Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 291.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się o kulach, ówdzie szlachcic lub Podstarości, zastawiwszy wozik na drodze, przebija łokciami rum dla swéj żony i córek, daléj dwóch żydów kręcą się między tłumy z kuglami i piernikami, daléj znów chłopi, dziady, kobiety z dziećmi, szaraczkowa szlachta, mieszczanie i księża, a wszystko pomięszane z sobą, wszystko w tłumie, wrzasku i pocie czoła, pcha się, przebija, biegnie, aby zdążyć na summę i jakie takie sobie miejsce zdobyć w kościele. My siedząc na ustroniu, nawet nie bardzo możemy rozmawiać, taki gwar, krzyk i popychanie, a tu spojrzeć na drogę, to jak daleko oko zasięgnie w tę i ową stronę, pełno ludu pieszego, konnych i wozów, spieszących do tego małego kościołka. W tém wielki tuman kurzu podniósł się na drodze od Rudy, wszystko z drogi umyka, rozstępuje się, czapki zdejmuje i kłania. Pewnie Pan jakiś jedzie. I w istocie niebawem pokazało się dwóch kozaków w granatowéj barwie, którzy na dobrych koniach rzną naprzód kłusem, ile szkapy mogą wyciągnąć. Za nimi otwarta kareta, sześćma końmi zaprzężona, a na przedniéj foryś kształtnie przy-