Ta strona została uwierzytelniona.
Z za chmury księżyc wyjrzał i krysztali
I dierzga skrami pola białą szatę —
Cisza. Jak okiem sięgnąć — śnieg. W oddali
Czernieją smutno sosny karłowate...
Zgasły ostatnie posłoneczne zorze,
Białe, bezbrzeżne, nieruchome morze
Spi jak sfinks w srebrnych płomieniach miesiąca...
Gdzieś zapłakały głodnych wilków stada,
Ze śniegu, zda się, śmierć powstaje blada
I cicha, płynie w dal na pogrzeb słońca.
Włodzimierz Perzyński.
NOC ZIMOWA.
Skrzeń tajemnica,
Rozzłoceń mus!
We mgle księżyca
Jarzy się mróz!
Okruchy śniegu
Siecią swych fal
Zasnuły w biegu
Bezbronną dal.
Gmatwając loty,
Tamując dech, —
Obsiadły płoty,
Jak siwy mech.
Do szyb się garną,
Jak białe ćmy,