Strona:Wykolejony (Gruszecki) 54.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ne światło na twarz Stanisława. Wyglądał bardzo zmęczony, policzki zapadłe, usta spieczone gorączką i na twarzy przewijał się bolesny uśmiech. Widocznie nie słyszał wejścia żony, gdyż nie zmienił pozycyi. Helcia przez kilka minut milcząco przypatrywała się mężowi, a widząc tak niekorzystną zmianę na jego twarzy, poczuła wielki żal i boleść, z oczyma pełnemi łez zbliżyła się do stolika i całując męża, zapytała z drżeniem głosu:
— Stasiu, co ci jest, czyś nie słaby? i miłośnie zarzuciła mu ręce na szyję, szukając jego spojrzenia.
Stanisław drgnął poczuwszy obecność żony i jak człowiek, który nagle obudzony ze snu zbiera rozproszone myśli, patrzał to na żonę, na pokój na papiery i wreszcie odrzekł głosem niepewnym:
— Przeciwnie Helciu, jestem zupełnie zdrów, czy trzeba ci czego, że przyszłaś — kończył spokojnie.
— O tak, trzeba mi zdrowia twego, uśmiechu — czy sądzisz, że nie widzę jak się męczysz, jak pomizerniałeś, nie śpisz, nie jesz — powiedz mi co się stało?
To mówiąc usiadła tuż obok niego.
— Ależ wierz mi. że jestem zdrów zupełnie, tylko humoru nie mam.