Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 274.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co insultuje? kto insultuje? — krzykniemy wszyscy hurmem i przyskoczymy do drzwi. Eleganty do swoich szpadek, my do nich:
— Nie rusz! bo z was tu ani noga nie wyjdzie! Primadonna sam dał okazyę! Eleganty następują na szlachtę!
— Eleganty następują na nas! — krzyknął Żbikowski, — panowie bracia, brońmy się!
Dopieroż się zrobił hałas i tumult przy drzwiach, tamci gniotą, ci pchają, owi krzyczą i grożą, ten i ów zaś swawolny wytnie ręką w perukę, że aż chmury białego dymu się wznoszą i na nas spadają. Aż kiedy staruszek rad z krotochwili, krzyknie do nas:
— Brońcie się Waszmość, bo was wykłują szpadami! — przycisnęliśmy mocno. Nikt nic nie widział, nikt nic nie wiedział, co się to dzieje, każdy się bał i brał do obrony, tymczasem Parys popchnął kilku od siebie i pod piec odskoczywszy, wydobył szpadę, kilku innych toż samo; wtedy ja widząc, że nie żarty, krzyknę na całe gardło:
— Żbikowski otwieraj i puszczaj na czyste pole, bo śmierć oczéwista!