Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No8 part2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cała jakby z innego świata, powoli oprzytomniając. Elwirze żal jéj było zarazem i uczuła że wygodnie z nią być może, osoba dobrze wychowana, w codziennem pożyciu nie raziła żadną z tych form dziwacznych, które w starszych są jeszcze przykrzejsze niż w młodzieży. Umiała się zastosować do każdego towarzystwa... do humoru, do smaków, byle tylko jéj dozwolono zawsze być gościem, świadkiem, a nie wymagano zbliżenia sercem i duchem do obcego jéj już świata...
— Ha, rzekła poznawszy ją lepiéj Elwira, może tak lepiéj, jesteśmy z sobą a nie ciężym sobie, gorszą by była osoba chcąca się wcisnąć wszędzie i we wszystko. Biedna kobieta znać wycierpiała wiele, dziś chce dożyć tylko do końca w ciszy, bez głodu i w niezbyt odraźliwem towarzystwie...


Do wyboru na wieś pani Sciańska była Elwirze bardzo przydatna, widocznem było iż długo mieszkała na wsi i w dostatku, wiedziała czego dom wymagał, smak miała wykształcony. Całe więc dnie biegano po różne sprawuneczki i sierotę rozrywało to staranie. Z prawdziwą radością powitała też zdjęcie szyldu i imienia matki i swego z ulicy, czuła jakby wystąpiła ze służby i odzyskiwała swobodę. Czas upływał niezmiernie szybko. Jednego dnia gdy Elwira rachunkami zajęta nikogo nie przyjmowała, a Sciańska siedziała z książką w salonie, ze swego pokoju posłyszała pani domu że kogoś meldowano i nieprzyjęto. Znajomych miała mało, wiedziała że gdyby nadjechał Szczęsny, nadszedł kto z dawnych matki przyjacioł, tego by pewnie wpuszczono. Nie ruszyła się więc do obiadu ze swojego pokoju, a gdy do stołu poszły, spytała Sciańskiéj kto był z gości.
Ta podniosła oczy czarne, i leżący przy sobie bilet podała Elwirze. Na bilecie stało.

Monsieur Stanislas de Greifer.
Docteur en droit..

U góry majaczyło coś niewyraźnego co z biedy za jakiś niby herb wziąć było można.
Elwira zarumieniła się i ruszyła ramionami.
— To pewnie z Krynicy znajomość, szepnęła towarzyszka.
— Zgadłaś pani, bez ogródki odpowiedziała Elwira, i nie należy ona do najprzyjemniejszych.
— Bardzo przyzwoity człowiek, rzekła Sciańska i przyjmowany w najlepszych towarzystwach, do których jego rodzina wszakże nie należała nigdy. Ale u nas kto umie wnijść do salonu, puszczonym pewnie będzie.
— Zna pani może i jego rodzinę? z uśmiechem dodała Elwira, bo pani jak widzę, zna wszystkich.
Sciańska błysnęła okiem, zamilkła jak dla namysłu potem z cicha dodała. Mało ich znam, ale słyszałam.. słyszałam. W świecie jakoś, gdy się dłużéj żyje a ma trochę pamięci, mimowoli tyle się rzeczy chwyta. Sądzę że Greifer pochodzi z Krakowskich mieszczan, ale mają posiadłość ziemską, są jeśli nie bogaci, to dostatni, stosunki bardzo piękne. Matka podobno żyje, o ojcu, przyznaję się, nie wiem.
Matka, kobieta bardzo... pospolita. Dobra, poczciwa.. ale wiem, że ją nazywano Klucznicą..
Powiedziawszy to pani Sciańska zamilkła nagle i jakby zamykając rozmowę, odezwała się. Zresztą, któż tam bliżéj wie ich domowe stosunki. Głównie