Strona:Wybór nowel (Wazow) 105.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze, wytoczymy go. Wywzajemniam ci się, dostarczając ci łatwego i korzystnego zwycięztwa. Uważasz. To tak po naszemu: „Jak się mnichy zmówią, to i w post mięso jedzą”.
— Dziękuję ci... Ale państwo będziecie w Górnej-Bani. Spodziewam się was tam widzieć.
— Punkt o godzinie 10-ej tam będziemy. Tylko tyś się dziś bardzo rozgadał i pozwoliłeś sobie na takie uprzejmości...
— Ja tylko odpowiadałem na twoje.. To już tak z naszej profesyi: kto płaci, temu służymy.
I obaj wybuchnęli śmiechem.
— My płaczemy na cudzym grobie, to się rozumie — podjął obrońca Zargowa; — na co ja sobie mam psuć krew głupstwami? My jesteśmy, jak lekarze, których nie boli serce, gdy uśmiercają pacyentów, tak samo i nas nie obchodzi zatruwanie życia naszym klijentom. W ich oczach, choćbyśmy się pokłócili... „Ale o tyle serce bolało, ile się łez przelało”... A ci pieniacze biorą seryo naszą wrzawę!... A ile myślisz wziąć od swojego za obronę w swoim procesie? Powiedz mu, że go wybawisz od sześciu lat więzienia... Do dyabła! Ja chcę od ciebie procentu od sumy, którą weźmiesz... Bez tego nie będę doradzał procesu.
— Nie obawiaj się; dostaniesz, co ci się należy..
Zargow odsunął się od drzwi. Skierował się ku wyjściu z korytarza, szukając wzrokiem kogoś. W tej chwili z zakrętu korytarza pokazał się przeciwnik jego, Jordanow. Twarz miał bladą z gniewu. Od trzech lat, jak się włóczyli po sądach, zaledwie kilkakrotnie spotkały się ich oczy, pełne nienawiści. I w tej chwili byli bladzi z gniewu, a wargi ich drżały.
Zargow z postanowieniem zbliżył się do Jordanowa.
— Jordanow! — proponuję ci zgodę, na jakich