Strona:Wielki nieznajomy by JI Kraszewski from Tygodnik Mód i Powieści Y1872 No7 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

drzwiach i po dawnych swobodnych rąk uściskach, nie mogła pojąć co między niemi zaszło. Domyślała się tylko, iż nieprzyzwoitem postępowaniem Pilawski hrabinę obrazić musiał.) Hrabina zdawała się miotaną jakby dwoma sprzecznemi prądami, pragnieniem zgody i powrotu do dawnéj czułości, i niewysłowionym wstrętem. Ostatni przemógł.
— Bardzo mi żal, niezmiernie mi przykro.. rzekła, ale kiedy poczty wstrzymać nie można...
Na te słowa wszedł anglik i domyślając się treści rozmowy choć jéj nie rozumiał, a nie wiedząc o wielkiéj zmianie jaka zaszła od wczora, wrzucił wesoło. Niech hrabina nie wierzy, jemu się nie wiem co stało, imaginacja jakaś. Sam konie zamówił na tę godzinę..
— Ale ja go wstrzymywać nie chcę mimowoli, zawołała Palczewska zagniewany wzrok rzucając na anglika...
Skłoniła się zdaleka, Pilawski z uśmiechem smutnym ścisnął Wiliama rękę i wyszedł spiesznie.
Hrabina się odwróciła żywo aby ukryć zmianę twarzy. William stał i patrzał na nią zdumiony jak w tęczę. Byli sami. Anglik długo pomilczawszy odezwał się wreszcie.
— Niech że mi pani wytłomaczy bo ja zrozumieć nie mogę co się to stało. Rzecz jest dla mnie tem ciemniejszą, że w istocie znając Gabriela posądzić go nie mogę, ażeby pani uchybił, a znając hrabinę przypuścić mi niepodobna, żeby wina była z jéj strony.
— A! Sir William, odwracając się twarzą osmutniałą zawołała pani Emilja, wina nie jego i nie moja, wina losu... Nie chcę byś pan fałszywe wyniósł pojęcia o mnie i o tym panu, wiem że mi dochowasz tajemnicy.. powiem ci prawdę...
Anglik czekał zdumiony... Pan Piławski, cicho przystępując doń bliżéj rzekła hrabina, ten człowiek (wskazała na drzwi) nieprawdaż? jest dobrze wychowanym, przyzwoitym, wykształconym, ma znaczny majątek.. w towarzystwie najlepszem, ujść może za.. kogoś co do.. towarzystwa należeć ma prawo.. ale ten jegomość c’est un marchand tailleur!!
Słowa te wymówiła cicho, najciszéj, ale z przyciskiem takim, z oburzeniem, ze zgrozą, z takiem wejrzeniem wywołującem pomstę nieba.. jak gdyby nieszczęśliwy Pilawski popełnił najokropniejszą zbrodnię...
Anglik stał ani zdziwiony, ani poruszony, jakby nierozumiał o co chodziło i co w tem było tak zdrożnego.
— Wystaw sobie, dodała pani Emilia, że dopiero wczoraj mogłam na nim to wyznanie wymęczyć!
William milczał chłodno jakoś, nie mogąc się przejąć oburzeniem pięknéj pani.
— Tak, w istocie, rzekł wreszcie, nie rozumiem dla czego się z tem do dziś dnia ukrywał... boć to powołanie jak inne i nikomu ujmy nie czyni.
— Krawiec! krawiec! zawołała łamiąc ręce Palczewska.
Williama i to nie wzruszyło.
— U nas pani hrabino, rzekł, główną rzeczą jest wykształcenie człowieka i majątek. Gdy ma to dwoje, a! z czasem by nawet mógł zasiąść w parlamencie. Bez wykształcenia i bez majątku położenie byłoby wcale odmiennem. Ale z tem dwojgiem!!
— Ale jakże śmiał wejść w towarzystwo? dodała pani Palczewska...
— Jak skoro go znajdowano przyzwoitym i de bonne Societé, i u wód!
— Tak, u wód! u wód! to jedyne tłomaczenie niepojętéj omyłki mojéj, naszéj.. całego naszego kółka... Lecz, wyznasz iż dłużéj się to przeciągać nie mogło.
Anglik głową poruszył dziwnie..
— Daruj mi pani, ale choćby był.. nie wiem kim, wolałbym go od Greifera... i wielu innych. A ponie-