Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 190.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Starosta jeszcze raz mi w oczy popatrzał, a potém:
— Tfu!.... plunął i odwróciwszy się rzecze: — Jeszczem niesłyszał, żeby się kto tak kiedy nazywał.
Ja się dziwném okiem popatrzałem na Ołtarzowskiego, który tymczasem rzekł:
— To już darmo, tak się nazywa. — Tymczasem pan Ostrowski:
— Jeszcze i Nieczujów będzie na mnie tu zwoził! — ale Starosta zaraz krzyknął:
— Ostrowski! dawajże karty, bo ja rok będę czekał, nim ta kropelka z łaski waszéj do mnie docieknie! — i zrobiło się cicho, a gracze daléj kontynuowali swoje rzemiosło. My zaś widząc, że niema z nimi co robić, odeszliśmy na środek izby i poczęliśmy po kolei rozmawiać ze szlachtą tam zgromadzoną, z którymi mnie mój towarzysz powoli poznawał. Ale i tam nie bardzo było z kim gadać, bo to szlachta była partykularna, gdzieś w głębokich górach zamieszkała; poznałem to zaraz ztąd, że kiedy obaczyli na mnie kontusz porządny i pas dość bogaty, to mi się zaraz nizko kła-