Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sukcesów, a Zurowskiego aż djabli biorą z zazdrości, więc szeptnie Deręgowskiemu:
— Podobno panie bracie, niema się z nim co brać na broń mokrą, może-by lepiéj iść zaraz na suchą?
— Cicho Wasze, — odpowie Deręgowski — cóż szkodzi spróbować? wszak nam nieucieknie do jutra. Szkoda gratki, wino dobre u Chorążego. —
W tém Niezabitowski:
— A to panowie już przy szklenicy, mnie nie przywoławszy? Może już nawet jako sero venienti ledwie się ogryzki dostaną?
— Nie bój się waszmość — rzeknie Żurowski — nie dają w Sanockiém gościom ogryzków. Czekając na waszmości, samiśmy od ogryzków zaczęli.
Więc po szklenicy, ten do tego, tamten do owego, przytém gawęda i huczek po troszku, jak to zwyczajnie przy winie. I jużeśmy mieli każdy może po garncu we łbie, kiedy pan Chorąży w dłoń klasnął, drzwi się rozparły na ścieżaj a hajducy wnieśli całą beczkę wina metalową, stojącą na kobylicach i postawili na