Strona:Z ziemi chełmskiej (Reymont) 083.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie, nad czarnemi chmurami borów, rozsączały się pierwsze, złociste zorze. Na czarnej, wyboistej drodze kałuże siwiły się, niby zmatowane rosą szyby. Gdzieniegdzie z pól omglonych wybuchały kępy drzew, jak szare, przemiękłe pióropusze. Surowy, rzeźwy chłód zaciągał od Buga. Rosy podrywały ziemię, jakby szronem srebrnawym i perlistym. Wsie jeszcze spały; szare, niebielone chałupy zaledwie majaczyły w głębinach rozemglonych sadów. W niezgłębionej cichości było tylko słychać ledwie pochwytny chrzęst zbóż, a niekiedy zabrzęczał ściszony bełkot jakiegoś niedojrzanego strumienia.
— Złodziejska godzina! Nawet psy się pospały! — mruknął Iwan.
Byłem niezmiernie senny i pragnąłem się nieco przedrzemać, ale dyabelskie podskakiwanie bryczki na wybojach nie pozwalało zasnąć ani na chwilę. Dopiero, kiedyśmy w jechali[1] w piachy, zacząłem się zwolna pogrążać w niebiańskie rozkosze snu.
— Boćki jeszcze siedzą po gniazdach, to pewna pogoda! — huknął mi nad uchem Iwan, wskazując biczem na drzewo.
Zakląłem cicho, ale sen przepadł, a on pogadywał coraz żarliwiej:
— Kopy pływają, jak kaczki. Nie będzie latoś siana, zgnoi się na nawóz. Nowa bieda dla ludzi! Jakby starych było jeszcze za mało!... Stary, bo weźmiesz po portkach, uważaj krzyknął! — groźnie[2], przypinając koniom po takim bacie, że poderwały się gwałtownie, a ja tylko jakimś cudem nie wyleciałem z bryczki.

— Zna pan podlaskie strony?

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – wjechali.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – uważaj! — krzyknął groźnie.