Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 372.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia wśród izraelskiego ludu Rotszyldów i innych bardzo bogatych bankierów, malarz szyldów jest, można powiedzieć, wcale niezamożnym człowiekiem.
Ale oto otwierają się drzwi mieszkania malarza szyldów i gromada czarnych postaci, wyszedłszy z nich, przesuwa się pod zdającą się grozić ich głowom pomarańczową ręką, z gwarliwą rozmową przebywa podwórko i wchodzi do izby Szymszela.
W izbie zrobiło się strasznie pełno. Weszło do niej sześciu ludzi: Icko, blacharz, Mowsza, malarz szyldów, Josiel, kuśnierz, Meir, syn kuśnierza Josiela, i dwóch innych jeszcze.
Dla tychto ludzi zapewne Mowsza oświecał a giorno swe mieszkanie, oni to tak gwarnie w niem rozmawiali. Lecz czego żądają oni od Szymszela? — Kłaniają się mu z uszanowaniem wielkiem, tak wielkiem, że znać zaraz, iż ci prości rzemieślnicy czują nad sobą niezmierną wyższość uczonego.
Szymszel wita ich uprzejmie, łagodnie, ale z powagą odpowiednią dostojeństwu swemu. Z pośrodka gromadki występuje, bądź jako najstarszy, bądź jako najwymowniejszy, kuśnierz Josiel. Z lekką nieśmiałością przystępuje do rzeczy i powiada, że całe obecne tu towarzystwo uradziło..., że on i towarzysze jego uradzili w dzień najbliższego Purymu... grać teatr...
Uradziwszy zaś grać teatr na rzecz ubogich w dzień najbliższego Purymu, umyślili prosić Rebe Szymszela, aby chciał do ich kompanii należeć.
Rebe Szymszel ma głos do śpiewania piękny, bardzo piękny. Nikt nad niego lepiej nie wyśpiewa roli głównej.
Sam kantor im to doradzał, kantor, który — jak wiadomo — cudownie śpiewa, a wszystkie głosy w całej gminie zna, jak swój własny.
Rebe Szymszel jest uczonym, bardzo uczonym człowiekiem. Nikt nad niego żywszej sympatyi dla ich przedsięwzięcia nie obudzi