Strona:Wojciech Korfanty - Baczność! Chleb drożeje!.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sieniem cła na zboże. Tymczasem każdy dobry gospodarz wiedzieć powinien, że krowa, którą co dopiero wydoił natychmiast po raz drugi mleka mu dać nie może. Tą krową dojną dla wielkiego gospodarza jest robotnik, rzemieślnik, przemysłowiec i każdy mieszczanin. Im oni więcej za chleb będą płacili, tem mniej mogą kupować mięsa, masła, jaj, jarzyn i t. d.
Gospodarze, jeśli dbacie o swoje dobro, jeśli też dobro ojczyzny na sercu wam leży, tedy nie służcie wielkim panom za narzędzie do wyzyskiwania was samych i waszych braci robotników. Ludem polskim jesteście dziś Wy, drobni gospodarze i robotnicy, z Wami sprawa nasza stoi i upada.



Zarobki robotników, a drożyzna chleba.

Podług obliczeń rządowych z ostatnich pięciu lat każdy człowiek zjadał rocznie przeciętnie 193 kilogramy zboża. Wobec drożyzny mięsa, drożyzny, którąby junkrowie chcieli dziś chętnie jeszcze powiększyć, robotnik, czy to wiejski, czy fabryczny albo górnik musi znacznie więcej karmić się chlebem, aniżeli mięsem, na które go nie stać. Smiało więc możemy powiedzieć, iż biedny człowiek, zarabiający około 900 marek rocznie konsumuje na rok 4 centnary zboża, od których już przy dzisiaj istniejących cłach zbożowych siedm marek podatku płacić musi, a jeśli ma żonę i troje dzieci, jak w normalnej rodzinie robotniczej, to płaci tego podatku 35 marek. A dokąd te pieniądze płyną? Do kas rządowych i kieszeni wielkich panów, którzy za biednych uchodzić chcą.