Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 124.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tego jest tylko dopust Boży i nieodmienna wola Jego, jednak staraniem naszém być winno aż do saméj śmierci, szkodę tę, która z rąk naszych wzięła początek, ile możności nagrodzić. Nie mało ja nocy bezsennych strawiłem i nie mało modlitw zasłałem do Najwyższego Opiekuna naszego, aby mnie natchnął jaką szczęśliwą myślą i na ów tor naprowadził, którym idąc, przyjśćbyśmy mogli do takiéj substancyi, którą tym nieszczęśliwym pogorzelcom ofiarując, nagrodzilibyśmy choć w części poniesione pośród pożarów tych szkody. Myślałem: żeby gdzie wojna jaka! poszlibyśmy, a jako to bitnych pan Bóg zawsze obdarza zdobyczą, tak i nam by dopomógł i w krótkim czasie nazbieralibyśmy tyle majątku, ile by do załatania téj dziury potrzeba było. Ale niemasz żadnéj wojny w tych czasach. Węgry, kraj bogaty, gdyby wydawszy im pole wtargnąć w ich ziemie, można by się czém nie złém obłowić; ale to się nie godzi. Trzebaby zresztą na to pozwolenia od Hetmana, którego pewnie-by nie dał. Na Turka za daleko i z małą siłą nie ma się co