Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 049.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a we dwóch toby sobie jeszcze można wybrać, co najpiękniejszych. I cieszyłem się tém i niecieszyłem; cieszyłem, bo z Deręgowskim można by pójść do szturmu i na same piekło i pewna jest w nim obrona; nie cieszyłem, bo gdyby był jechał, to jak amen w pacierzu burda pewna. Ale nie było już czasu deliberować; Deręgowski odjechał, a ja tymczasem pakuję Niezabitowskiego na wóz czterokonny, który nam dał pan Chorąży, sam siadam na koń, a Niezabitowskiego ekwipażowi i ludziom każę jechać za wozem. Żegnamy się, wyruszamy. Ja musiałem jechać na Leśko, bo tędy gładka droga, choć daléj; więc dla kompanii odprowadzało nas jeszcze kilku szlachty, jedni do Leśka, drudzy do Olszanicy i po drodze żegnali się z nami, wszyscy mnie przycinając i żartując, że Niezabitowskiego wiozę na pogrzeb, a siebie na zrazy dla Przemyślanów. Dreszcz mnie trochę przejmował, ale jechałem. Przybywszy do Ustrzyk, zajechałem do dworu, Węgrzynka mego już tam zastałem i wszystko wedle moich rozkazów, ale Deręgowski mi ze smutkiem oświadczył, że mi to-