłam dla nich przeszkodą w religji i polityce aby mi żyć pozwolili. Dalej moje dzieci, mówiła potem zwracając się do wszystkich, widzicie jak mało pozostaje mi czasu: niech się spieszą z wieczerzą, abym ile można uporządkowała moje sprawy.
Służący dopełnili z płaczem jéj rozkazu, mężczyźni zaczęli zastawiać stół, a Marja zatrzymawszy kobiety modlić się z niemi zaczęła; później kazała sobie przynieść co miała pieniędzy, podzieliła na rozmaite części, wymieniając co dla kogo przeznacza. Kiedy skończyła, zastawiono wieczerzę.
Marja jadła więcéj i z większym apetytem jak zwykle, chociaż widziała w około siebie rozlany smutek, a głośne łkanie odzywające się kiedy nie kiedy za nią, lub obok niéj, przejmowało ją nagle drżeniem jak gdyby przywodziło jéj na pamięć rzecz zapomnianą. Przy końcu wieczerzy, wzięła kielich i napełniwszy go winem wypiła je za zdrowie tych, których pozostawia na ziemi, prosząc, aby wszyscy z kolei wypili za jéj zbawienie w niebie. Wtedy wszyscy wzięli kielichy i klęcząc pili ze łzami za zbawienie królowéj, błagając jéj aby im przebaczyła, jakiekolwiek mogłaby mieć do nich urazy. Marja natychmiast im przebaczyła, prosząc aby oni podobnież uczynili; bo lubo nigdy nieuskarżali się na nią, czuła przecież, że więzienie uczyniło ją cierpką. Na te słowa, widząc że łzy i łkania na nowo rozpocząć się miały, zakończyła tę bolesną scenę, rozkazując przynieść sobie wszystkie klejnoty, sprzęty i suknie; co gdy uczyniono, Marja podzieliła je nie według swéj przychylności dla kogo kolwiek bądź, lecz według stanu obdarowanych; najwierniejszym powierzyła szczególne klejnoty, przeznaczone dla króla i królowéj Francji, dla królowéj matki Katarzyny de Medicis, dla swojego syna, dla panów Guise i Lorraine, również dla wszystkich swoich krewnych o żadnym niezapominając. Potem napisała do swego spowiednika list następujący:
Udręczano mię przez cały dzień z powodu mojéj religji. i naglono abym przyjęła pociechę różnowiercy; lecz dowiesz się od Bourgoing i od innych, że wszystko co czynili w tym względzie było bezskutecznem, ze uczyniłam stłe wyznanie wiary, w któréj pragnę umierać. Prosiłam, aby mi pozwolono wyspowiadać się przed tobą, i przyjąć Najświętszy Sakrament, lecz odmówiono mi, równie jak przeprowadzenia moich zwłok. Nie mogąc cię widzieć, wyznaję ci moje grzechy w obce wszystkich jakbym je wyznała tylko tobie, błagając cię w Imię Boga, abyś modlił się i czuwał ze mną téj nocy, dla wynagrodzenia moich grzechów, i abyś mi przysłał rozgrzeszenie za wszelkie moje przewiny. Będę starała widzieć się z tobą w ich obecności, co jeżeli mi pozwolą, jak to pozwolili Melvillowi, z którym mię również rozłączono będę cię w obec wszystkich błagała na kolanach o błogosławieństwo.
Przyszlij mi jakie możesz najlepsze modlitwy, na tę noc i na jutro rano, bo czas jest krótki i nie mogę dłużéj pisać. Żegnam cię.
Przyszlij mi na piśmie modlitwy i potrzebne nauki do mojego zbawienia. Posyłam ci ostatni mój pierścionek.
Posławszy ten list usiadła do napisania testamentu, który skreśliła na dwóch arkuszach papieru jednym prawie ciągiem pióra, i bez poprawek, tak była przytomną. Nie zapomniała o nikim, z krewnych, z przyjaciół i sług.
Po skończeniu testamentu, napisała do króla francuzkiego długi list, którym zawiadamia go, o blizkiéj swojéj śmierci, przesyła dwa kosztowne kamienie i napisany teraz testament, polecając wykonanie Jego wspaniałomyślności.
W końcu Marja kazała sobie podać kąpiel na nogi, i po dziesięciu minutach położyła się jak zwykle. Widziano jednak, że nie spała i aż do czwartéj rano modliła się bezustannie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Aleksander Dumas (ojciec) i tłumacza: anonimowy.