Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 322.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zostawszy sam, długo namyślałem się jeszcze nad tém, mam-li pójść do Anulki, czy nie? Ale cóż będzie z tego? oto przypomni mi Zosię, popłaczemy się i na co to tego? a z resztą, cóż ja jéj poradzę?... Na wszelki wypadek tylko, aby ją od głodu albo jakich ciężkich potrzeb na teraz ochronić, posłałem jéj przez umyślnie na to wybranego mieszczanina dwadzieścia dukatów i to, ażeby jéj przez siebie nie przypominać dawnego kochanka, kazałem tak oddać, jakoby ten mieszczanin był te pieniądze winien jéj ojcu i widząc, że ojciec traci, za życia mu nie oddawał. Kazałem mu tylko kwit od niéj wziąść na to, i tak się stało. Z resztą oddałem się nudom i oczekiwaniu, a piękne to nudy w tym Stryju! Raniutko wstając, szedłem przypatrywać się mustrze Cesarskich, których nie wielka kupa tam stała i rekrutując po trochu, do karabina wprawiała. Potém szedłem do kościoła, potém lichy obiadek u mego gospodarza, potém znowu przypatrywałem się mustrze, i przechadzką gdzieś na przedmieście kończyłem dzień.
Czwartego dnia, kiedym już wszystkie był