Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No8 part8.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

udało.Pomimo to, ja oponuję przeciw domysłowi z tego powodu, że szlachta siłę do wydźwigania się, pracy do odrobienia tego co potraciła, postradała. Ginie jéj tysiące, nie ma prawie przykładu, by od pni spruchniałych co puściło. Ale zbiliśmy się z drogi wracajmy więc do przedmiotu, dodał hrabia, trzeba jechać do Berlina, szukać, dowiadywać się, śledzić, wnijść nie kryjąc się z sobą do domu ich, a jeśli wzdrygną się na rzemieślnika i kupca, no to sobie wybić z głowy tę miłość kochany Gabrielu.
— Z głowy wybił bym ją łatwo, rzekł Pilawski, ponuro, niestety siedzi ona w sercu, a ztamtąd ją wyrugować trudno. Są z pewnością różne miłości rodzaje: te co się palą w głowie słomianym ogniem, gwałtownie płoną i prędko gasną, w zacisznem sercu uczucie się chowa dłużéj.
— I nie trzeba nigdy narzekać na ten dar Boży, odparł hrabia Ernest, nieszczęśliwi kochankowie politowanie wzbudzają. Szczęśliwy kto się kochać może, chociażby całe życie miał wzdychać nadaremnie. Rzeczywiście biednym jest ten kto nie może, nie umie i nie chce kochać. Temu życia nie zazdroszczę.
Po tych pierwszych wyznaniach, długo jeszcze rozmawiali z sobą, a Pilawski opisał hr. Ernestowi swą scenę z tą piękną panią Palczewską, która mu przebaczyć nie mogła, że się tak na nim oszukała.
Hr. Ernest znał ją nieco, śmiał się serdecznie i nie dziwił bynajmniéj. Przesiedzieli tak z sobą cały dzień. Pilawski gdyby nie rana i nie zakaz doktora natychmiast chciał się wybrać na zwiady. Zwlekało się to jednak od dnia do dnia i przeciągnęło dosyć długo, naostatek uparta ręka znowu jakoś wymagała spokoju i Pilawski niecierpliwił się tak bardzo niemożnością wyjechania, że dobry przyjaciel hr. Ernest jednego dnia odezwał się do niego.
— Jak się masz tak bardzo niepokoić, wiesz co, puść mnie, ja pojadę na zwiady. Dowiem ci się przynajmiéj co są te panie i jak tam słychać? Któż wie, może nie będziesz miał jechać po co? Może Greifer cię uprzedził?. Naówczas lepiéj byś jéj nie widział i nieodświeżał wrażenia, którego się pozbyć potrzeba.
— Myśl ta uśmiechałaby mi się bardzo, zawołał Pilawski, ale, ale, ale będę zazdrosny.
— O kogo? o mnie? rozśmiał się Ernest, ja przecież nie dopuszczę się zdrady, bądź pewny.
Pilawski zamilkł, hr. Ernest nazajutrz przyszedł się z nim pożegnać, jechał do krewnych w Poznańskie i zaręczył, że pewnie nawet w Berlinie nie będzie.
Dobre serce hr. Ernesta chciało przynieść ulgę jakąś przyjacielowi. Ruszył zawczasu układając jakby się najzręczniéj dowiedzieć o Domskich.... a że domyślał się pochodzenia rodźmy z Poznańskiego, wybrał się naprzód do krewnych w Poznańskie. Traf szczególny zrządził, że na wsi będąc u stryjecznego brata, znalazł się tu w chwili, gdy zwołany był do bliskiego miasteczka zjazd jakiś gospodarsko-spółkowy dla narady o wystawie, o kassach i o różnych interesach ogólnych prowincji. Brat który był nieżonaty pociągnął go z sobą. Posiedzenie zwołane było, jak zwykle do najporządniejszego z domów zajezdnych, ale niewiele się osób znalazło, bo jakoś i strzyża owiec i zasiewy wiosenne, i różne powszednie kłopoty przeszkadzały. Narady do skutku nie przyszły dla braku potrzebnéj ilości członków, ale obiad się zjadło w wesołem kółku i pogawędziło. Wiernych powołaniu na zjazd znalazło się tylko osób kilka, między temi naturalnie dziadunio Szczęsny, który w spełnianiu tego rodzaju obowiązków, nawet od dystrakcji był wolnym. Oburzał się on przeciwko absenteizmowi współobywateli i był tego zdania zaraz żeby ich stawić pod pręgierz opinji publicznéj. Szczęściem śmiechem to pokryto. Hrabia Ernest pier-