Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No8 part9.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszy raz w życiu widział Szczęsnego i bardzo mu się stary podobał. Przylgnęli do siebie.
— Mój mości dobrodzieju, mówił Sczęsny, to my starzy jeszcze na zawołanie wszędzie. Stary wszędzie, a ta młodzież nic sobie z najważniejszych kwestji nie robi, śmieją się jeszcze z gorliwości naszéj.
— Widzi pan, odparł Ernest, młodzi mają dużo na sercach i głowie, jak postarzeją to się poprawią.
— E! djabła tam, rzekł Szczęsny nie mam nadziei.
Tak się zawiązała rozmowa. Ernest począł o różnych rodzinach, o nazwiskach, o ludziach nowych i tak zręcznie, będąc pewnym że stary cały świat znać musi, doszedł do zapytania o rodzinę Domskich. Stary się wstrząsnął cały.
— Domskich? jakich Domskich? podchwycił gorąco... albożeś hrabia znał kogo tego nazwiska?
— Ja, nie, ale dobry mój przyjaciel, poznał właśnie przeszłego lata w Krynicy..
— A no, no, matkę z córką.. Elwirę! tę! rozśmiał się Szczęsny, czy hrabiemu kto powiedział, że to przecie moja pupila i jakaś tam wnuczka..
— Hrabia aż w ręce plasnął, nie może być?
— Ale tak jest, tak jest! Lepszéj o nich informacji nade mnie nikt dać nie może.
Ernest przysiadł przy starym, ale uznał potrzebnem obojętnego udawa.
— Ja uchowaj Boże, ani mam prawa ani ochoty żądać informacji. Słyszałem tylko, rzekł, od przyjaciela mojego o pannie Elwirze, którą nadzwyczaj wychwalał.
— Ale bo słusznie, zawołał Szczęsny, który w pupili swéj był zakochany, to ideał, mości dobrodzieju panny skończonéj, utalentowanéj, pięknéj, rozumnéj, a w dodatku, co nigdy nie szkodzi, parę kroć stotysięcy talarów..
Ernest się przestraszył.
— Wiem najlepiéj co ma, bom inwentarz po matce która właśnie zmarła, robić musiał i oto kupiłem dla niéj śliczny majątek Studziennę, i jeszcze się nam został kapitał.
Hr. Ernest już dłużéj wypytywać nie miał ochoty, i nie byłby się też dowiedział nic, bo Szczęsny miarkując z pośpiechu pupili w nabyciu ziemskiego majątku, iż o przeszłości miejskiéj wolałaby zapomnieć, obcemu ani by o niéj napomknął. Owszem sam stary dodał jeszcze, iż ojciec nieboszki Domskiéj był bardzo zamożnym i wziętym obywatelem, że rodzina blisko mu pokrewna należała do prastarych w księztwie. O mężu pani Domskiéj nie było słowa!
— Ale wiesz hrabia co, dodał stary po chwili, jeśli jesteś ciekawym.. dla przyjaciela czy dla siebie mojéj pupili, ja jutro muszę jechać do Berlina.. jedź ze mną, poznasz mój klejnot i przyznasz mi, że takich panien ze świecą dziś szukać. Hrabia zawahał się nieco, lecz po namyśle, rzekł. Miałem ja być w Berlinie, a gdy mi się tak miły towarzysz drogi trafia... czemuż bym nie skorzystał...