Strona:Wybór nowel (Wazow) 135.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zaprawdę, nasz stołeczny doktór Czirykow nie może nigdy być obwiniony o podobny występek, spełniony w imię nauki.


∗             ∗

Doktór Czirykow był po obiedzie. Marząc palił cygaro w oczekiwaniu kieliszka benedyktynki, którą zazwyczaj przynosi mu służąca Wakarelka[1].
Nagle dał się słyszeć na ulicy turkot powozu, który się zatrzymał przed domem.
Doktór powstał i popatrzył przez okno. Zobaczył młodego człowieka, wyskakującego z powozu, który wszedł do furtki i w jednej chwili był już w pokoju.
— A co tam nowego? — zapytał doktór, poznając w przybyłym urzędniczka z ministeryum robót publicznych.
— Panie doktorze, moja żona jest bardzo chora! — wyszeptał zadyszany i przerażony Szandow.
— Co jest pańskiej żonie? — zapytał doktór z udanym, a właściwym lekarzom spokojem, wypuszczając z ust kłąb sinego dymu.
Szandow mu opowiedział, że żona jego przed trzema miesiącami została matką i od tego czasu ma wewnętrzne boleści, tak, że dotąd nie powstała z łóżka.
Czirykow pogładził z powagą siwiejące faworyty.
— Czy ją kto leczył?
— Leczyliśmy, zajmował się nią doktór O. i R.
Zmarszczył brwi doktór Czirykow.
— A teraz przychodzisz pan do mnie.

Spojrzał surowo, prawie z pogardą na

  1. Wieś Wakareli, słynie w Sofii dziewczętami, przychodzącemi do służby (Przyp. tłum.).