Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 301.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— JW. Panie, ja z mojéj strony kwituję Pana na czysto i zaręczam, że nie byłem tak źle przyjętym, abym mógł się o to obrażać, z resztą Nieczujowie już to w naturze swéj mają, że umieją się od złego przyjęcia ochronić, — co się zaś tyczy drugiego....
— No, no, daj ci Boże zdrowie za drugie.... te bizuny bardzo na czas się dostały owemu hultajstwu, bo mnie objaśniły o ich konduicie, jakoż kiedy się przyszli do mnie uskarzyć, to im jeszcze po sto dałem od siebie i porozpędzałem na cztéry wiatry. A Ołtarzowski jakże się ma? co mówi o mnie? czy jeszcze lamentuje za panną Ostrowską?
— Ołtarzowski zdrów i z łaski Boga już się przebolał....
— A Sanoczanie cóż powiadali, kiedyście im duby smalone pletli o moim dworze....
— Sanoczanie?... wątpię nawet, ażeby wiedzieli....
— Bo widzisz nakoniec, to mnie ani łechce ani boli co księża i bura szlachta....
— Jakżeż JW. Panu zdrowie służy? — przerwałem.