Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 064.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mało jednak dobrego, mało przyjemności świadczyć mogła dziecinie. Ot — tyle, że oszczędzała jej siły.
Do jedenastu lat nie wolno było Esterce ani tknąć się pracy, jakiegokolwiek ciężaru, jakiej posługi.
— Ja ciebie proszę — nic nie rób, tylko żyj. Tem zrobisz mi największą łaskę — mawiała, gdy dziecko, znudzone bezczynnością i leżeniem, chciało dla rozrywki pomódz jej u komina, przy gotowaniu strawy, lub nieść za matką koszyk.
W myśli dodawała:
— Symcha miał tam niemało kłopotu, zanim wyprosił, wyjęczał o trochę zdrowia dla tego mizeractwa.
Rozleniwiona pieszczotami matki, wracała dziewczyna ulegle pomiędzy bety, rozrzucone na łóżku, które nigdy nie było zaściełanem, by ona, kiedy zechce, mogła wsunąć się pod pierzynę.
Rychło jednak Esterka, odczuwając doskonale — jak każda pieszczotka — samowładztwo panowania swojego, poczęła okazywać wolę na przekór zarządzeniom matki. Ale, dobrem będąc dzieckiem, nie używała przywilejów swych na złe. Raczej przeciwnie.
— Do czego to podobne, żeby taka duża dziewczyna, jak ja, nic nie pomagała matce. Rosnę na pośmiewisko ludzkie, a czy to potem będzie się chciał kto ze mną ożenić, skoro wszyscy się dowiedzą, że jestem do niczego. Ja mamę przekonam, że koszyk pełny chleba zaniosę od naszego mieszkania do cegielni — i nic mi nie będzie.
— Nie rób tego, moja Ester, ja cię bardzo proszę.
— Właśnie, że zrobię — odparła, gniewne matce rzucając spojrzenie, i chwyciła za pałąk kosza.
Symchowa nie chciała jej drażnić. Nie można drażnić wątłych dzieci, należy pamiętać, że to są kruche, kryształowe naczynia, ulegające stłuczeniu, przechowujące się w całości tylko dzięki wsta-