Przejdź do zawartości

Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No8 part3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pan Stanisław dopiero wszedł w lepsze towarzystwo, ojciec się jeszcze dorabiał niezależności.
Na tem skończyła się rozmowa chwilowo.
— Czy, gdyby przyszedł, pani zechce przyjąć Greifera!... czy.
— Ja bo nie wiem, czy przyjdzie i wątpię o tem, namyślając się rzekła Elwira. Grzeczność kazała mu będąc w Berlinie, bilet wyrzucić..... zresztą.
— Ale gdyby przyszedł?
Elwira, nie miała najmniejszéj ochoty widzieć go, przyjmować i do domu wpuszczać, jedna tylko okoliczność przemawiała zatem.. Greifer był człowiekiem od którego mogła się dowiedzieć o Pilawskim. Mimo wiadomości groźnych o jego zdrowiu, czuła że żyje a nie mogła przypuścić by umarł. Greifer mógł jéj coś powiedzieć o nim, mogła się choć dorozumieć czegoś z jego rozmowy. Zamyśliła się więc długo.
— Wie pani, rzekła zadumana, doprawdy nie wiem sama jak sobie postąpić, nie mam wielkiéj ochoty go przyjmować, a miałabym powody znowu żądać go widzieć.. Waham się, sama nie wiem.
— Nie znając stosunków.. szepnęła Sciańska.
— Parę razy był w naszym domu, stosunki bardzo małéj i krótkiéj znajomości, lecz mógłby mi powiedzieć o osobach które spotkałam w Krynicy, a które mnie więcéj obchodzą. Czy pani go zna osobiście?
— Trochę.. bardzo mało. Więcéj ja jego niż on mnie szepnęła Sciańska. Czybyś pani życzyła może abym ja go przyjęła i zapytała o co i o kogo?
— A! uczyniła byś mi pani łaskę, o którą nie śmiem ją prosić.. zakłopotana mówiła Elwira. Widzisz pani... zdaje mi się że.. że Greifer miał pojedynek z młodym człowiekiem który bywał w naszym domu. Oba z niego wyszli rannemi tamten podobno niebezpieczniéj.
— Pani by chciała wiedzieć co się z tamtym stało? obojętnie zapytała Sciańska.
— Chciałabym wiedzieć a nie życzę się pytać dorzuciła Elwira rumieniąc się.
— W każdym razie mnie by to może łatwiéj przyszło niż pani, rzekła Sciańska. Ale czy wypada abym ja go sama przyjmowała? Przepraszam że się ośmielę uczynić uwagę.. zdaje mi się że najwłaściwiéj by może było, abym ja przyjęła go, w oczekiwaniu na przyjście pani które mu przyrzeknę. Pani się spóźni, ja go trochę wybadam, a potem zbędzie się go kilka słowami, oznajmię mu że mamy gdzie jechać lub coś podobnego.
Ełwira ścisnęła wychudłą rączkę towarzyszki, która się smutnie uśmiechnęła i skłoniła. A! tak, tak, to będzie doskonale, najlepiéj. Pani mi uczynisz największą łaskę.
— Proszę pani, cóż za łaska to spełnienie obowiązku. Po cóż bym tu była, gdybym pani w niczem dopomódz nie umiała.
Po téj rozmowie czekano trochę Greifera, rzeczy były ukartowane, ale nazajutrz się nie zjawił. Trzeciego dnia w godzinę wizyt, oznajmiono o nim.
Elwira się wysunęła. Kazano go prosić.
Ubrany niezmiernie starannie, wyświeżony, z głową widocznie swieżo z rąk fryzjera wypuszczoną, wsunął się młodzieniec nie bez wzruszenia przestępując próg tego domu, i znać twarz pani Sciańskiéj jak głowa Meduzy nań podziałała. Bo ujrzawszy ją aż cofnął się, prawie oczom nie wierząc. Ta stała w środku salonu z wielką powagą.. i zdawała się twarzą nakazywać przychodzącemu milczenie. Malowało się w jéj rysach trochę trwogi jakiejś niezrozumiałéj.