Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 317.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiedy na jutrznią dzwonią, to on dopiéro ze szynku się wlecze do domu, a już taki był biedny, że i kontusz na nim był połatany i pas tylko co się szarzał po trochę, a bóty ziewały. Ale to już podobno tak go pan Bóg pokarał, bo przy końcu grosz go się ani na chwilę nie trzymał; kiedy bywało jaki grat znajdzie w domu i sprzeda, albo żona z córką co zarobiwszy, źle schowają a on wynajdzie, to i zaraz jest w szynku, a wtedy kto tylko wejdzie, to jego gość. Wszystkich częstuje, siłuje i płaci. Nędza była wielka w domu i głód prawie zawsze, więc żona jego do takiéj biedy nie przyzwyczajona, na zimę jakoś zaczęła słabnąć, słabnąć, taj w zapusty umarła. Pochowaliśmy ją, a on po pogrzebie, jak wziął pić, bo się to jacyś państwo na ten pogrzeb złożyli, to pił ze trzy doby a potém go znaleziono aż het daleko za miastem leżącego we fossie. Powiadali ludzie, że go nieczysty tam był przerzucił, nie za karę, tylko z niecierpliwości, że niemógł duszy z niego wypędzić, która mu już dawno była zapisana. Otóż tak trwało aż do teraz. Do-