Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 227.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

padałoby jeszcze z Starostą co pomówić i prosić go, ażeby Ostrowskiemu głowę naklepał, że to już inaczéj nie może być.
— Dobrze, mówmy z Starostą, on jest teraz w ogrodzie.
Istotnie tak było. Środkiem lipowéj alei przechadzał się Starosta z Bernardynem i o czémś żwawo rozmawiał. Przystąpiliśmy do niego i rzekli:
— Przyszliśmy do nóg upaść JW. Panu i polecić się jego pamięci i łasce.
— No, no, i cóż tam odpowiedział Ostrowski?
— Jakto? albo cóż miał powiadać?
— No, boście prosili o rękę jego córki.
— JW. Pan już wie o tém?.... ha! przyrzekł.
— Przyrzekł? — powtórzył zachmurzony Starosta, — żeby tylko dotrzymał. A kiedy dotrzyma, to daj Boże szczęście, ale ja zawsze jeszcze myślę, że więcéj chleba jest w Dzieduszycach niżeli na jakiejś tam dzierżawie w Sanockiém.
Z razu mnie to bardzo zdziwiło, ale w tymże momencie rozjaśniło mi się, dla czego Sta-