Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 268.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odwagi i burzliwéj fantazyi, — więc żem go ztąd znał, przechodząc do wielkiéj sali, wziąłem go za rękę i rzekłem na ucho:
— Trzymaj że Waszmość za nami, bo tu idzie o szczęście Ołtarzowskiego.
— O! ja z wami na całą wieczność i potém jeszcze sto lat! — odpowie on i przeszliśmy do sali.
Ledwieśmy co weszli i staruszka wniesiono, zaraz eleganci posiadali za przykładem Pana Parysa na krzesłach i powyciągali otrzewiczkowane nogi przed siebie; szlachta zaś nasza podniosła głosy, iżby przystępywać do rzeczy. Rzeknie tedy staruszek:
— Pan Nieczuja niechaj będzie łaskaw zaindukować sprawę, — i uderzywszy kilka razy cybuchem o stół, zawołał głośno: — Mości Panowie, uciszcie się!
Spodziewałem się tego, że na mnie ta funkcya wypadnie, więc wystąpiłem na środek pokoju i począłem sprawę indukować, ale że to tam się znajdowali wybornego umysłu ludzie, więc ażeby nie lada jako siebie i sprawę zaprezentować, poczynałem w ten sens:
— Jaśnie Wielmożni i Wielmożni, a nam