Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poczęliśmy się w sali żartując i śmiejąc się, na rozścieloném sianie układać.
Ale jeszcześmy ani pacierzów nieodmówili, kiedy nagle robi się wielki krzyk na przeciwko. Słyszymy to, ale żeśmy byli tęgo pijani, śmiejemy się; ale jak wpadła do Chorążego jedna, a do nas druga garderobiana ze światłem i z krzykiem: — Dla Boga! ratujcie waszmość panowie! — więc jaki taki nazad kontusz i żupan na siebie, i wpadamy na tamtę stronę.
Sąd Boży! Kobiety powyskakiwały z pościeli i ze świecami w ręku kupią się po przyścianach, krzycząc i lamentując — żaba skacze po środku izby — a Niezabitowski w koszuli w hajdawerach karmazynowych zatacza się po izbie i woła: — Ho, ho, ho! nie ze mną to na kieliszki! Siedmiu takich przepiję! dziesięciu pognębię! całą ziemię przekąszę!... O téj żabie, skąd się wzięła, bylibyśmy nic niewiedzieli i byłaby poszła na rachunek tego, że niskie okna, albo że drzwi niebyły zamknięte, ale Hubczyc przestraszony tym gwałtem i wytrzéźwiony od razu, poskoczył i po-