Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 095.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

surdut bez jednej poły, która została na kolcach tarniny i obszerny wyrudziały melonik, noszony z dumą i fantazyą.
Tak wyelegantowany, otrzymawszy zamówienie od płci pięknej, na której wdzięki — niezrażony absolutnym brakiem powodzenia — był bardzo wrażliwy, dążył śmiało do sadu »swojego«.
Lejba, zatopiony w marzeniach, nie słyszał stąpania bosych nóg i dopiero szamotanie się gałęzi, które niemy obdzierał wraz z liśćmi z owoców, wstrząsnęło nim do głębi. Struchlał, poznawszy rabusia. Niemowa również się zdziwił i, uważając go za współtowarzysza wyprawy, wskazywał mu życzliwie drugie drzewo, przyczem uśmiechał się całą szerokością obrzydliwej gęby.
— Ty złodziej, ty rozbójnik, to mój sad! — zapominając o jego kalectwie, trząsł się z gniewu Lejba — a w końcu, opamiętawszy się, pokazał mu kij i daszek.
Niemy zrozumiał — skurczył twarz jak paszczę buldoga, wyciągnął z zanadrza ostry kamień i, bujając go w ręku, celował w głowę Lejby.
— Buuch! — stęknął, naśladując głosem uderzenie, a całą postacią ruch padającego martwo ciała, zaśmiał się parskającym chichotem i robił swoje.
Lejba wił się z żalu i bezsilnej wściekłości.
— Idź — ty, idź! — szlochał, targając niemowę za postrzępiony rękaw coraz śmielej i mocniej. Niemy opychał pazuchę i kieszenie, a mając już pełno, począł wesoło zwijać kosmyki włosów na podobieństwo pejsów i, wydłużając brodę, naśladować i droczyć się z żydem.
Gdy chciał odchodzić, Lejba kurczowo przytrzymał go za połę. Wnętrzności mu dygotały z rozdrażnienia, muskuły twarzy wzdrygały się, wyschło gardło. Latającemi jak w febrze rękami, odwołując się w ostatniej rozpaczy do miłosierdzia cudzego Boga, wskazał niememu wizerunek Chrystusa.