Strona:Wykolejony (Gruszecki) 15.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czka w tej chwili cała pąsowa, miała ładny owal; wielkie, niebieskie oczy patrzyły jakoś tęsknie z pod ocieniających je rzęsów. Pełne, różowe usteczka uśmiechały się słodko, a skromna, perkalikowa sukienka o szerokich rękawach, pozwalała podziwiać białą utoczoną rączkę i piękną zgrabną figurkę.
Stanisław śmiało przystąpił do Helci, podał jej rękę i rzekł z uśmiechem:
— Bawiłem cię, gdyś była dzieckiem, dziś w nagrodę żądam przyjaźni, cóż, zgoda?
Helcia zarumieniona nie wiedziała co odpowiedzieć, wyręczyła ją ciotka.
— Co tam gadać, wszak to twoja i jego matka były po mężu cioteczne siostry, jesteście krewni, to już i przyjaciele. Helciu, a dojrzyj kawy, bo Stasio pewno głodny z podróży.
Wybiegła szybko, rzuciwszy przelotne spojrzenie na swego kuzynka.
W kilka dni Stanisław odnowił dawne znajomości. Usłużny, miły, ugrzeczniony, zwłaszcza dla kobiet, zyskał wkrótce ogólną sympatyą. Każdy też radby był go ugościć, codziennie zapraszano go to na kawę, to na podwieczorek, ale stara ciotka niechętnem patrzała okiem na te zaproszenia.
— Mnie już niedługo na świecie, a ty, gdy