Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

częło się pokazywać na polach i przysiadało ściernie i półkopki, — wieśniacy z naładowanemi zbożem wozami powracali do zagród swoich i gwarzyli wesoło, jak zwyczajnie o żniwie, — tylko San stary, wysuszony przez lato, piskliwie szumiał po zaostrzonych kamykach i domagał się deszczu z nieba, mało dbając o to, że jak się upije i w pijaństwie rozhula, to i otawy i półkopki ze zbożem pozabiera rolnikom i zaniesie je głodnym Pomorzanom, aby łakomiąc się na nie, topili się w nieubłaganych falach jego przewoźnicy — Wisły.
Ja moim codziennym zwyczajem siedziałem pod kościołkiem, na głazie grobowym mojéj najdroższéj Zosi, i po odmówionych za jéj duszę pacierzach, głowe oparłszy na ręku, patrzałem tak prosto w świat; patrzałem i czułem moją starą boleść, i mój żal i moją tęsknotę i różne rzeczy mi się snuły przez głowę, ale nie myślałem nic, bom już był odwykł myśleć o czemkolwiek z tego świata, a nie odchodziłem z cmentarza, bom może nawet i nie wiedział w téj chwili, gdzie i dla czegom tam siedział. Tymczasem nagle coś mi