Przejdź do zawartości

Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 302.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dosyć dobrze, bardzo Waszmości dziękuję....
W tém przystąpił do nas pan Młocki i rozmowa przeszła do innéj materyi.
Na drugi dzień była wielka feta w Dzieduszycach; zjechało się mnóstwo gości i obiad był pod namiotem, przy którym grała kapela i za każdym toastem bito z moździerzów. Po obiedzie harcowano na koniach o zakład, zwycięzcom damy rozdawały nagrody z wstążek, pierścionków i innych gracików; mnie się też przytém oberwało dwadzieścia dukatów, bom się założył z Starostą, że mój podjezdek więcéj razy bez odpoczynku przez parkan przeskoczy, niż jego klacz tarantowata, która miała być turecka. Na moim podjezdku ja sam siedziałem, a na jego klaczy szlachcic jakiś z sąsiedztwa; więc szlachcic za drugim razem zaraz zaczepił i takiego dał kozła na drugą stronę, że go aż ledwie nie motykami musiano odkopywać z ziemi, ja zaś przesadziłem trzy razy. Z czego był śmiech i to nie mały, bo klacz Starosty, jak się późniéj okazało, była bez porównania lepsza od mego konia i byłby