Strona:Wykolejony (Gruszecki) 64.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie rozbierając się, rzucił się na łóżko, lecz sen odleciał i nie wrócił, a myśl, mimo nawoływania rozumu, była zawsze obok niej — bohaterki ostatniej jego powieści.
Na drugi dzień wysłał rękopism do stolicy i gorączkowo wyczekiwał odpowiedzi.
Był pełen obawy, czy powieść ta będzie dobrą, czy zostanie przyjętą? Czuł dobrze, że włożył w nią część swego życia, że pisał serdeczną krwią, gdyż odtwarzał własną przeszłość i pracując nad nią, raz jeszcze przeżywał przebyte chwile szczęścia i rozkoszy, bólu i rozczarowania. Ale mimo usilnych starań zdawało mu się, że obrazom jego brakuje plastyki i właściwej barwy, że ton opowiadania nie jest dostrojony do wysokości uczuć kreślonych w powieści. A jednak tworząc ją, tak wiele przecierpiał, nietylko jako artysta twórczy, lecz zarazem jako człowiek. Te złote sny młodości, rojenia o szczęściu i harmonii wspólnej doli z tamtą kobietą o wzniosłym i szlachetnym umyśle — nasuwały mu mimowoli porównanie z życiem dzisiejszem i Helcią. Wiedział, że pisząc tę powieść, trawił sam siebie, że wyczerpywał do dna zasoby przeżytych wrażeń, że dzisiaj nikt go już nie zachęci, nikt nie rozżarzy uczuć i szlachetnej namiętności,