Strona:Wykolejony (Gruszecki) 58.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drugą gwałtownie — było widocznem, że opowiadając treść Helci miał na myśli nie samą tylko powieść, ale żona zasłuchana nie uważała i była przekonaną, że to tylko gorączka autorska z niego przemawia.
— Czy dużo napisałeś, gdzie teraz jesteś? — zapytała zaciekawiona.
— W tej chwili piszę o rozłączeniu.
— Ach przeczytaj mi, chociażby jeden ustęp, mówiła Helcia, powodowana trochę ciekawością, a więcej może chęcią przypodobania się autorowi.
Stanisław rzucił okiem na świeżo napisany ustęp i nic nie mówiąc czytał:
„Mimo wzajemnej miłości, pożegnanie ich było nader platoniczne, możnaby rzec obojętne. On w milczeniu ujął podaną rękę i usłyszał jedno słowo: „Do widzenia!“
„Smutne słowo, tem smutniejsze, że tak niepewne, tak wiotkie, tak niepochwytne...
„I wiatr, który pieści różę szepce to słowo swym tchem ożywczem i promień słońca, który barwi powój, całując aksamitne listki mówi: „do widzenia!“ I słowik nucąc pieśń miłości, zapatrzony w purpurowy strój królowej kwiatów, i nawet ta biedna, szara ptaszyna woła: „do widzenia!“