Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 283.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lone wsuwała talerze z gorącemi »porcyami«, zawsze pieczeń, prócz kapusty, przysmaczana bywała jakimś rudawo-siwym dodatkiem.
Farmaceuta był widocznie spraw tych świadomy, gdyż, zamawiając jedzenie, ze szczególnym naciskiem rozkazał:
— Włosy oddzielnie!...
Podwójny tytuł eks-krawca i eks-obywatela wydawał się niejednemu zagadką. Żadnej jednak zagadki w tem nie było. Krawiec na rzemiośle swem w Warszawie prowadzonem, dorobił się dużych pieniędzy, a mając przez długie lata do czynienia z wszelkiego rodzaju »stanami«, wyobraził sobie, że przy odpowiednim majątku i stan obywatelski będzie doń pasował. Znaleźli się tacy, co go utwierdzili w tem przekonaniu i właścicielem dóbr zrobili. Wyszedł z nich rychło »o kijku«, a za okruchy fortuny, cudem ocalone, zrobił się właścicielem zajazdu z numerami oraz niewyczerpanych zapasów pieczeni z kapustą.
Jako pomiątka po »obywatelstwie« pozostała mu jedynie chęć (daremna, niestety) zadzierania wąsów do góry. Warsztatowych nawyknień zachował więcej, a objawiały się one głównie w sposobie obchodzenia się z »gośćmi«.
Gdy zbliżał się do kogo z zapytaniem: »Czem mogę służyć?... jest gotowa pieczeń z kapustą«... czynił to tak, jakby miał brać miarę na surdut lub kamizelkę. Podawał jedzenie ruchem szybkim, energicznym, jakby wbijał igłę w twardy materyał: przy zabieraniu zaś próżnego talerza, gwałtownie cofał ramię, jakby z »gościa« nić długą wyciągał.
Znałem ten zajazd lepiej, niż wnętrze swej teki uczniowskiej.
Dziś jeszcze mógłbym powiedzieć, jakie rośliny doniczkowe zieleniły się w niewielkich okienkach jego izby gościnnej, długiej, wązkiej, nizkiej, do której wchodziło się »bokiem«, z bramy brukowanej, po kilku, również brukowanych, stopniach. W samym końcu stał niewielki, żółty »bufet«; na nim, pod szklanemi pokry-