Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ujętym być możesz, ale dla pana Jana, któremu wiele winnam wdzięczności i zarówno go w sercu mojém kładę, jak moje najdroższe dziecię. Wielkiego to serca człowiek, — dodała ciszéj matka, — i będzie mu to kiedyś wysoko policzone u Pana Boga, nie dla mnie, która nie mając już nic przed sobą, chętnie i bez szemrania deklaruję się cierpieć i cierpieć i tak umrzeć w cierpieniu, ale dla mojéj Anulki, która w kwiecie swojego wieku tylko truciznami i bólem się poi. Nie znała ona od kolebki jeszcze żadnego szczęścia na tym świecie...
To wymówiwszy, otarła sobie chustką łzę oka i westchnęła; ja milczałem. Tymczasem matka znowu, jakby tą łzą pokrzepiona, odezwała się do mnie:
— Nie wątpię, że Waszmość szczerym przyjacielem jesteś pana Jana... wszakże nie mogę nieusprawiedliwić się przed nim z łez, które w oczach jego nie wyglądają inaczéj, jedno jukby nieme przeklęstwa rzucane przezemnie na głowę mojego męża!... Panie, tak nie jest! nikt go tak nie zna jak ja... to jest najlepszy człowiek... mało ludzi w gruncie mają tak dobre