Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 236.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

taką nie była. I cóż to szkodzi Mamo, Pan Bóg się za to nie gniewa, bo w tém nie ma nic złego.
— Złego w tém nie ma nic, ale bo niema czego jeszcze tak bardzo się cieszyć.
— To prawda że jeszcze nie ma, ale Bóg da że będzie. — I daléj-że znów to samo, a że to wesołość tak jak i poziewanie łatwo się ludziom udziela, więc i my też z matką rozjaśniliśmy nasze czoła i dzięki humorowi pięknéj Anulki, przegawędziliśmy cały wieczór wesoło aż do późnéj nocy.
Na drugi dzień rano piękna pogoda zajaśniała na niebie. Był to jeden z tych dni jesiennych, które w naszym kraju pięknością swoją i szczególném swém światłem przewyższają o wiele najpiękniejsze dnie wiosny naszéj, która przy chłodnym klimacie strefy zwyczajnie mniéj bywa piękną, często wilgotną i chłodną. Była to niedziela, aby więc nie zmarnować pogody i święta, ułożyliśmy sobie z Ołtarzowskim pojechać rano na Mszę świętą do pobliskiego Żulina, zawieść tam nasze kobiety, po Mszy świętéj odesłać je na powrót do do-