Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go rękach stawały się tak szybkiemi i takich różnych sztuk się powyuczały, że pan Chryzanty, chociaż pieszo nie wiele znaczył, jednak na koniu był prawie niezwyciężonym.
Pomimo to wszakże, najmniéj go w téj kompanii kochano, bo był niecierpliwym i zaraz do bitwy się zrywającym, choćby i przeciw swemu, — wtedy go Chojnacki brał za kołnierz, podnosił w górę jak kota i mówił: Cicho, bo jak spuszczę na ziemię, to piszczałki pójdą w kawałki. Więc swoim dawał pokój, ale inną szlachtę srodze niepokoił, osobliwie kiedy miarkę przebrał w napoju; raz nawet JW. Wojewodę wyzwał na pojedynek i byłby się musiał rąbać z nim Wojewoda, bo Nowosielecki był niezawisłym i tak dobrym w Wojtkowie, jak Ossoliński w Lésku, a nawet i w Rzeczypospolitéj oba sobie równi; ale Sobolewski, rzecz tę uważając za burdę, i za sprawę całéj kompanii, podjął się sekundowania i załagodził. Ustąpił Nowosielecki od swego, ale wymógł na swoich towarzyszach parol kawalerski, że odtąd w żadne zgody spraw cudzych wdawać się nie będą.