Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 162.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będziemy prosić o rękę; — one nas odeślą do ojca, my jego poszukamy, a kiedy go dopadniemy, będziemy prosić jego po wszelkiéj formie. Dopiéro obaczywszy co on odpowie, będziemy wiedzieć co daléj robić, a zresztą zdamy się na Pana Boga. Owóż cały nasz plan. — Smutno mnie, smutno trochę porzucać dom i grobek mój, ale już inaczéj nie może być, może to zresztą i dobrze, bo się trochę odżyję.
— Jeżeli nas nie pozabijają, to pewnie odżyjemy, bo choćby i nie wiedzieć jak szczęśliwie nam szło, to bez obrotów się tam nie obejdzie.
— No! to daremna rzecz! już to podobno wszędzie nasz taki los, nie obracają nas tu, to tam, a nie tam, to gdzieindziéj. Wszystko to jedno, panie bracie, wszędzie obroty.
— A kiedyż jechać?
— Mnie wszystko jedno, ale myślę tak, że najlepiéj-by aż po żniwach, — mnie tam bardzo o żniwa nie idzie, bo u mnie Pan Bóg sieje, Pan Bóg i zbiera, a Podstarości z dyspozytorem podobno kradną, — ale niech ich tam djabli.... ja już ani pieniędzy, ani zboża