Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ga pomiędzy dyle zapadła, że ledwie ją wyrwał.
— Pek ci! — zawołałem — coś źle mi się wróży. — A Deręgowski z ganku:
— To dyl był spruchniały, jedź zdrów panie bracie.
Jechałem téż, panu Bogu dziękować, spokojnie aż do Niżankowic; tylko co nas szlachta jaka zdybie, to widząc, że coś zwolna jadę, a wciąż do wozu nadglądam, każdy pyta: — A co to, umarłego wieziesz waszmość?
— Uchowaj Boże! żyw jeszcze, ale zrąbany.
— Kto? co? jaki? kto go zrąbał?
Dopiero każdemu trzeba było opowiadać. Niezabitowskiemu jazda trochę gorączki nagnała i gorzéj mu było, ale po Niżankowice zawsze nic jeszcze, i Niezabitowski ciesząc się tém, że już mu do domu niedaleko, trzymał się jako tako, i szlachta, którąśmy zdybywali, nic nie mówiła, bo to wszystko jeszcze ziemia sanocka, więc jaki taki odpowiadał: — Dobrze mu tak, niechaj nie wściubia nosa, gdzie nie dał grosza. — A niektóry dodawał: — Szkoda żeście go nieusiekli, bo to Przemyśla-