Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No7 part8.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i przyjaciół, przekazanym był córce. Nie wskazywała pani Domska jak sobie córka postąpić miała z nim, czy pozostać przy zajęciach dawnych, czy zakład zamknąć i życia rodzaj odmienić. W kilka dni po pogrzebie, gdy opiekun sam na sam był z pupillą, Elwira pocałowawszy go w rękę, szepnęła po cichu:
— Cóż teraz będzie?
— A ja nie wiem, jak myślisz? spytał Szczęsny.
— Mogę powiedzieć czegobym sobie życzyła? zapytała nieśmiało Elwira.
— Mów, owszem, proszę, możesz rozkazywać, masz prawo rozporządzać, ja tylko jestem stróżem abyś szkody nie poniosła...
— Więc powiem, dziadkowi, odezwała się śmieléj Elwira, że jedynem mojem pragnieniem jest pozbyć się tego zakładu, który dla mnie niemiłym jest i niewłaściwym... Ja nie rozumiem interesów, a to co mam aż nadto mi starczy. Kapitały życzyłabym sobie poodbierać, domy sprzedać i kupić majątek ziemski, zatem wrócić do tego, z czego wyszliśmy...
— Ja nie mam nic przeciwko temu, rzekł Szczęsny a jeśli kapitałem twoim da się z rąk obcych wyrwać kawał ziemi, o mój Boże! to będzie jeszcze dobrym uczynkiem!
— Więc dziadunio, pozwala? Godzi się? zawołała rozpromieniona Elwira. A! jakiż jesteś dobry, jak dobry. Zaczęła go ściskać i całować. Zatem co ma być niech się stanie co najrychléj.. Dziaduś mi znajdzie wieś z dworem i staremi drzewami.. ja się wyniosę.. i odetchnę. Żałoba moja stanie mi się lżejszą.. Ja miasta tego nie cierpię, ja tu żyć nie mogę...
Szczęsny zerwał się zaraz z gorącą żądzą służenia Elwirze, pobiegł do ajentów, do prawnika, począł się krzątać i zabiegać. Na domy znalazł się kupiec natychmiast, nazajutrz było ich dwóch, rok 1866 już dawał przewidywać przyszły wzrost Berlina i ceny dawano bardzo wysokie..Za prawo założenia magazynu w tem samem miejscu i firmę, zapłacono coś także, kapitały wszystkie niemal były w papierach procentujących i pewnych... Wszystko się składało jak najpomyślniéj do tego stopnia: iż Dziaduniowi nastręczono w Księztwie znaczną majętność z wolnéj ręki do sprzedania, którą nabyć było najłatwiéj, a cena jéj nawet nie była tak przesadnie wygórowaną jak zwykle bywa przez konkurencję niemiecką.
W majętności téj położonéj niedaleko Trzemeszna, właściciele oddawna nie mieszkali, była opuszczoną nieco, ale miała wszystkie warunki majątku, z którego zrobić coś było można. Szczęsny który dla siebie nic nigdy korzystnie pod względem majątkowym uczynić nie umiał, dla drugich miał rękę szczęśliwą. Opatrzony w listy, zaproponował Elwirze aby z nim pojechała obejrzeć Studziennę. Téj tak jakoś było pilno i wyrwać się z miasta, i zatrzeć ślad zajęć tych do których wstręt czuła od niejakiego czasu, że z zapałem i wdzięcznością zgodziła się jechać natychmiast. W Studziennéj, jakeśmy mówili, dziedzice oddawna nie mieszkali, ten absenteizm nieszczęśliwy zmuszał ich do sprzedania dóbr rodziny z któremi rozstawać się było boleśnie. Majątek potrzebował czynnéj dłoni i oka, mógł być bardzo dobrym przy nich lub bez nich i kapitału, martwym. Dziadunio też wedle planu swego, chciał go zaraz na lata długie z pewnemi obowiązkami dla dzierżawcy wypuścić, zostawując tylko dwór i ogród dziedziczce...
Dwór wśród okolicy leśnéj położony, stary, opuszczony nieco, jak wszystko przed laty piętnastu, był z wielkim smakiem wyrestaurowany i znać dziedzice chcieli z niego miłe gniazdko uczynić. Późniéj nie stało jakoś cierpliwości ducha, coś rozproszyło rodzinę, jakiś jad padł na żywot spokojny i rozegnał po świecie wszystkich. Dziwnie się to jakoś przedstawiało ze starością, z restaurowaniem i opuszczeniem