Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 117.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mojemu ojcu, że to najstarszy był między nimi, a za młodu dużo po zagranicznych wojnach bywał i siła sztuk wojennych rozumiał. A był to wielki honor dla niego, bo gdzie który z owych junaków bywał, tam już krom niego nikt nie przewodził, — co wyraźnie mieli w swoim Zakonie. Wyprawa ta nad spodziewanie szczęśliwie się udała, bo zaraz wieczorem w lesie pomiędzy Załużem a Léską posadą, całą bandę Cygańską wraz z żonami i dziećmi, a opakowaną różnemi rzeczami, naleźli. Obaczywszy ich na polanie siedzących i dobytek szlachecki między siebie dzielących, zaraz krzyk wielki uczynili a wypaliwszy po parę razy z pistoletów, na koniach ich obskoczyli. Srodze się zbójcy przelękli a niektórzy z nich, mając lada jakie rusznice, wymierzyli i strzélać chcieli, ale pan Chojnacki krzyknął od razu: — Wara! bo jak tylko jeden strzał padnie, to was wymordujem do nogi. — Więc téż i dali pokój. Zaraz téż okrążyli ich szlachta z bliska, każdy ciekawie przypatrując się temu hultajstwu, które było osmalone, obdarte, kobiéty między nimi w łachmanach, dzieci nagie, a