Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 165.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ment, tak dawno już grubemi chmurami pokrytego umysłu mego. Tegoż wieczora oczekiwałem Ołtarzowskiego u siebie i myślałem: niech no mi jeszcze da Pan Bóg tę podróż Ruską odprawić szczęśliwie, to kiedy już umrzeć nie mogę, przynajmniéj cokolwiek odżyję i choć do lada jakiéj wysługi będę jeszcze komu przydatnym. A ty, Zosiu moja najdroższa, nieoceniona i nigdy nieopłakana, a królująca dzisiaj z aniołami u podnóża tronu Nieśmiertelnego, nie miéj mi tego za złe, iż od żałoby i modlitwy za tobą powstawam, i oczy na nowo ku światu podnoszę.... nie odrywa się dusza moja przeto od twojéj, ani oko moje zapomina widoku kamiennego pomieszkania twojego, — jestem twoim przez całe życie tu ziemskie i tam zaświatowe i na wieki wieków istnienia mizernego ducha mojego.
Kiedy to sobie mówię i dochodzę do drogi wiodącéj już ku dworowi, patrzę, ciągnie Ołtarzowski od Myczkowiec ale pieszo i sam jeden.
— Cóż to? per pedes apostolorum pielgrzymujesz panie Janie? zawołałem do niego,